Reklama

Stadion z cyklodromem

31/01/2019 00:00

Z dziejów budowy kaliskiego stadionu

Czy dzisiaj byłoby nas na to stać? Czy potrafilibyśmy doprowadzić do postawienia nowego znacznego obiektu użyteczności publicznej, w czasie gdy pamięć o zagładzie miasta byłaby jeszcze żywa, a wszystkie siły trzeba by było oddać, żeby w spalone ruiny tchnąć życie? Nasi przodkowie chcieli jednak więcej. Wymyślili sobie stadion

Sport w międzywojniu był jedną z wielkich fascynacji ludzi, co widać chociażby w sztuce tamtych lat, często inspirującej się tą tematyką. Propagowało ją młode państwo: „Wiemy, że sport w Polsce rozwija się z żywiołowym rozmachem, mimo wielu piętrzących się przeszkód” – mówił w wywiadzie udzielonym „Gazecie Kaliskiej” inż. W. Znajdowski, wiceprezes Związku Polskich Związków Sportowych. Nie chodziło wszak tylko o korzyści płynące z samego ruchu fizycznego. Tężyzna – jak podkreślano – jest potrzebna, aby bronić się przed wrogiem zewnętrznym. Dla obywateli kraju, który tak niedawno „z martwych powstał”, był to ważki argument.
W Kaliszu największym zainteresowaniem cieszyły się wioślarstwo, piłka nożna, tenis i kolarstwo. Ruch cyklistów już od czasów carskich nad Prosną rozwijał się „żywiołowo”. Amatorzy dwóch kółek nie tylko byli inspiratorami wielu sportowych wydarzeń i emocjonujących wyścigów, ale także budowali swoisty lokalny koloryt. Rowerowa kawalkada m.in. towarzyszyła przejazdowi bp. Władysława Krynickiego, sufragana kujawsko-       -kaliskiego, przez miasto w 1926 r. W końcu cykliści wyjeździlli swoje: w czerwcu wymienionego roku magistrat podpisał umowę na wybetonowanie „cyklodromu tynieckiego”.   
   
Przemyślane
rozwiązania
Dla 70-tysięcznego wówczas miasta budowa stadionu z cyklodromem była nie lada wyzwaniem tak finansowym, jak i logistycznym. Skupowanie ziemi pod planowaną inwestycją na Łęgu Tynieckim pomiędzy Bernardynką i Swędrnią rozpoczęto w 1923 r. Jak żmudna to procedura, dobrze wiedzą także dzisiejsi urzędnicy. Na pożądanym terenie istniały wcześniej łąki, pastwiska, ogrody warzywne i owocowe, w końcu pola, groble i nieużytki. Równocześnie do środowisk sportowych zwrócono się z pytaniami dotyczącymi organizacji projektowanego stadionu. Towarzystwo Prosna w Kaliszu postulowało, żeby na obiekcie znalazło się boisko do gry w piłkę nożną, tor dla cyklistów z bieżnią,  trybuny oraz pływalnia w pogłębionym korycie Swędrni. Rok później prezydent Bronisław Bukowiński zasięgał opinii w łódzkim Towarzystwie Union, u gospodarza i użytkownika betonowego toru, obiektu już wcześniej zwiedzanego przez kaliską delegację. Szczegółowość poruszanych zagadnień najlepiej świadczy o tym, że starano się dobrze wydać pieniądze. Pytano m.in. czy w krzywiznach powinny pojawić się wyżłobienia i o jakich rozmiarach, czy strona wirażu zjazdowego musi otrzymać większą wysokość od podjazdowego, czy płaszczyzna toru winna być gładka, czy podłużnie „ryflowana”. Największe jednak dyskusje wzbudziło nachylenie toru. Wobec braku jednoznacznej odpowiedzi z tą kwestią zwrócono się w końcu do redaktora L. Christelbauera z „Przeglądu Sportowego”, autora artykułów o urządzeniach boiskowych. Poradził on, aby planowany kąt 30 stopni zwiększyć o co najmniej 10 stopni. Po schemat cyklodromu także zwrócono się do specjalisty. Autorem projektu został cyklista zawodowiec, inż. Szymczyk z Warszawy. W pełni nowoczesny obiekt miał być zatem wizytówką swoich czasów.

Wespół zespół
Na wykonawcę kaliskiego toru wybrano rodzime przedsiębiorstwo Braci F. L. Czerniejewskich, firmę pewną, istniejącą na rynku już od 1907 r. Umowa na wybetonowanie toru została zawarta 22 czerwca 1926 r. Zgodnie z jej postanowieniami prace miały się zakończyć po 2,5 miesiącach. Miasto zobowiązało się dostarczyć potrzebny materiał. „Gruz dostarczony będzie przez Magistrat do odległości 20 m od miejsca zużycia, oprócz tego przeznacza się [na potrzeby budowy] tor kolejki do użytku przedsiębiorcy” – głosi umowa. W zamian zażądano 5-letniej gwarancji za solidne wykonanie roboty.
Wydaje się, że przedsiębiorca miał problem z dotrzymaniem terminu. 8 października Towarzystwo Cyklistów zgłosiło się do ratusza z prośbą o pozwolenie na rozpoczęcie treningów na torze. Kolarze jednak spotkali się z odmową – trwało jeszcze  wykańczanie drobnych prac. Za to 1 grudnia, w dzień komisyjnego odbioru robót betonowych, rowerzyści mogli poczuć się jak zdobywcy Grand Prix. Trzech z nich: Hofman, Koszutski i Pajchel zostali wydelegowani do sprawdzenia cyklodromu.
Nadszedł 1927 r. Kolejny etap obejmował postawienie trybun na sto miejsc siedzących. Zdecydowano się na ofertę Jana Brody z Torunia. Zaproponował on trybuny kryte dachem bezwięzarowym, wykonywane według własnego systemu. W pewnym momencie przedsiębiorca był najbardziej pożądaną personą w mieście. „Oczekujemy inżyniera Brody – wtorek – siedemnastego – rano –  Magistrat” – głosi zachowany telegram. „Firma oddelegowuje swojego technika Karola Stelmachowskiego do prowadzenia budowy w Kaliszu oraz Bernarda Wiśniewskiego dla przyspieszenia prac, który w robotach ciesielskich posiada znakomitą wprawę” – odpowiada właściciel. Umowę z toruńską firmą Rada Miejska ostatecznie zaakceptowała 18 maja. Po sześciu tygodniach całość miała być gotowa.
Jednocześnie ratusz ponawiał starania o nieodpłatne pozyskanie szlaki od kaliskich przedsiębiorstw na wykończenie budowy bieżni. „W przeszłym roku przyczyniły się wszystkie większe kaliskie zakłady przemysłowe do urządzenia bieżni przez bezinteresowne oddanie szlaki (…) Magistrat zwraca się z tą samą prośbą do Szanownego Zarządu  Bielarni”. Na liście ofiarodawców, jak można się dowiedzieć dzięki skrupulatnym notatkom urzędników, znalazły się m.in. La Cotoniera (ul. Polna, dzisiaj market), Młyn Parowy Reich i Chmielnicki przy szosie Szczypiorskiej, młyn przy kolei pana Znamirowskiego i Warsztaty Parowe w Skalmierzycach. Kaliskiej Mechanicznej Fabryki Ogrodzeń M. Kardolińskiego nie trzeba było do niczego namawiać; właściciel z własnej woli przekazał do ogrodzenia stadionu „bez zobowiązań” słupki, furtkę oraz 280 m wysokiego splotu cynkowego. 
     
Chluba miasta    
Kiedy stadion został otwarty? Wiemy, że w sierpniu 1927 r. emocje już sięgały zenitu: „Zarząd Kaliskiego Podokręgu Lekkoatletycznego prosi o pozwolenie rozpoczęcia treningów na stadionie (bieżni) ze względu na zbliżający się czas otwarcia stadionu i w związku z tym mających się odbyć imprez sportowych” – mówi jeden z zachowanych dokumentów.     Ostatecznie w obrębie nowego obiektu znalazły się: boisko futbolowe (jak pisano przed wojną: „fudbolowe”), obsiane trawą z wyznaczonymi wapnem polami i bramkami; bieżnia dług. 500 m i szer. 6 m z uwałowaniem 5 cm, wysypana szlaką tłuczoną i dobrym koksem; plac do lekkiej atletyki oraz cyklodrom, od którego wszystko się zaczęło. Koszt inwestycji – bez trybun, oparkowania, szaletów i wzmocnienia wałów – obliczono na 33 tys. zł. Taki stadion jest wymieniany w przewodniku po Kaliszu Władysława Kwiatkowskiego z 1932 r. „Wprost prowadzi alejka do oranżerii i domku szwajcarskiego, na lewo przez mostek do parku sportowego [korty tenisowe] i stadionu z wielkim cyklodromem”.
Mimo że rozliczenie kosztów budowy ciągnęło się latami (jeszcze w 1931 r. (!) Jan Broda zwracał się do magistratu o uregulowanie 244 zł, których wypłatę miasto wstrzymało dla „uskutecznienia poprawek”), inwestycja przyniosła Kaliszowi chlubę. Teraz to do nas zwracano się o radę i podpowiedzi, jak stawiać stadion z cyklodromem; pytał o to m.in. Ostrów. Jak jest dzisiaj, niestety, wszyscy wiemy.   

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do