Kazimierz Henke tresuje psy od 1977 r. Teraz jego szkoła tresury obchodzi 30-lecie działalności; wciąż pozostaje jedyną w Kaliszu i jedną z nielicznych w Wielkopolsce. Na pytanie, ile psów wyszkolił w swoim życiu, pan Kazimierz odpowiada: – Nie liczyłem dokładnie, ale myślę, że około tysiąca
– Kiedyś pracowałem w milicji, w wydziale kryminalnym i miałem najlepszego psa tropiącego w Polsce. Pisały o tym wszystkie gazety. Potem szkoliłem psy w Związku Kynologicznym. Ćwiczenia odbywały się na dawnym basenie odkrytym i w straży pożarnej. W 1995 r. przeszedłem na policyjną emeryturę i poświęciłem się już tylko psom – wspomina.
Od tego czasu prowadzi prywatną szkołę tresury, choć nadal współpracuje ze Związkiem Kynologicznym. To istotne dla klientów, którymi niejednokrotnie są hodowcy psów, oczekujący od tresera pełnego profesjonalizmu. Ważny jest też certyfikat, który byłby honorowany w całej Polsce i poza jej granicami. Pies, który odbył szkolenie, zdaje potem egzamin przed sędzią kynologicznym. Właściwie zdają go obaj – pies i jego właściciel. Niewiele tu miejsca na uznaniowość: egzaminacyjne wymogi są dokładnie określone przepisami. Maksymalnie można zdobyć 200 punktów. Pies Cezar, który stoi obok i przysłuchuje się naszej rozmowie, zupełnie jakby rozumiał jej treść, zdobył ich 196. To dużo, ale nie jest to jeszcze szczyt możliwości – ani Cezara, ani jego właściciela, ani też tresera. Cezar to tylko jeden z wielu zdolnych młodych psów, które w ciągu tych wszystkich lat przeszły przez szkołę pana Kazimierza
Komentarze opinie