
W 1882 r. Kalisz miał 49 majstrów obuwia damskiego i 62 męskiego; liczba czeladników szła w setki. Tradycja dobrej roboty rzemieślniczej była ciągle żywa, tak jak historia szewskich jatek na kaliskim rynku
Jak w przypadku wielu in-
nych kaliskich historii, i tę zaczął spisywać niezastąpiony Adam Chodyński. On to w „Kaliszaninie” z 1882 r. zamieścił wieloodcinkowy cykl, w którym rzetelnie, z dostępnych sobie materiałów opisał dzieje szewskiego cechu w mieście nad Prosną. Korzyść tym większa, że przy okazji odnajdujemy szereg ważkich informacji, dotyczących zabudowy placu wokół ratusza.
Tam, gdzie odwach
Przez kilka wieków w Kaliszu mogło pracować tylko 24 majstrów buta. Wynikało to z przywilejów nadanych w 1567 r. przez Zygmunta Augusta. Zapis potwierdzony kolejno przez Zygmunta III i Władysława IV skreśliła dopiero w 1782 r. Komisja Dobrego Porządku. Mniej więcej z tego czasu pochodzi słynny opis grodu dokonany przez „Dwóch Ichmość Szlachtę i Woźnego na Rekwizycyją Szlachetnego Magistratu uczyniona”. Tamże można przeczytać: „Ratusz, który stoi na przodku miasta, murowany; naprzód idąc z jatek białych, na których (…) są górne jatki szewskie, z których idąc, widzieliśmy sklep dolny zrujnowany, gnojem i facessami różnymi zawalony, bez drzwi i schodów, w którym filary powyłamywane (pisownia uwspółcześniona)”. Opis brudu, trzeba przyznać, współczesnych może przyprawić o ból głowy. Jatki białe to budy sprzedaży pieczywa, wymieniona siedziba urzędu spaliła się w „wielkiej pogorzeli” 1792 r. W tych samych płomieniach zniknęły, przylegające do jej murów, dawne kramy postawione w miejscu domu podarowanego przez kaliskiego obywatela Marcina Cegasa. Na ich piętrze (kolejnym?) miała się mieścić duża sala, o którą starania czynili ewangelicy.
Po raz wtóry szewcy ze swoimi budkami wkraczają na dziejową arenę w kwietniu 1814 r., kiedy miejska władza rozpoczęła budowę odwachu na rynku. Chodyński lokalizuje go tam, gdzie „poprzednio stały kramy szewskie na terytorium darowanym przez Cegasa” i dodaje „w tym miejscu, gdzie dotąd stoi odwach”. Znany zatem z przekazów ikonograficznych klasycystyczny budynek z kolumnowym portykiem, autorstwa Franciszka Reinsteina, jest przerobionym drugim gmachem odwachu.
Szewcy o swój kawałek rynku procesowali się długo, podnosząc argument „używalności placu od niepamiętnych czasów”. Wypominano, że jeszcze rząd pruski obiecywał odbudowę ich kramów. Protesty okazały się bezskuteczne. Odwach stanął w 1815 r. Szewcy na rynek już nie wrócili, choć nazwa jednej z uliczek dobrze podpowiada, w jakiej okolicy miasta niegdyś można było kupić buty.
O dobrej robocie znalezionej w trumnach
W jaki sposób w dawnym Kaliszu można było zostać szewcem? Kolejne przywileje rozstrzygały tę kwestię jasno. Najstarszy z nich, wydany przez Zygmunta Augusta, stwierdza: „Ponieważ jatek szewskich jest 24, [kandydat] winien pochodzić z rodziców poczciwych i być katolikiem, ma on sobie jatkę kupić, bractwo szewskie przyjąć, dowody tak urodzenia swego, nauki, jak i wędrówki [praktykowana od średniowiecza droga nauki zawodu] okazać, aby dać dowód swego prowadzenia; musi najpierw w Kaliszu przez rok i sześć tygodni pracować i sztukę majstrowską od dwóch lat w cechu tutejszym ustanowioną swym kosztem zrobić (…)”. Na ocenianą pracę składały się: para butów tzw. wielkich (staropolskie: skurnie), dwa razy szyta po prusku, z wyłogami ze skóry czerwonej litewskiej; mniejsze buty (skurzenki) na paskach, także z wyłogami czerwonymi oraz siedem par trzewików męskich, na których wykonanie czeladnik miał siedem dni. Tylko historyk mody może rozstrzygnąć, jak dokładnie takie cuda wyglądały. Jedno jest pewne, takich butów nie kupowano na jeden sezon.
Inne, oryginalne przykłady starego rzemiosła podaje Chodyński. Historyk opiera się przy tym na własnych spostrzeżeniach wyniesionych z krypt kościoła św. Mikołaja: „(…) sam widziałem niegdyś w kilku trumnach stojących w podziemiach grobowych kaliskiego kościoła św. Mikołaja prześliczne trzewiczki z czerwonego aksamitu, obłożone złotemi galonami, na pięknie wyrobionych korciczkach, ale o wysokości umiarkowanej i bez ukrytych podkładek [zawoalowany przytyk do XIX-wiecznej mody]”. Dalsze informacje wzięte z tej samej narracji ucieszą niejednego poszukiwacza legend. Otóż, według Chodyńskiego, trzewiczki z czerwonego aksamitu pochodziły z trumien „młodych dziewic”. Co ponadto zobaczył badacz w środku? Nie odmówimy sobie dalszego ciągu cytatu z XIX-wiecznego romantyka: „Brutalna ręka zniszczenia grobowego uszanowała piękne włosy panienek, zwinięte w drobne pierścienie, które posypała warstwą śmiertelnego pyłu (…)”. Na wiekach trumien panienek srebrnymi ćwieczkami wybito rok 1683 i na drugiej 1705.
Majstrowie
Historia przechowała kilka nazwisk najznamienitszych kaliskich mistrzów dratwy. „Kaliszanin” z 1871 r. informował o gustownych, z wybornej hamburskiej skóry wyrabianych kamaszach z zakładu pana Porto. Podobno znajdowały one licznych nabywców. Pięć lat później zachwalano obuwie pana Drygasa (niestety brak imienia), które zyskało powszechne uznanie na rzemieślniczej wystawie w Warszawie. Szewca Drygasa śmiało można uznać za pierwszego znanego nam przedsiębiorcę w swojej branży. Miał on zatrudniać kilkudziesięciu robotników i wysyłać „wielkie” transporty butów do Cesarstwa (Rosji) i Niemiec. Z tego samego roku pochodzi anons Jana Gozdeckiego, z którego dowiadujemy się, na jakiej podstawie uwzględniano reklamacje: „Obuwie z mego zakładu wychodzące i opieczętowane własną moją pieczęcią i tylko za takowe poręczam”. Protest w sprawie placu na rynku (1814 r.) prowadzili majstrowie: Dobrowolski, Neugebauer i Wiesiołowski. Z kolei w czasach współczesnych Chodyńskiemu (1882 r.) największym uznaniem cieszyły się buty męskie wyrobu Wincentego Konatowicza i nadal Drygasa oraz damskie sprawiane przez panów Galewicza, Skowrońskich (ojca i syna) i Tarchalskiego.
Wraz z rozwojem miasta, jak również wraz ze złagodzeniem przepisów cechowych, liczba szewców w grodzie nad Prosną systematycznie rosła. Według magistrackich spisów, w 1634 r. majstrów było ogółem (szewstwo damskie i męskie) 23, w 1815 r. damskich – 30, męskich – 31, a w 1882 r. – odpowiednio – 49 i 62. Dawne rejestry uzupełnijmy danymi z międzywojennego przewodnika. W tym czasie w Kaliszu działało 152 warsztatów i lokali sprzedaży obuwia. Osobno skatalogowano wyrób trepów, pantofli i bamboszy (22 zakłady).
Na łamach „Gazety Kaliskiej” z lat 20. nadal reklamował się szewc Drygas – znak kontynuowania rodzinnej tradycji. Rzemieślnik w lipcu 1927 r. przy ul. Wrocławskiej (ob. Śródmiejska) sprzedawał „pantofelki płócienne damskie poniżej kosztu” oraz handlował męskimi trzewikami amerykańskimi (13, 50 zł za parę, nr 26, 27, 27 i pół). Rynek podbijały duże firmy. Obok lokalnych adresów można znaleźć ogłoszenie „znanych ze swej trwałości i elegancji, wszechświatowej sławy” rosyjskie kalosze śniegowe marki Resinotrust.
Na marginesie. Zastanawia zbieżność między nazwiskiem pierwszego ofiarodawcy kaliskich szewców Marcina Cegasa (zapisywanego przez Chodyńskiego również jako Cygas) a przewijającym się stale w dziejach mistrzem Drygasem. Nie można wykluczyć, że doszło do pomyłki w odczytywaniu starego nazwiska.
Z dziejów powojennych
Kaliski cech szewski i zawodów pokrewnych [pantoflarstwo, cholewkarstwo] reaktywowano w 1945 r. Pierwsze posiedzenie mistrzów szycia butów – czego dowiadujemy się z dokumentów zachowanych w Archiwum Państwowym – odbyło się we wrześniu tego roku w sali Stowarzyszenia Rzemieślników Chrześcijańskich (ul. Piekarska) i wzięło w nim udział 16 osób, m.in. Michał Łaźny, Tadeusz Malanowski, Kazimierz Nowicki, Józef Krajewski, Szczepan Salomon, Zenon i Antoni Tarchalscy. Pierwszy egzamin na czeladników odbył się 22 marca 1947 r.
Ile dzisiaj mamy szewskich majstrów, trudno dociec. Nie ma już obowiązku cechowej przynależności, więc w kilku punktach naprawy obuwia tylko wzruszano ramionami. Sami dotarliśmy pod adres przy 3 Maja, ale kilkuwiekowej historii tutaj nikt już nie potrafi uzupełnić.
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie