
W wielu krajach są przysmakiem, a nawet podstawą diety. Bogatym źródłem łatwo przyswajalnego białka. Dobrze wysmażone z oliwą, cytryną i dodatkiem chili są (ponoć) doskonałe. I choć trudno sobie wyobrazić, aby świerszcze, bo
o nich mowa między innymi, w Polsce zastąpiły schabowego, to faktem jest, że coraz więcej osób włącza owady do swojej diety, a restauracje wzbogacają nimi menu. W Polsce jest trzech „producentów” owadów – w tym jeden w Kaliszu.
– Swoją firmę prowadzę od 1998 roku, ale dopiero kilka lat temu, za namową naszych klientów, wprowadziliśmy owady do swojego menu. Przekonywali nas głównie ci, którzy podróżowali do krajów azjatyckich, gdzie jedzenie owadów nie jest niczym niezwykłym. Spróbowaliśmy i okazało się, że warto – mówi Paweł Jałowicz, 38-letni przedsiębiorca, „producent” owadów z Kalisza.
Firma z pasji
Już jako kilkuletni chłopak uganiał się po łące za motylami, chrząszczami i podobnymi stworzeniami. Mając lat kilkanaście, zainteresował się hodowlą pająków ptaszników, a w konsekwencji również świerszczy, które są podstawą ich diety.
– W latach 90. w Polsce nie było hodowców świerszczy, trzeba było je sprowadzać z zagranicy. Były więc drogie. Pomyślałem zatem, że dla obniżenia kosztów warto hodować je samemu. Więc robiłem to na własne potrzeby, ale wkrótce kolega, również miłośnik ptaszników, poprosił mnie, abym hodował świerszcze również dla niego. Taki był początek tego mojego biznesu – wspomina Paweł Jałowicz.
I tak rozszerzał się krąg zainteresowanych, baza klientów rosła, pojawiali się kolejni hodowcy – jaszczurek, pająków, sklepy zoologiczne. Dziś „Imperator”, bo tak nazywa się firma Jałowiczów, hoduje osiem gatunków owadów, a sprzedaż idzie w miliony sztuk. To świerszcze, szarańcza, mącznik, drewnojad, karaczan brazylijski, dubia i madagaskarski czy mól woskowy. Firma Jałowiczów to jedna z trzech tego typu w Polsce.
Jak podkreśla pan Paweł, jego biznes zrodził się z pasji. – Oczywiście robimy to dla pieniędzy, ale najpierw była, i nadal jest, pasja. Pasja jest najważniejsza, a pieniądze są niejako przy okazji. Bez pasji nie da się prowadzić tego biznesu. Dlaczego? Bo my nie możemy powiedzieć „dziś odpoczywamy, bo nam się nie chce”. Przy hodowli kilku milionów owadów nie może się nie chcieć – podkreśla.
Od początku nie było łatwo, tym bardziej że nie ma żadnych poradników na ten temat, a informacje ze stron internetowych „Jak hodować owady” są czasami bardzo mylące.
– W tej branży o sukcesie decydują niuanse. Przez rok próbowaliśmy rozwinąć hodowlę nowego owada, ale bez efektu. Potem okazało się, że wystarczyła zmiana wilgotności o jeden procent i hodowla ruszyła z miejsca. Przez kilkanaście lat obserwuję i eksperymentuję. Z temperaturą, wilgotnością, rodzajem pokarmów, czyli różnymi rodzajami mieszanek zbóż i warzyw, a nawet postaciami, w jakich je podajemy. Know how swej firmy tworzyłem sam, stale eksperymentując. Bez dnia przerwy, bez urlopu – dodaje.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Pozdrowienia i buziaki dla „skorpiona” ;-)