Reklama

Sfałszowane wybory 1947

31/01/2019 00:00
Żeby dojść do wyborów w 1947, historyczną wędrówkę należy zacząć przynajmniej dwa lata wcześniej, kiedy to komuniści w Polsce, mimo 5-procentowego poparcia społecznego, chcieli przejąć władzę. Do partii komunistycznej zapisywali się wówczas, mówiąc kolokwialnie, „menele”. W kraju działało niesprzyjające władzy Stronnictwo Ludowe Roch. Żeby zniszczyć opozycjonistów Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego utworzył Stronnictwo Ludowe. Nazwa celowo miała być podobna do SL-u Roch, by wprowadzać w błąd chłopów. Komunistyczne SL miało przejąć niewykształcony i politycznie nieuświadomiony elektorat chłopski. Działacze antykomunistycznego SL-u Roch byli jednak sprytniejsi i w 1945 r. zmienili nazwę partii na Polskie Stronnictwo Ludowe. Spowodowało to masowe przejścia ludzi z SL do PSL, który cieszył się dużą sympatią. Zapisywali się do PSL-u inteligenci i robotnicy, uważając partię za symbol wolności o Polskę.  Stojący na czele PSL Stanisław Mikołajczyk chciał, by wybory odbyły się jak najszybciej. Władze tymczasem zwlekały. Zaproponowały jedną listę, na której miały znaleźć się: Stronnictwo Pracy (opozycja), Stronnictwo Ludowe, Polskie Stronnictwo Ludowe, Polska Partia Socjalistyczna oraz Polska Partia Robotnicza. 20 proc. mandatów miało być przeznaczone dla PPS, tyle samo dla PSL. Polskie Stronnictwo Ludowe nie chciało zgodzić się na taki układ. Zaproponowało wówczas referendum. Odwlekło ono czas wyborów, a zarazem pomogło poznać orientacyjny ich wynik. Referendum odbyło się 30 czerwca 1946 r. 40 tys. protokołów wyborczych sfałszowała grupa Pałkina i Dawidowa, dzięki czemu wygrali komuniści. Po referendum uaktywniła się cenzura, która nie dopuszczała żadnych protestów. Radio znalazło się w rękach komunistów, a artykuły prasowe nieprzychylne władzom konfiskowano. Na zamówienie komunistów powstawały dowcipy tworzone przez specjalnie przygotowanych ludzi z Ministerstwa Informacji Propagandy.

Przedwyborcze
przygotowania
Komuniści postanowili wzmóc terror i zabijać tych, którzy są przeciwko władzy. Postanowiono przerazić stojącego na czele PSL-u Stanisława Mikołajczyka. Kiedy szedł jedną z krakowskich ulic, wypuszczono do niego serię strzałów z karabinu maszynowego. Wszystko po to, by pomyślał, że szykują na niego zamach.
W PSL-u jednak pracowano nadal. Zaczęto przygotowywać listy kandydatów. „Możliwości druku miało PSL ograniczone, a drukować musiało – poza literaturą wyborczą – także kartki wyborcze z numerami list. Ale poczta paczki z kartkami gubiła: dotrzeć miały do adresatów na prowincji po wyborach” – pisze Marek Łatyński w artykule pt. „Wolne nieskrępowane wybory”.
By utrudnić PSL-owi walkę wyborczą, listy bloku rządowego miały we wszystkich okręgach ten sam numer – 3. Polskiemu Stronnictwu Ludowemu przyznawano natomiast numery różne.  Np. 1, 2, 4 albo 5. Państwowa Komisja Wyborcza nie udzielała jednak informacji o tym, jaki numer będą miały listy PSL w poszczególnych okręgach wyborczych.
Ponadto skutecznie utrudniano dostęp PSL-owców do komisji wyborczych. Nie mogli oni spełniać obowiązków mężów zaufania, jeżeli nie otrzymali pisemnej akceptacji miejscowego starosty. Na piśmie wymagano zaświadczenia, nazywanego dokumentem moralności, które wydawał starosta. Zaświadczenia PSL-owców fałszowano, pisząc np. że dana osoba nie może być mężem zaufania, bo... bije żonę. Co było oczywiście nieprawdą.

Próba generalna
Partie bloku rządowego wezwały swych zwolenników do głosowania jawnego, by tym samym wywrzeć nacisk na wahających się sojusznikach PSL-u.
„W ostatnim tygodniu przed wyborami zrobiono próbę z Komitetami Blokowymi, które miały przyprowadzić ludzi na wiec w takim składzie, jak by to mieli zrobić w dniu głosowania” – pisze Łatyński, powołując się na powyborcze sprawozdanie komitetu Miejskiego PPR w Katowicach.
W trakcie próby generalnej nadzorca spisywał lokatorów, spośród których wszyscy musieli głosować na listę nr 3. Ludzie mieli obowiązek wrzucić do urn karty tak, jak zrobiliby to w prawdziwych wyborach. Jeżeli ktoś nie stawił się, wtedy grożono mu, że odpowiednie służby „zajmą się” delikwentem. Po co była próbna „inscenizacja” wyborów? Władza chciała zobaczyć, jak zachowają się obywatele zmuszani do głosowania na konkretną listę.

Tydzień wcześniej
W wojsku wybory zorganizowano tydzień wcześniej. Kabina dla głosujących, owszem, była, ale i tak od razu wiadomo było, kto na kogo zagłosował. Jakim sposobem? Oficerowie zaznaczali atramentem sympatycznym na wszystkich kartach numery poszczególnych osób. Każdemu wojskowemu przypisany był konkretny numer. Żołnierze mieli wrażenie, że biorą udział w tajnym głosowaniu. Było to jednak tylko wrażenie, bo ci, którzy nie oddali głosu na partię rządzącą, ponieśli potem konsekwencje. Co ciekawe, kilkakrotnie zdarzało się tak, że głosowało mniej osób, a kart wrzuconych do urn okazywało się więcej.

Telegram
Tuż przed wyborami, 18 stycznia, do jednej z miejscowości pod Poznaniem wysłano telegram o śmierci Mikołajczyka, który miał zginąć w katastrofie lotniczej. Wprowadzono tym samym zamieszanie wśród ludności, która wówczas często wybierała partię rządzącą. Ponadto powołano grupy operacyjne, które miały uświadamiać społeczeństwo, że PSL jest „niedobrą partią”.
Ludzie, którzy chcieli głosować na PSL, nie byli wpuszczani do lokali wyborczych. PSL-owcy wzięli się jednak na sposób i często brali ze sobą transparent „Głosujemy na 3” i tym sposobem wdzierali się do okręgu wyborczego. Wtedy mogli oddać swój głos.

Partyjni
mężowie
Mężowie zaufania, którzy strzec mieli urn, byli z PPR-u i PPS-u. Kilku opozycjonistom udało się jednak zasiąść w komisjach. Jeden z opozycyjnych członków komisji wyborczej na sęku urny zrobił znak krzyża. Kiedy komisja idąc w dniu głosowania na herbatę zabrała skrzynkę ze sobą, od razu wydało mu się to podejrzane. Poszedł za nimi, ale natychmiast... został aresztowany. Protestował. W końcu wypuszczono go, wyrzucając za drzwi. Po wyjściu opozycjonista od razu sprawdził urnę. Okazało się, że nie miała ona już ani sęka, ani krzyża...

Sfałszowane
Bierut poprosił Stalina, by przyjechała grupa, która będzie zajmowała się fałszowaniem wyborów. W tej grupie był Pałkin. W wyborach 19 stycznia 1947 r. według sfałszowanych wyników wyborów 80,1 proc. wyborców głosowało na podporządkowany komunistom tzw. Blok Stronnictw Demokratycznych, w którym znalazły się: Polska Partia Robotnicza, Polska Partia Socjalistyczna, Stronnictwo Ludowe oraz Stronnictwo Demokratyczne. 10,3 proc. wyborców oddało swój głos na Polskie Stronnictwo Ludowe. Stronnictwo Pracy otrzymało 4,7 proc. głosów, zaś Polskie Stronnictwo Ludowe „Nowe Wyzwolenie” 3,5 proc. W rzeczywistości większość głosów zdobyło PSL.

Potępieni przez współczesność
O wyborach 1947 r. Polacy nie zapomnieli. Co więcej, Sejm przez aklamację przyjął w czwartek (25 stycznia) uchwałę w sprawie potępienia fałszerstw wyborczych 1947 r. i uczczenia pamięci ofiar komunistycznego terroru. Uczczono pamięć ówczesnego premiera Stanisława Mikołajczyka oraz działaczy Polskiego Stronnictwa Ludowego. W uchwale podkreślono, że pamiętne wydarzenia z 1947 r. „stanowią jedną z najciemniejszych stron najnowszych dziejów Polski”. Sejm złożył hołd wszystkim walczącym o Polskę demokratyczną i wolną. Upamiętniono tych, którzy za swoją patriotyczną postawę zapłacili więzieniem, a nawet śmiercią.

Agnieszka Owczarek
Na podst. wykładu dra Marka Kozłowskiego
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do