
Stan estetyki przestrzeni publicznej w Polsce pozostawia wiele do życzenia. 24 kwietnia 2015, Sejm przyjął ustawę potocznie nazywaną „ustawą krajobrazową” którą miesiąc później podpisał jej inicjator, Prezydent RP Bronisław Komorowski, jej oficjalny tytuł to: „Ustawa z dnia 24 kwietnia 2015 r. o zmianie niektórych ustaw w związku ze wzmocnieniem narzędzi ochrony krajobrazu”
Była to odpowiedź na problem narastającego chaosu estetycznego przestrzeni polskich gmin, istotnie zwiększającego się po roku 1990, gdy po latach gospodarki braków i niedoborów, w przestrzeni publicznej pojawiły się różnorodne reklamy. Początkowo fantazja ich twórców nie znała granic absurdu – bez zachowania jakichkolwiek reguł estetycznych i dobrego smaku. Ponieważ reklama to dźwignia handlu – szybko pojawiły się również polskie firmy zarządzane już w sposób „zachodni”, które w zakresie form i estetyki reklam swoich towarów i usług, musiały działać nie gorzej niż robi się to na zachodzie Europy, po to by mogły konkurować ze znanymi światowymi markami, które pojawiały się wówczas nagle w Polsce.
Można uznać, że standardy estetyczne reklam, były wtedy spełnione. Tak jak tego oczekiwali Polacy po okresie siermiężnej szarzyzny PRL, którzy te oczekiwania przywozili zza otwartych wreszcie dla nich granic „lepszego świata”. Nieporównywalnie gorzej było z zachowaniem elementarnych zasad estetyki, harmonii i ładu w przestrzeniach publicznych, w których lokalizowano te reklamy – mówi Monika Fołtarz, artysta Plastyk – o specjalizacji zawodowej: Wystawiennictwo (projektowanie targów i wystaw), która między innymi pracowała przez wiele lat w Wydziale Urbanistyki i Architektury Urzędu Miasta Łodzi współpracując z Zespołem Plastyka Miejskiego, oraz z Miejską Pracownią Urbanistyczną.
W efekcie tych żywiołowych procesów, przestrzeń polskich miast zostawała bardzo często zasypywana morzem wszelakich przypadkowych reklam, bez należytej i spójnej kompozycji wizualnej i prawidłowych relacji między sobą. Co gorsza, całkowicie zapominano nawet o elementarnych wymogach właściwych relacji i czytelnego kontekstu w przestrzeniach otwartych miast, nie zachowując nawet prawidłowych relacji estetycznych z budynkami i budowlami – na elewacjach których, umieszczano banery reklamowe czy inne formy przestrzenne.
Jednocześnie w ramach uwolnienia gospodarki od sztywnych regulacji socjalistycznej planowej ekonomii, likwidowano stanowiska architektów i plastyków miejskich. Tacy, którzy w II RP a nawet w PRL w większości dużych miast istnieli, a ich rangę uznawano za istotną i bardzo znaczącą dla miast. W czasach PRL nawet to pozornie dawało narzędzie by móc realizować projektowane wizje architektoniczne i plastyczne, z poszanowaniem kultury estetycznej danego miejsca, kontekstu architektoniczno-urbanistycznego, czy ochroną cennych wartości historycznych miejscowej kultury materialnej. Zdecydowanie gorzej bywało, ze skutecznym egzekwowaniem ich wytycznych i wizji, w warunkach powszechnych niedoborów wszystkiego. Gospodarczy kryzys, bieda, brak na sklepowych półkach,podstawowych towarów, szarzyzna i marazm społeczny – bardzo mocno ograniczały jakiekolwiek możliwości kształtowania estetyki na oczekiwanym wysokim poziomie. Tym bardziej zadanie Plastyka Miasta czy Architekta Miasta, jako estety/wizjonera, narzucającego odpowiedni styl i smak, jaki winny posiadać reklamy – było niesłychanie trudne. I trudno się temu dziwić, gdy szary obywatel zmagał się z brakiem wyboru jakiegokolwiek asortymentu, niezbędnego do podstawowej dla niego egzystencji. Mimo tak trudnych czasów – rola plastyka miasta i architekta miasta – była tym bardziej niesłychanie ważna. Ich wiedza z zakresu m.in. sztuk plastycznych, architektury i urbanistyki pozwalała na utrzymanie pieczy nad właściwą ,,ochroną’’ otaczających nas przestrzeni, ale i ochrony samego obywatela, który chciał konkretną własną wizję zrealizować. Bo wówczas prawdziwą ,,sztuką’’ było zrobić coś z niczego i jeszcze zachować w tym wszystkim odpowiedni walor estetyczny, klasę i smak. Tutaj wiedza i oświadczenie plastyka i architekta było niezbędne.
Ten który był zainteresowany, mógł otrzymać zarówno fachową poradę, jak i odpowiednie wytyczne do planowanych przez siebie zamierzeń. Skorzystanie z konsultacji miało tutaj wymiar podwójny. A mianowicie: nie tylko pozwalało ono właściwie ukształtować konkretną wizję i ochronić same otoczenie, w którym miało ono powstać, ale i podnieść odpowiednio rangę samego produktu, dla którego reklama ta była realizowana; w konkretnym miejscu i czasie.
Jak wspomina profesor Adam Fołtarz, ostatni Plastyk Miasta Kalisza – Czasy PRL były trudne i prawie, że niemożliwe dla realizacji takich działań. A jednak… ówczesne władze w Polsce liczyły się z opiniami osób piastujących stanowiska: plastyka czy architekta miasta. Miały one pełną świadomość tego, że właściwie zaprojektowana przestrzeń miejska jest sama w sobie ,,dobrą marką’’ miasta, która może zaprocentować w dalszym jego rozwoju, zachowując przy tym unikalny wyraz estetyczny, kulturowy, jak i wreszcie (tak bardzo ważną) tożsamość miasta – miejsca. Niestety ogólne zniechęcenie obywateli zwykłymi przyziemnymi problemami codziennego życia, tłumiły potrzebę ,,świadomości estetycznej’’. Bo skąd ją wziąć, gdy nie ma innych wzorców jak tylko te wybrakowane ,,spod lady’’ lub kolorowe artykuły – dostępne jedynie za szybkami PEWEX’ów. Ale próbowano mimo wszystko…
– Podstawowym narzędziem do realizacji tego procesu, był fakt, iż panował wówczas obyczaj, że Plastyk i Architekt Miasta, to pewien cywilizacyjny standard. W praktyce specjaliści ci byli powoływani na te stanowiska – obowiązkowo, choć nie w skutek administracyjnych nakazów, a bardziej dla zachowania dobrych obyczajów i po to by polskie miasta nie odbiegały choćby pod względem estetyki, od tych z bogatego kapitalistycznego zachodu – dodaje architekt Przemysław Wierzbicki.
Posiadali oni kompetencje do realizacji swoich zadań i egzekwowania od obywateli wyznaczanych wytycznych, m.in. na podstawie konkretnych regulacji ustalanych przez władze centralne dla polityki przestrzennej danego regionu. Wszystko zaczęło się zmieniać po roku 1990, gdy zaczęto lansować doktrynę, że wszystko ureguluje „niewidzialna ręka rynku” (w tym estetykę), a tak naprawdę okazało się, że ,,najważniejszy jest biznes i nie ważne co jest ładne, ale co się komu podoba’’. Akceptacja takiego myślenia i działania, spowodowało gigantyczny chaos estetyczny w przestrzeni publicznej polskich miast, miasteczek i wsi – co każdy z nas dzisiaj dostrzega.
Czy w warunkach wolego rynku nie reguluje się kwestii estetycznych?
– Oczywiście, że reguluje! – odpowiada artysta plastyk Monika Fołtarz. Warto spojrzeć na to, jaką wagę do estetyki i reklamy swych produktów przywiązują (szanujące tak bardzo własną markę) firmy – np. koncerny projektujące i produkujące samochody, czy też renomowane manufaktury kosmetyczne, czy wszelkich innych masowych dóbr i usług. Bardzo dobrym tego przykładem są wielkie galerie handlowe. W wielkopowierzchniowych obiektach handlowych „WOH”, już na etapie projektowania ich architektury, definiuje się ścisłe reguły estetyczne i funkcjonalne, które muszą być spełnione w danej galerii. Stanowią o jej charakterze i wizerunku. Do kontrolowania nieuniknionych zmian estetycznych i kompozycyjnych prowadzonych w poszczególnych strefach obiektu (nawet w przypadku sezonowych korekt witryn sklepowych), zarządcy galerii zatrudniają architektów i plastyków galerii. W porównaniu do estetyki polskich miast w budynkach „WOH” i ich bezpośrednim otoczeniu, reguły umowy najmu są bardzo szczegółowei ostre, a za niespełnienie ich stosowane są wobec najemców kary finansowe. W związku z tym, zasady te nie są łamane.
Patrząc na sposób kształtowania, funkcjonowania i zarządzania galeriami, nasuwa się oczywisty wniosek, że działają one jak małe, dobrze zarządzane miasta. Model ten powstał w USA, gdzie nie ma miast takich jak europejskie, zakładane w antyku czy w średniowieczu. Dlatego, dla amerykanów żyjących głównie w molochach podmiejskich osiedli domów jednorodzinnych z obowiązkowym dojazdem do nich samochodem, a spragnionych wizji dawnych miast świata, po których można było chodzić pieszo, wymyślono ich substytuty w postaci galerii handlowych (,,miasta w mieście’’). Samochód parkują w mega garażach – ale później już, wszędzie poruszają się pieszo, jak na wycieczce po dawnym Rzymie.
A jak to jest w przestrzeni miast Europy i Polski?
Czy realizacja wymogów „ustawy krajobrazowej” da szanse na poprawę estetyki przestrzeni w której żyjemy? Czy polskie miasta, w tym to jedno z najpiękniejszych polskich miast, jakim jest nasz ukochany Kalisz – ma na to realną szansę, aby móc stać się dobrą marką, samą w sobie?
Między innymi o tym, w następnej części artykułu…
Zapraszamy!
Eleonora Nowak Serwański
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie