Reklama

Tak kończyło się międzywojnie

26/08/2011 10:59

Łagodnie przypominając o nieubłaganym końcu letniego wypoczynku, dzisiaj przybliżamy dzieje Szkoły Podstawowej nr 13 przy ul. Kordeckiego. Niepozorny budynek był ostatnią placówką oświatową oddaną przed wojną w Kaliszu

Długa, parterowa rypinkowska szkoła przypomina barak. Widać to szczególnie, gdy spojrzy się na nieotynkowaną elewację boczną od strony miniogródka, gdzie do dzisiaj uczniowie spotykają się na wspólnych zabawach. Ten fragment zieleni skryty za furtką jest jakiś nienowoczesny, bardziej swojski, w najlepszym znaczeniu tego słowa środowiskowy. Placówka przy ul. Kordeckiego ma właśnie taki charakter, mimo że prawie dziesięć lat temu otynkowana fasada z dobudowaną miniwiatą, delikatnie odświeżyły jej wygląd. Wystarczy jednak wejść w obszerny korytarz, aby się przekonać, że to szkoła maleńka i na pewno „dawno” budowana. Dawno w tym przypadku oznacza 1938 r.

Entuzjazm
Właśnie upływały ostatnie miesiące pokoju, ale gazety pełne już były szczytnych haseł o potędze militarnej polskiej armii i rysunkowych żartów z coraz groźniejszej międzynarodowej sytuacji politycznej. Tymczasem w mieście nad Prosną nadal podtrzymywano optymizm z osiągnięć dekad wolności. Entuzjazmował się dziennikarz: „Kalisz?! No, nasz poczciwy, stary Kalisz w tej chwili przeżywa pod tym względem [dobrego zarządzania i gospodarowania] wyjątkowo pomyślne dla siebie czasy! (…) Wybudowaliśmy wielką centralę elektryczną [elektrownia Piwonice], dzięki inicjatywie i twardej jak stal woli inż. Bujnickiego, obecnego prezydenta miasta, wzniesiony został przepiękny, na europejską skalę pomyślany pawilon Szpitala Międzykomunalnego [przy ul. Toruńskiej], dzięki staraniom, pilności i metodyczności prac dyr. d-ra Radwana, wreszcie wiele gmachów szkolnych zawdzięcza nasze miasto panu inspektorowi Borzęckiemu, który doprawdy z mazurskim uporem, swadą i niezwykłym sprytem umie tak jakoś temi sprawami pokierować na Radzie Miejskiej, że szkoły w Kaliszu, słowo daję, wyrastają jak grzyby po deszczu” („Gazeta Kaliska, luty 1938). 

Decyzja
Skąd się wziął zgrzebny barak przy ul. Kordeckiego? Z zeszytów (wytycznych) ówczesnego Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia. Jak wynika z dokumentów zachowanych w Archiwum Państwowym w Kaliszu, był to rodzaj gotowych wzorów wskazujących, jak ma wyglądać polska szkoła powszechna. Umowę na budowę placówki na Rypinku ówczesny zarząd miasta zawarł w październiku 1937 r. ze znanym w okresie międzywojennym Przedsiębiorstwem Budowlanym Józef Cegła i Jan Czerniecki. Decyzja w sprawie organizacji 7-klasowej szkoły w tej dzielnicy zapadła w magistracie trzy lata wcześniej, „z tym zastrzeżeniem, że liczba oddziałów w niej nie przekroczy czternastu”. Według obliczeń Inspektora Szkolnego Kalisza, Rypinek miał wtedy 620 dzieci w wieku szkolnym.
Jak w przypadku dwóch innych placówek, nr 9 przy ul. Żwirki i Wigury (w marcu 1938 r. otrzymała ona imię Józefa Piłsudskiego) oraz im. Sławomira Czerwińskiego przy ul. Pomorskiej (oddana w lutym 1938 r.), Kalisz korzystał przy powstawaniu inwestycji z pomocy Towarzystwa Popierania Budowy Szkół Powszechnych. Rozwój szkolnictwa dla państwa „wskrzeszonego” po dziesięcioleciach zaborów należał do priorytetów. Tylko w okręgu warszawskim Kuratorium Oświaty, do którego należało nasze miasto, w 1937 r. towarzystwo miało się przyczynić do budowy 1600 izb i 170 „nowoczesnych” gmachów szkolnych. Rypinkowski wtedy również do nich należał.

