
Jeśli myślisz, że słyszałeś o wyłudzaniu pieniędzy od emerytów metodą „na wnuczka” i nie dasz się oszukać, to uważaj, gdyż jest wielu, którzy tak myśleli, a potem się nabrali. Tak było z panią Teresą z Kalisza.
Oczywiście, że słyszała o metodzie „na wnuczka”, ale...
Gdy w czwartkowy poranek zadzwonił telefon, w słuchawce usłyszała dramatyczny płacz dziewczyny. Następnie głębokie i przenikliwe łkanie, z którego wyłaniały się z rozpaczliwe słowa: „Babciu, babciu....”.
Ta pierwsza łzawa scena była zagrana tak dobrze, że pani Teresie natychmiast zapracowała wyobraźnia. W jej umyśle zaczął rozgrywać się dramat z udziałem ukochanej wnuczki.
– Agusiu, to ty? – wybełkotała przerażona pani Teresa, nie domyślając się zupełnie, że właśnie zdradziła oszustce imię swojej wnuczki.
– Tak, babciu, to ja, Agusia – podchwyciła ujawnione właśnie imię oszustka, ciągle płacząc, by podtrzymywać emocje i uniemożliwić babci jakąkolwiek chłodną ocenę sytuacji.
– Babciu, miałam przed chwilą wypadek –kontynuowała, płacząc wciąż oszustka. – Potrąciłam pewną kobietę na pasach... Znów słychać łkanie... – Zabrało ją pogotowie... To była moja wina... Nie zauważyłam jej... Nie wiem, co teraz będzie... Ja mam takie słabe ubezpieczenie... Boję się, żebym nie trafiła do więzienia. Znów płacz. – Babciu, dzwonię do ciebie, bo tu jest taki młody, fajny policjant. Próbuje się z nim dogadać, ale on chce ode mnie 30 tys. za załatwienie sprawy... Powiedział, że w moim przypadku można to załatwić, a ja przy sobie nie mam takich pieniędzy. Babciu, czy możesz mi pomóc? Płacz...
– A czy dzwoniłaś do Andrzeja? (mąż Agusi) – zapytała zdenerwowana pani Teresa.
– Tak, dzwoniłam. On powiedział, żebym do was zatelefonowała, to wy pomożecie.
W tym momencie telefon został przerwany.
Pani Teresa natychmiast zawołała swojego męża Tadeusza. I równie płaczliwym głosem nieświadomie wciągnęła go w dramat.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie