Stwórzmy województwo środkowopolskie

Rozmowa z Piotrem Kaletą, posłem Prawa i Sprawiedliwości

– Na każdym oficjalnym spotkaniu mówi Pan o województwie. Dlaczego jest to tak ważne?
– Po pierwsze dlatego, że Kalisz na to zasługuje. To drugie co do wielkości miasto Wielkopolski. Ale można też spojrzeć na problem w ten sposób – nikt lepiej nie wyda pieniędzy przechodzących przez województwo niż samorządy, które są najbliżej ludzi. Co włodarze w Poznaniu mogą wiedzieć na temat potrzeb mieszkańców np. Ostrzeszowa czy Kępna? Można oczywiście przekonywać, że do tego potrzebni są sprawni przedstawiciele, radni województwa, którzy potrafią zabiegać o swój region. To prawda. Ale jeśli są mniej aktywni? A jeśli Poznań woli jednak lokować środki u siebie, co już się dzieje? Przykład – zbiornik w Wielowsi Klasztornej, który nie może doczekać się realizacji od wielu lat. Zawsze są jakieś pilniejsze potrzeby.

– Po latach ciszy wokół województwa temat ponownie odżywa...
– Jeśli mamy o tym rozmawiać, to właśnie teraz, ponieważ rząd chce dokonać korekty podziału administracyjnego kraju. Mówi się o trzech nowych bytach: środkowopomorskim, warszawskim oraz częstochowskim.
Oczywiście w naszym przypadku pojawia się pytanie: czy powstanie województwa środkowopolskiego byłoby z korzyścią dla regionu?

– Pytanie retoryczne...
– Oczywiście, ale w tej kwestii muszą wypowiedzieć się fachowcy, samorządowcy i mieszkańcy. Rozpocząłem już akcje konsultacji, kieruję pisma do włodarzy samorządów, które są w obrębie byłego województwa kaliskiego, ale może należałoby w tych planach ująć również miejscowości powiatu sieradzkiego? Zwrócić się z pytaniem, czy ościenne samorządy widzą sens powołania takiego tworu administracyjnego? Oczywiście mam świadomość, że nie wszystkim taka inicjatywa może się podobać. Jarocin może chcieć związku z Poznaniem, Ostrów Wielkopolski może mieć swoje ambicje. Dlatego o tym trzeba rozmawiać.
 
– Jeszcze w kampanii wyborczej poruszałem ten temat w rozmowach z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Mówiąc szczerze, nie wszyscy byli zwolennikami korekt administracyjnych. Pojawiał się argument, że nowy rząd zmieni obecnie obowiązujący model polaryzacyjno-dyfuzyjny, w którym gros środków trafia do dużych aglomeracji, na bardziej sprawiedliwy model zrównoważonego rozwoju, gdzie środki w dużej części będą trafiać również do mniejszych ośrodków, m.in. takich jak Kalisz. 
– To prawda, ta polityka ma się zmienić. Ale faktem jest, że Kalisz rozwijał się najlepiej, kiedy miał status miasta wojewódzkiego. Teraz jesteśmy, mówiąc brzydko, „ogrywani” przez Poznań. Jestem pewny, że Kalisz znacznie lepiej poradziłby sobie ze swoimi problemami, gdyby był miastem wojewódzkim. Pomijam całkowicie względy ambicjonalne. To, by Kalisz miał swojego wojewodę czy sejmik. Najważniejsza jest kwestia, czy nam się to opłaci z punktu widzenia zwykłego obywatela?

– Od lat piszemy o tym, jak Kalisz jest dyskryminowany w podziale środków...
–  To nie ulega wątpliwości...

– W 1998 r. ważyły się losy województwa kaliskiego, za rządów Jerzego Buzka. Wtedy kaliszanie nie wykazali zbyt wielkiej determinacji, jak np. mieszkańcy opolskiego, którzy wywalczyli swoje województwo. Wierzy Pan, że obecnie poparcie dla tej idei będzie  większe? Taką potrzebę widzą np. kaliscy przedsiębiorcy.
– Ja dostrzegam większe zainteresowanie mieszkańców lokalnymi problemami i to nie tylko w związku z wyborami. W Południowej Wielkopolsce mamy np. problem dróg, który w dużej części wynika z istniejącego podziału administracyjnego. Drogi nie powstają, bo środki trafiają do metropolii.  A jak ważna jest dobra komunikacja dla rozwoju miasta i regionu, nie trzeba nikogo przekonywać. To jeden z licznych argumentów na rzecz nowego województwa.  I o tym się teraz mówi.
W tych konsultacjach z samorządami chciałbym już przedstawiać konkretne informacje, jak nasz region mógłby na tym zyskać. Jakie to mogłyby być środki na konkretne inwestycje. To mój priorytet. 

Więcej w Życiu Kalisza