Rzemieślnicy
Gmach w stanie surowym wprawdzie stanął na początku1938 r. (zachował się wzorowo utrzymany dziennik budowy), ale dalsze prace się przeciągały. Jeszcze we wrześniu 1938 r. prezydent Ignacy Bujnicki wydał polecenie uruchomienia z „nadzwyczajnego” budżetu miasta środków związanych z budową, wykończeniem i wyposażeniem szkoły. Z tego samego miesiąca pochodzi pismo z Zarządu Lasów Miasta Kalisza w sprawie drewna na ogrodzenie, które  dzisiaj może być ciekawe tylko ze względu na specyfikę języka: „Zarząd lasów komunikuje, że potrzebnych łat kantowych do ogrodzenia szkoły nr 13 na Rypinku z braku takowych dostarczyć nie może. Możemy dostarczyć desek 20 mlm grubych, lecz różnej szerokości 8 – 20 cm. Chcąc oberżnąć wymienione deski na możliwie równą szerokość, musielibyśmy zepsuć wiele materiałów”. Jak ostatecznie sprawa pierwotnego ogrodzenia się zakończyła, będę pewnie pamiętać starsi mieszkańcy Rypinka (być może dawni uczniowie). Z zachowanym dokumentów wynika, że zdecydowano się siatkę drucianą. W Kaliskiej Fabryce Ogrodzeń Drucianych i Tkanin Metalowych Kardolińskiego zamówiono 80 metrów bieżących materiału, w tym jedną bramę. Znane są także nazwiska innych rzemieślników, którzy uczestniczyli w pracach przy szkole i jej wyposażaniu. Firma Rockmana z ul. Babinej dostarczyła dwa żeliwne emaliowane kotły, zakład malarski Krótkopada z ul. Pułaskiego zajął się zagruntowaniem i wybieleniem ścian oraz położeniem lamperii. Oszklenie okien powierzono Preisowi z ul. Jabłkowskiego. Kafle zamówiono u rynkowego potentata Edwarda Hermana (na jego papierach firmowych oprócz secesyjnego pieca i damy bujającej się w fotelu można było znaleźć nadruk: Firma istnieje od 1858 r.). Instalacje elektryczne poprowadził Jan Buchholz.

Tablice z linoleum
i spluwaczki
Współczesnego ucznia wizyta w klasach tamtej nowoczesnej szkole zapewne by zdziwiła. Do warszawskiej firmy Thonet-Modus wysłano zamówienie na: 189 ławek, 8 stołów (katedr) dla nauczycieli, 26 krzeseł, 24 stoliki uczniowskie i 49 krzeseł do tychże stolików. Ostatecznie ławki wykonywali kaliscy stolarze (Walczyński, Ziembicki, Kulczyński). Ponadto w klasach stało 30 tablic z linoleum, w tym jedna liniowana do nauki śpiewu. Do wyposażenia należały także kubły toaletowe emaliowane białe z uchwytem i rączką ze trzciny oraz… 13 spluwaczek.

Rozpoczęcie nauki     
W 1938 r. decyzją ministra rok szkolny rozpoczynał się 5 września. Relacjonowała „Gazeta Kaliska”: „Już w sobotę było widać na ulicy pełno młodzieży, a z każdego pociągu przyjeżdżały całe karawany dorożek obładowane pakunkami i młodzieżą. Tak ferie się skończyły (…) od poniedziałku należy się spodziewać wzmożonego ruchu w księgarniach”.
Czy do nowo przygotowanej placówki uczniowie przyszli także we wrześniu? Kronika szkolna podaje, że tak. Brak jednak na ten temat wzmianki w miejscowych gazetach, co dziwi, bo zawsze lubiano się chwalić podobnymi inwestycjami. Np. szkołę na Chmielniku ( przy ul. Pomorskiej) otwierano z prawdziwą pompą. Odbiór rypinkowskiego budynku, jak mówią dokumenty, nastąpił dopiero 22 listopada 1938 r.
Według kroniki w latach wojny gmach został przebudowany na koszary dla „zniemczanej młodzieży znad Morza Czarnego”. Czy wtedy pierwotne ściany z muru pruskiego (drewniana konstrukcja wypełniona cegłą, czasem gliną) zastąpiono obecnymi? Dzisiaj konstrukcji szachulcowej nie widać. Bodaj również przed wojną stanęły dwa budyneczki naprzeciwko szkoły – dla woźnego i ministołówka służąca dożywianiu dzieci – w późniejszych latach wykorzystywane również jako harcówka i gabinet higienistki.
Pierwszym dyrektorem placówki został doświadczony pedagog Tadeusz Grossman, który po powrocie z oflagu prowadził ją do 1958 r.

Przed nowym?
Czasy współczesne do tej historii dołożyły budowę pawilonu z pięcioma izbami lekcyjnymi i salą gimnastyczną (biały budynek w głębi, 1959 r.) oraz boiska (1970-72). Pawilon przez jakiś czas zajmowany przez policję (i zdewastowany) dzisiaj z powrotem służy uczniom, tym najmłodszym (klasy 1-3). Starsi uczą się w głównym budynku. Na rok szkolny 20011/2012 zapisano tutaj w sumie 175 dzieci.
Jaki będzie dalszy los starego gmachu? Waży się on co najmniej od 2000 r., kiedy rypinkowską szkołę próbowano nawet zamknąć. Dzisiaj do tamtych planów nikt nie wraca, częściej natomiast mówi się o zburzeniu przedwojennego baraku i postawieniu nowoczesnego oddziału szkolno-przedszkolnego. Na wpisanie tej inwestycji w budżet miasta przy Kordeckiego czekają kolejny rok.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz


 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do