
Mateusz Halak
Niemal równo 101 lat temu, II Rzeczpospolita straciła swojego pierwszego prezydenta. Gabriel Narutowicz zginął z rąk zamachowca 16 grudnia 1922 roku. Na mapie Kalisza, ulica której patronuje pierwszy prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, to drobnych rozmiarów uliczka, aczkolwiek o wcale niemałej historii. Patrzymy i czytamy mury kamienic. Tożsamość ulicy to także jej architektura.
Przed strzałem w głowę państwa
Ogrodowska, a więc dzisiejsza Narutowicza, na planie miasta z 1785 r. nie posiada jeszcze nazwy. Na tymże planie Ogrodowska (nazwa nadana w XIX wieku) odchodzi od Wrocławskiej, biegnie równolegle do odcinka murów miejskich, od których oddziela ją pas drewnianych zabudowań i dochodzi do Starego Końskiego Targu, a więc dzisiejszego Rozmarku.
Na planie z 1824 r. dzisiejsza Narutowicza nazywa się Konna, przypuszczalnie od wspomnianego Końskiego Targu, na którym kiedyś istotnie końmi handlowano. Na końcu ulicy był przerzucony most przez Babinkę, prowadzący na skraj Piskorzewia, a stąd – przez bród na Prośnie do ówczesnej wsi Ogrody. Most na Prośnie pojawił się dopiero w początkach ubiegłego stulecia. Inną ulicą prowadzącą wędrowca suchą stopą od dzisiejszej Śródmiejskiej na Ogrody (pozostające do 1906 roku wsią) była ulica Nowoogrodowska – dzisiejsza Tadeusza Kościuszki.
W latach siedemdziesiątych XIX wieku, jak sugerowano na łamach „Kaliszanina”, Ogrodowska powinna zmienić nazwę na „ulicę Weigta” – znanego piwowara, który na trunku tym zrobił kolosalny majątek i do którego należała wówczas większość domów na tej ulicy. Wtedy też ulica, traktowana jako peryferyjna, była mocno zaniedbana, pełna kałuż w starym bruku, bez chodników i oczywiście bez żadnego oświetlenia. Uporządkowano ją dopiero w 1875 r. W tym samym roku w magazynie i lodowni dawnego browaru Weigta powstała parowa fabryka cykorii. Założyciele – Bernard Baumgart, Abraham Wróblewski i Markus Vogel nadali jej nazwę „B. Baumgart et Comp”. Na przełomie wieków stały przy ulicy domy Linkego i Fedeckiego. W jednym z nich mieścił się „Zakład Naukowy Żeński” Marii Klimaszewskiej, cieszący się w mieście i okolicy znacznym uznaniem. Do pierwszej wojny na Ogrodowskiej znajdowało się rosyjskie gimnazjum żeńskie, w którym od 1915 r., kiedy własny lokal zajęty został przez wojsko niemieckie, pracowała polska szkoła handlowa późniejsze Liceum im. Tadeusza Kościuszki.
Przez dzielnicę żydowską
Trudno dziś zrozumieć, dlaczego właśnie tę okolicę upatrzono sobie na miejsce dla szkół i to jeszcze dla przyzwoitych panienek. Najbliższe sąsiedztwo – Koński Targ, na którym nota bene już od dawna końmi nie handlowano – był tradycyjnym miejscem postoju ciężkich frachtowych wozów, a od 1905 r. dorożek konnych. A że w okolicznych budynkach mieściły się knajpki, nie najlepszej zresztą reputacji i kategorii, a sami bywalcy tych miejsc nie wylewali (gorzałki oczywiście) za kołnierz i mieli opinię raczej porywczych – toteż awantury na Rozmarku nie należały do rzadkości, a wizyty policji zdarzały się tu częściej niż gdzie indziej. W sierpniu 1914 r. Rozmarek ze swym barwnym i hałaśliwym otoczeniem oraz ulica Ogrodowska legły w gruzach. Na Ogrodowskiej ocalał jedynie jeden budynek, tuż nad Babinką; istnieje z resztą po dziś dzień, nęcąc co bardziej głodnych 24 godzinnym wyszynkiem. Część pozostałych budynków nadawała się na szczęście do odbudowy. Jako dowód podaje się, że tuż po wyzwoleniu Ogrodowska stała się jedną z najbardziej ruchliwych – nielicznych w śródmieściu – ulic i nabrała znaczenia, jakiego przedtem nie posiadała. W latach dwudziestych w domu pod numerem 4 mieściło się Biuro Techniczne i Dom Handlowy „Prosna”. Posiadał on wyłączność na sprzedaż detaliczną wyrobów Kaliskiej Pluszowej i Aksamitnej Manufaktury, czyli dzisiejszego „Runotexu”. W tym samym domu mieściła się palarnia kawy pod nazwą „Jowisz”, która sprzedawała kawę hurtowo i detalicznie, a także przyjmowała do palenia również... zboże”. Tu mieścił się jeden z popularniejszych w mieście zakładów nowej branży – „Nadprośniańska Fabryka Wag”. Dom dalej, pod numerem 6. zajmowała drukarnia P. Piotrowskiego oraz redakcja i administracja drukowanego tutaj „Głosu Kaliskiego” – „organu Ziemi Kaliskiej”.
Szczyt awansu osiągnęła ulica w 1932 r. Ku czci pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej, zabitego przez fanatycznego narodowca, ulica otrzymała imię Prezydenta Gabriela Narutowicza. Z biegiem kolejnych lat ranga ulicy zmalała jednak znacząco. Nie ma na niej przemysłu, nie ma ważnych instytucji. Nie ma mostu, bo i woda u jej wylotu zniknęła wraz z zasypaniem Babinki. Zabudowano tylko jej kiedyś wolny odcinek i utworzono na rogu sklep ze znaczkami pocztowymi. A sama ulica, choć otrzymała lepsze połączenie i z Piskorzewiem i dawnymi Ogrodami, jakby z tego nie skorzystała. Stała się kolejną spokojną ulicą także spokojniejszego w tym rejonie śródmieścia.
Znamienne w historii omawianej ulicy jest pozostawienie, kosztem budowy narożnej kamienicy (róg Parczewskiego i Narutowicza) skweru, który choć dzisiaj nie wyróżnia się niczym szczególnym pomiędzy wieloma zieleńcami w Kaliszu, w okresie międzywojennym, stał się oprawą dla ekspozycji zabytkowego fragmentu murów kazimierzowskich. Tak stan rzeczy utrzymał się do 1940 roku, a sam mur, widoczny na lotniczych zdjęciach miasta z lat 20. i 30. został rozbity przez Niemców w ramach „porządkowania” miasta. Szkoda, tym bardziej, że bujna dziś szata roślinna tego miejsca, byłaby doskonałą oprawą dla reliktu „pierścienia miasta”, który ocalał w ledwie kilku procentach ze swojej oryginalnej długości. Dobrze, że uspokojenie wśród tylu spraw dają tutaj poszum traw i kwiat w samotności…
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie