
O znaczeniu przestrzeni publicznych, małej architektury i mebli miejskich
Jak już pisaliśmy na łamach naszej gazety, przed sześcioma laty polski Sejm przyjął ustawę potocznie nazywaną „ustawą krajobrazową” – narzędzie pozwalające na ustalenie przepisów lokalnych, określających zasady lokalizowania reklam oraz ich formę i estetykę, jak również elementów tzw. małej architektury, np. obiektów kultu religijnego, obiektów architektury ogrodowej czy obiektów codziennej rekreacji. Do tej kategorii należą też tzw. meble miejskie, np. ławki, kosze na śmieci, donice, pergole, latarnie, przystanki, tablice i ekrany informacyjne, panele wystawiennicze przybierające często artystyczne formy, itp. Przyjęcie ustawy, przy powszechnej akceptacji, jest wynikiem ogromnego problemu jakim jest chaos estetyczny (zarówno w zakresie estetyki samych reklam, jak i ogólnej estetyki), który sukcesywnie zaczął narastać w przestrzeni polskich gmin. Każda dekada zmian ustroju, pozostawiała swoja spuściznę po swoich czasach. Doprowadziło to do późniejszej degradacji szeroko pojętej estetyki polskich miast. Tak długotrwały proces zmian ukształtował zdehumanizowane przestrzenie, które zniechęcają nas do dzisiaj, do przebywania w nich, a co więcej, do troski o nie (bo tak już jest, że bardziej i chętniej dbamy o coś co jest nam potrzebne i zadbane, niż o to co zbędne i brzydkie). Monika Fołtarz, artysta plastyk, która między innymi pracowała przez wiele lat w Wydziale Urbanistyki i Architektury Urzędu Miasta Łodzi współpracując z Zespołem Plastyka Miejskiego, oraz z Miejską Pracownią Urbanistyczną i profesor Adam Fołtarz – ostatni z ówczesnych czasów Plastyk Miasta Kalisza, rozważają jak wyjść z dotychczasowego chaosu w przestrzeniach publicznych aby stały się one wykorzystane nie tylko praktycznie ale również w sposób people-friendly.
Jak zatem winno się umeblować przestrzeń i zagospodarować ją tak, aby spełniała społeczne potrzeby i oczekiwania dotyczące wielu aspektów codziennego życia w mieście, aby mieszkańcom żyło się wygodniej, ładniej, ciekawiej, nawiązując wzajemne przy tym relacje towarzyskie? Myślę, że jednym z ,,narzędzi’’ do tego, jakie może znacznie pomóc w procesie regulowania estetyki i kształtowaniu naszych miast, w zakresie standardów reklam jak i elementów małej architektury (w tym mebli miejskich) jest wspomniana ,,Ustawa Krajobrazowa’’ z 2015 r.
Monika Fołtarz. – Patrząc wstecz, na siermiężne lata, brzydota przestrzeni publicznej (chaosu reklam, niewygodnych i brzydkich mebli miejskich, czy szpecących elementów małej architektury) do niedawna wydawała się większości nam być czymś oczywistym. Była wręcz niezauważalna, bo tak bardzo się do niej przyzwyczailiśmy, że nie wyobrażaliśmy sobie, że może być ładniej, przyjaźniej, zabawniej i wygodniej. Bo przecież wszyscy się zmieniamy, rozwijamy i pragniemy czegoś innego lub nieco odmiennego, niż tego sprzed np. 20, 30 lat. Jednocześnie, już dawno zmęczeni współcześnie lansowanym – hiper nowoczesnym, surowym i zamkniętym światem społecznym (jak jeszcze do niedawna w większości korporacji) pragniemy czegoś naturalnie dostosowanego dla nas samych i przyjaznego naszemu życiu. Właśnie dlatego potrzebujemy bardzo miękko, intuicyjnie zaprojektowanych wspólnych publicznych przestrzeni, w których będziemy się czuć bardzo naturalnie i chętnie w nich spędzać czas.
Otwarte granice krajów, do których tak chętnie turystycznie wyjeżdżamy, aby zobaczyć inną kulturę, ludzi, odmienny świat a także dostęp do nowych technologii, wyboru materiałów i wszelkich innych dóbr, bardzo zaczął wpływać na naszą świadomość społeczną. Coraz częściej wiemy, jak ważna jest jakość życia w mieście, miasteczku, wsi w której żyjemy, pracujemy, uczymy się, zarabiamy, bawimy się, relaksujemy. Jak bardzo wpływa ogólna estetyka miasta, jego klimat i styl, na nasze odczuwanie miejsca, w którym spędzamy całe życie. Takie zjawisko widać w wielu europejskich i polskich miastach, gdzie istotną zmianę przyniosło np. wyremontowanie i zwężenie jezdni, czy modernizacja jakiegoś placu, który był dotychczas miejscem ,,martwym’’ i pustym. Inwestycja ta nagle pokazała mieszkańcom, że przestrzeń miejska nie musi być brzydka i chaotyczna, że może dla odmiany oddawać miejsce pieszym, mieć dobrze dobraną posadzkę, ujednolicone ławki...; mieć stoliki i inne meble miejskie (np. urządzenia do ćwiczeń), z których można zabawnie korzystać (np. grać w szachy, pokera, czy wypić kawę ze znajomymi lub podumać z książką). Że można wreszcie posiadać estetyczne kioski, latarnie, słupki wygradzające, czy kosze na śmieci itp. wszystkie bardzo ładne, schludne i spójne ze sobą, dostosowane do odpowiedniego stylu i klimatu miasta.
Chociaż jest już coraz lepiej, to niestety ocena przestrzeni publicznych polskich miast i miasteczek dalej nie zawsze wypada pomyślnie. Można zauważyć wiele rozbieżności w zakresie sposobów ich kształtowania oraz jakości wykorzystanych do ich kreacji mebli miejskich. Zjawiskiem dość powszechnym jest obecność kontrastujących ze sobą elementów, czyli stosowanie, jakby na siłę, zbyt śmiałych i kontrastujących rozwiązań, które przez krótki czas zachwycają nowatorskim kształtem i odważną kolorystyką, ale szybko okazuje się, że są niewygodne i zbyt agresywne, aby móc fajnie służyć użytkownikom oraz odpowiednio wkomponować się swoim stylem, w charakter otoczenia.
To co regularnie widzę, to fakt, iż masowo są powielane meble nowo wprowadzane do przestrzeni publicznych – o niskiej jakości i standardowych, podobnych do siebie formach, rzadko dopasowanych do charakteru stylu danego miejsca. Powszechna ,,unifikacja’’ mebli miejskich objawia się tym, że w każdym niemal miejscu, spotykamy takie same nawet jeśli znajdziemy się kilkaset kilometrów od naszego miejsca zamieszkania. W wyniku tego, mówiąc żartobliwie, przeżywamy swoistego rodzaju ,,deja vu’’, bo tracimy orientację i zaczynamy się zastanawiać: ,,jakie to miasto, które obecnie zwiedzamy? Bo wszystkie są do siebie podobne...’’. Mimo, że tradycja myślenia w Polsce o małej architekturze, jako formie sztuki w przestrzeni publicznej i ważności jej w przestrzeniach publicznych, choć sięga odległych, bo jeszcze lat powojennych, nie jest doceniana tak jak powinna. A przecież jest niesłychanie ważna, bo jest elementem wyposażenia i integralną częścią wizerunku każdego miasta, budując jej określoną ,,markę’’ i tożsamość. Niezależnie od tego, świadomość estetyki przestrzeni publicznej w polskich miastach na szczęście zaczyna wzrastać i jest coraz lepiej. Dobrym przykładem zmieniającej się świadomości (i pomysłowości) mieszkańców jednego z polskich miast, był kilka lat temu pomysł, aby wybudować w miejskiej przestrzeni publicznej element małej architektury, a mianowicie tężnię solankową. Ponieważ mieszkańcy byli zachwyceni tak nowatorską formą spędzania wspólnie czasu w przestrzeni miejskiej (ogólnodostępnej dla wszystkich, bardzo ciekawej, wpływającej na ich zdrowie, dostępnej blisko i zupełnie za darmo) pomysł ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Do dziś w całej Polsce przybywa bardzo dużo takich obiektów.
Na szczęście dzisiaj żyjemy w nieco innych czasach i świadomość społeczna, kulturowa, tym samym nasza estetyka i potrzeba przebywania w ładnych, przyjaznych dla nas, dobrze zaprojektowanych przestrzeniach, zmienia się. Musimy pamiętać, że przecież jakość i charakter przestrzeni miejskiej tworzy wiele elementów. Są to drogi i place kształtujące podstawową strukturę urbanistyczną, architekturę oraz tereny zieleni. Ale przecież prawdziwe życie miasta toczy się w zupełnie innej skali – znacznie bliższej człowiekowi, w jego najbliższym otoczeniu. Właśnie dlatego mała architektura i elementy wyposażenia dają nam poczucie bezpieczeństwa, zapewniają komfort korzystania z przestrzeni i organizują strefy wypoczynku, a często są też wyznacznikiem atrakcyjności danego miejsca – analizuje dalej Monika Fołtarz, a profesor Adam Fołtarz dodaje. – Dotychczas nie zastanawiano się w jaki sposób mieszkańcy najchętniej użytkują (lub chcieliby) taką przestrzeń. Nie analizowano w jaki sposób i w których jej fragmentach najchętniej spędzają czas, a dlaczego w innych zdecydowanie nie. I dlaczego tak jest, że mimo np. przeprowadzonych już na tym obszarze zmian w zagospodarowaniu, niektóre przestrzenie pozostają dalej jako przestrzenie martwe (choć nowe i do tego publiczne i ogólnodostępne dla każdego). Dlaczego nie są one na tyle przyjazne i zachęcające do przyjemnego, aktywnego życia w nich. Tworzenie sympatycznych, intymnych „zakątków/saloników miejskich” kształtuje poczucie więzi między mieszkańcami, np. spotkanie towarzyskie w ulubionym gronie znajomych, rozmowa z obcą osobą siedzącą obok nas, gra i zabawa ze znajomymi ale i wspólnie z innymi obcymi osobami spośród grona tej przestrzeni (którzy, siłą rzeczy, stają się już mniej obcy względem siebie). Pozwala na zaspokajanie naszych potrzeb poprawy jakości życia w miastach (zwłaszcza tych ogromnych), w których często czujemy się zbyt anonimowi. A klimat i styl tych miejsc wzmacnia naszą tożsamość, czyli poczucie przynależności do miejskiej społeczności oraz przynależności lokalnej do danego miasta, w którym na co dzień żyjemy, budując jego dobrą ,,markę’’, a więc siłę.
O „blokowiskach’’ i strefach śródmiejskich, w których zamieszkują w samodzielnych lokalach wielkie zbiorowiska lokatorów, co będzie z rewitalizowanymi przestrzeniami miast Polski i Europy, za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, czy kolejnym (podobnie jak ,,ustawa krajobrazowa’’) dodatkowym narzędziem do porządkowania i upiększania przestrzeni polskich miast, stanie się obowiązująca ,,ustawa o rewitalizacji’’ z 9 października 2015r. oraz czy również ona da szanse na realną poprawę estetyki i jakości naszego życia, w przestrzeni w której żyjemy?
Między innymi o tym, w następnej części naszego cyklu artykułów o roli estetyki w jakości życia każdego z nas. Zapraszamy!
Eleonora Nowak-Serwanski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie