Reklama

Socjalizmu nie da się naprawić

25/10/2007 14:09

Rozmowa z Antonim Pietkiewiczem, pierwszym przewodniczącym kaliskiej Solidarności

„Życie Kalisza”: – Co pan robił po 13 grudnia 1981 r.?
Antoni Pietkiewicz: – 4 lata ukrywałem się w podziemiu, nie pracowałem zawodowo, zajmowałem się wydawnictwami; wydawałem m.in. biuletyn „Nasza Solidarność”. Po amnestii w 1984 r. ujawniłem się. W 1988 r. wyjechałem na krótko do USA.

– Na spotkaniu z kolegami powiedział pan, że jest dumny z tego, co udało się osiągnąć. Nie czuje pan niedosytu?
– Wyjaśnię to: Jesteśmy dumni z tego, że odzyskaliśmy niepodległość – niespełnione marzenie tych, którzy nie pogodzili się z powojenną rzeczywistością. Stworzyliśmy nowoczesne demokratyczne państwo. Polska stała się członkiem najpotężniejszego sojuszu militarnego – NATO – gwarantującego jej bezpieczeństwo. Członkostwo w Unii Europejskiej i oparta na rynkowych zasadach gospodarka umożliwiają napływ kapitału i wzrost gospodarczy, co w dłuższej perspektywie pozwoli pokonać problemy biedy, bezrobocia i poprawić warunki życia społeczeństwa. Byłoby przesadą twierdzić, że to wyłącznie zasługa Solidarności. My mieliśmy jednak odwagę podjęcia ryzyka. Wysiłek i poświęcenie przyniosły efekt   większy niż mogliśmy się spodziewać. Jeśli ktoś twierdzi, że to mało, widocznie ma inną hierarchię wartości. Zniechęca i niepokoi szereg dokuczliwych i zatrważających zjawisk, z którymi  – mimo że upłynęło 25 lat – nie uporano się do dziś i one nam wciąż przeszkadzają. Przypomnę choćby stan wojenny i 10 lat zawieszenia reform. Ostatnio także bez mała cztery lata rządów postkomunistów trudno uznać za dynamiczną kontynuację solidarnościowych reform.

– Na jubileuszowych uroczystościach w kaliskim teatrze w gronie pańskich kolegów pojawiły się głosy rozgoryczenia.
– Zmiany są procesem, który wymaga wysiłku i wyrzeczeń. To nie jest kuglarska sztuczka. Uczymy się demokracji i popełniamy błędy. A tam, gdzie są błędy, pojawiają się rozczarowania. Co nie znaczy, że pewnych błędów nie można było uniknąć. Popełnianie ich oraz brak spełnionych nadziei i oczekiwań są powodem frustracji, ale marzenia nie byłyby marzeniami, gdyby udało się je zrealizować do końca.  

– Czy 25 lat temu mieliście świadomość, że zapoczątkowaliście proces erozji systemu, czy wierzyliście utopijnie, że socjalizm z ludzką twarzą jest możliwy?
– Podkreślaliśmy wówczas, że nie jesteśmy przeciwko ustrojowi socjalistycznemu. Głównie ze względu na zagrożenie zewnętrzne, które było realne. Wierzyliśmy, że da się naprawić socjalizm. Wkraczaliśmy w dość ważny segment systemu, jakim były stosunki pracy. Kontrolując je, mogliśmy mieć wpływ na złagodzenie totalitarnego systemu. Wydawało nam się również, że wystarczy, jeśli będziemy literalnie wymagać tego, co jest zapisane w Konstytucji. Podtrzymywaliśmy iluzję ufając, że jeśli ograniczymy wydatki na zbrojenia, przywileje władzy i milicji, to ludziom będzie się żyło lepiej.

–  Świadomym był natomiast Lech Wałęsa, który często podkreśla znaczenie swej osoby i skoku przez stoczniowy mur. A propos – Anna Walentynowicz twierdzi, że nie było żadnego skoku i nie było płotu, przynajmniej w tym miejscu, gdzie on stoi dzisiaj.
– Nie było mnie w tym czasie w stoczni. Myślę, że nie to jest najważniejsze – przeskoczył płot, czy nie. Był charyzmatycznym przywódcą, który gromadził tłumy, symbolem rozpoznawalnym na całym świecie. Szczegóły: przeskoczył – nie przeskoczył zostawmy historykom.

– Jednak nie możemy pozwolić na to, aby tworzyć mity, do czego Polacy mają szczególne inklinacje. Jest faktem, że osoba Lecha Wałęsy – słusznie czy nie – obrosła już legendą. Ale społeczeństwo przede wszystkim powinno poznać prawdę. A prawda jest taka, że gdyby nie Anna Walentynowicz, Henryka Krzywonos i Alina Pieńkowska, które 16 sierpnia 1980 r. zatrzymały wychodzących ze stoczni robotników, nie byłoby porozumień sierpniowych ani Solidarności. Wałęsa w tym momencie zakończył strajk.
– To prawda, zasługa tych trzech kobiet jest ogromna. Wałęsa twierdzi, że nie mógł nic zrobić, został przegłosowany. Być może przestraszył się. Podobna sytuacja była w Runoteksie. Kiedy zagrożono strajkującym, że muszą przejąć odpowiedzialność za cały zakład, za zapasy, za produkcję, za wypłaty – przestraszyli się. Dopiero zaangażowanie się m.in. Bogusława Śliwy uspokoiło sytuację i pozwoliło robotnikom dostrzec prawne absurdy takiej argumentacji.

– Przeskoczmy o kilka lat. Okrągły Stół, Magdalenka. Dla niektórych historyczne porozumienie, dla innych akt zdrady; m.in. bardzo emocjonalnie reagowali emigranci solidarnościowi. Jedno jest pewne: kreowana dotychczas wersja porozumienia nie jest taka kryształowa. Są dokumenty na to, że SB wykorzystywało Wałęsę do zwalczania wewnętrznej opozycji.
– Zacznę od emigrantów. Ich postawy często cechuje radykalizm. Np. w Stanach w latach 80. Polonia piętnowała ludzi, którzy chodzili do konsulatu PRL. Kiedyś na spotkaniu w Chicago spytano mnie, gdzie pracowałem w Polsce. „W przedsiębiorstwie państwowym” – odpowiedziałem. „No to pan jest kolaborant” – usłyszałem.
O kulisach Okrągłego Stołu wiem niewiele, w tym czasie byłem w USA. Przypuszczam, że solidarnościowi radykałowie nie byliby w stanie wynegocjować jakiegokolwiek porozumienia z komunistami. Potrzebny był kompromis, by w ogóle przywrócić do życia związek zawodowy Solidarność. Być może była szansa na to, aby wywalczyć więcej, ale takiej pewności wtedy nie było, choć z perspektywy czasu może wyglądać to inaczej.

– Zgoda. Ale przeczy temu gruba kreska Mazowieckiego i rola Wałęsy w wydarzeniach z czerwca 1992 r., kiedy nie dopuścił do ujawnienia tzw. listy Macierewicza i tym samym zaprzepaścił szansę na dekomunizację.
–  Zgadzam się, że już wtedy należało uruchomić pewne mechanizmy dla zminimalizowania udziału postkomunistów w życiu społecznym. Demokrację traktowaliśmy trochę naiwnie: że wystarczy zacząć, a reszta sama się naprawi.

– Przed 25 laty Solidarność, jako związek zawodowy, wypełniła swoją misję. Inna jednak była rola związku wtedy, inna powinna być dziś. Pytanie, czy związki powinny w ogóle istnieć. Jest wiele dowodów na to, że są balastem dla gospodarki. Przykład brytyjskiego przemysłu motoryzacyjnego jest spektakularny. W Polsce np. sprzeciw budzi roszczeniowa postawa wielu grup, np. górników, gdzie źródeł inspiracji należy szukać wśród działaczy związkowych. Jaka powinna być dziś rola związków zawodowych? Czy są one potrzebne?
– Nie będzie czego bronić, jeśli „wszyscy się utopimy”, to oczywiste. Związki powołane są do obrony praw pracowniczych, ale nie za wszelką cenę, tzn. walczą z pracodawcą, a więc w końcu nie mogą go unicestwić! Nie można przykładać jednego szablonu do wszystkich branż czy nawet regionów. W szeroko pojmowanej działalności społeczno-gospodarczej powinno przyjąć się zasadę, że rachunek ekonomiczny nie jest jedynym kryterium. Ważnym, ale nie jedynym. Może być bowiem tak, że sytuacja obecnie nierentownych dziedzin za parę lat może się radykalnie zmienić. Koszty wynikające z ich funkcjonowania mogą być czasami mniejsze od kosztów społecznych. Szczegółowe analizy powinny dawać odpowiedź na pytanie, czy warto dokładać? Jeśli nie – likwidować, pod warunkiem, że pojawi się alternatywa. Nie może to być chaotyczne. To, że obecnie nie ma koniunktury na węgiel, nie oznacza, że nie będzie jej za kilka lat. Czy związki są potrzebne? Oczywiście. Ale powinny zajmować się stosunkami pracy, działalnością socjalną, a nie bezpośrednio polityką. Grozi to konfliktem wewnętrznym.

– Czy miał pan swoich faworytów w wyborach parlamentarnych?
– Dla mnie najbardziej wiarygodną partią jest obecnie Prawo i Sprawiedliwość. Deklaruje walkę z patologiami, z korupcją, wyjaśnienie, skąd się wzięły fortuny. Słabością PiS-u jest natomiast ekonomia i namiętna pokusa interwencjonizmu oraz administracyjnego sterowania procesami gospodarczymi. W tej dziedzinie bardziej wiarygodna jest Platforma. Może połączenie tych dwóch, legitymujących się w końcu solidarnościowymi korzeniami, partii zaowocuje rozsądnymi, odważnymi i efektywnymi rządami.

– A w nadchodzących prezydenckich? Nie musi pan odpowiadać.
– (śmiech) To nie odpowiem.Tu niestety nie da się połączyć zalet dwóch programów.

Rozmawiał:
Piotr Piorun
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do