
Średnia długość życia przedsiębiorstw w Polsce i na świecie waha się w granicach kilku lat. Jeśli więc kaliska firma „Wega A” mieszcząca się przy ul. Obozowej, dożyła trzydziestki i nadal się rozwija (z tej okazji ufundowali 30 magnolii posadzonych na Alei Wolności), to tak jakby spotkać człowieka, który przeżył 350 lat i nadal cieszy się pełnią sił. Gdybyśmy taką osobę spotkali, zapytalibyśmy się jak to osiągnął. Dlatego z ciekawością umawiam się na wywiad z obecnym dyrektorem WEGA A, Grzegorzem Woelke.
– Jak wygląda aktualna sytuacja z unijnymi utrudnieniami narzuconymi polskiemu transportowi?
– Okazuje się, że Unia Europejska nie jest takim idealistycznym podmiotem, jak to sobie wyobrażaliśmy. W logistyce doświadczamy tego szczególnie. Wszystko było dobrze do czasu, aż nie staliśmy się w tej branży poważną konkurencją dla podmiotów zachodnich.
– To chyba nie pierwszy taki przypadek w historii gospodarczej?
– Tak, to przypomina również sytuację z wolnym handlem w skali globalnej z epoki post Bretton Woods, kiedy to USA stały się wielkim orędownikiem wolnej wymiany gospodarczej wtedy, kiedy uzyskały już dominująca pozycję.
Dokładnie tego samego doświadczamy w Unii Europejskiej, w momencie, kiedy polskie firmy stają się w jakiejś branży liderami. Wtedy ze strony Unii wchodzi zasada „dziel i rządź”. Inaczej mówiąc rynek jest wolny, do czasu kiedy wiodące gospodarki odnoszą z tego korzyści. Jeżeli gospodarki wschodzące, przez swoją konkurencyjność i ciężką pracę, zaczynają uzyskiwać pozycję konkurencyjną, to wtedy pojawiają się „regulacje rynkowe”, „wyrównywanie szans”, itp.
– Podajmy może konkretne przykłady.
– Narzucanie płacy minimalnej dla pracowników delegowanych za granicę. Tacy pracownicy, jak np. kierowcy nie są ludźmi, którzy przenoszą swoje centrum życiowe do innego kraju, a pomimo tego kraje starej Unii starają się narzucić regulacje, by ich opodatkować u siebie.
Wydaje się, że nie jest to zgodne z wolną konkurencją, wolnym przepływem ludzi i kapitału, głoszoną przy powstaniu wspólnoty europejskiej.
– Krótko mówiąc, nie do takiej Unii, jak obecna, wchodziliśmy.
–Wchodziliśmy do Unii, głoszącej, że człowiek może swobodnie mieszkać tam, gdzie chce i pracować, tam gdzie chce. Teraz wydaje się, że znaleźliśmy się w zupełnie innym miejscu. Mamy do czynienia z czymś, na co się nie umawialiśmy.
- Jak państwu udało się w tych warunkach przetrwać 30 lat.
- Każdy kraj, powinien dążyć do tego by mieć swoją własną specjalizację gospodarczą. Dla Polaków ważną dziedziną jest logistyka.
Logistyka, transport i motoryzacja odpowiada za 10 proc. polskiego PKB. Nasza firma ulokowała się w jeszcze bardziej wąskiej dziedzinie, w transporcie specjalistycznym. W związku z pojawieniem się nowych producentów samochodowych, takich jak General Motors, powstały firmy takie jak nasza, które odpowiedziały na zapotrzebowanie przewozu wyprodukowanych samochodów.
Zaczynaliśmy skromnie, od starych samochodów, od prostych rozwiązań informatycznych, co niespodziewanie okazało się być naszym bonusem. Wyprzedziliśmy bardzo szybko przewoźników niemieckich, włoskich czy francuskich jeśli chodzi o wiek środków transportu. Za tym przyszły rozwiązania informatyczne związane z planowaniem pracy pojazdów i śledzeniem przewozów.
– Bonusem były także niższe koszty pracy.
– Rzeczywiście nie sposób pominąć tu aspektu wynagrodzeń, ale zwracam uwagę, że pracownicy delegowani nie zamierzają zmieniać swojego centrum życia. Żeby być obiektywnym do kwestii zarobku trzeba powiedzieć, że kierowcy są dzisiaj jednym z najlepiej zarabiających pracowników w Polsce. Ze względu na to, że są pracownikami mobilnymi ich wynagrodzenie kształtuje się „w połowie drogi” między zarobkami na Zachodzie, a w Polsce. Dzisiaj nie dziwią zarobki dla kierowców na poziomie 9 - 10 tys. zł netto. Oczywiście nie można zapominać o tym, że jest to praca ciężka i trudna. Praca tydzień czy nawet dwa poza domem.
– Dlaczego więc słyszę, że brakuje kierowców?
– Wraz ze zmianą ustroju załamał się system kształcenia w wielu dziedzinach, w tym kierowców. Tradycyjny model, kiedy kierowców kształciło wojsko w ramach służby wojskowej się załamał. Dzisiaj samo uzyskanie uprawnień na C+E to jest koszt około 10 tys zł. Nie mówiąc już o uprawnieniach specjalistycznych, związaną w naszej branży z załadunkiem samochodów osobowych na autolawety. W tej chwili administracja państwowa nie nadąża z przygotowywaniem kierowców. Dziwi mnie też małe zainteresowanie rodziców w stosunku do uczniów, którzy w wieku 18 czy 21 lat mogliby uzyskać te uprawnienia, następnie zrobić praktykę.
Wydaje się, że jest to interesujący zawód dla ludzi, którzy chcieliby się szybko usamodzielnić.
– A co z kobietami kierowcami?
– Coraz więcej pań zaczyna się interesować tym zawodem. Mamy w tej chwili jedną panią, która jest kierowcą.
– Widzę, że oprócz transportu samochodów również je magazynujecie.
– Tutaj w Kaliszu, za naszym biurem, mamy taki magazyn samochodów. Jest to punkt węzłowy, gdzie samochody po wyprodukowaniu oczekują na dostawę do odbiorców. Produkcja samochodów, podobnie jak każda inna, wymaga tworzenia buforów. Np. dla fabryki samochodów w Gliwicach prowadzimy operację począwszy od odebrania samochodów z taśmy produkcyjnej, przez przygotowanie go do wysyłki, transport i ewentualne magazynowanie. Samochód wyprowadzany z linii produkcyjnej musi przejechać po torze testowym, musi być oznakowany kodami. Czasami trzeba przeprowadzić procedurę eksportu czy importu poprzez granice celną.
– Czy w Polsce można już zakupić samochód przez internet z dostawą pod dom?
– W Polsce jeszcze nie, ale za granicą tak się już dzieje. Są kraje, w których samochód jest dostarczony pod dom i kierowca udziela klientowi podstawowej instrukcji oraz przekazuje kluczyki i dokumenty. Myślę, że w przyszłości salony samochodowe staną się showroomami, a zakupu dokonamy przez internet podobnie jak to się już dzieje w innych branżach. Coraz większa część handlu przenosi się do internetu. Wielu producentów mówi o tym, że w salonie będzie można zobaczyć samochód „na żywo”, a później klient będzie w domu przed komputerem konfigurował go samodzielnie.
– Czy współpracujecie również z producentami zagranicznymi?
– Nasze samochody można spotkać w całej Europie.
– Ile samochodów rocznie przewozicie?
– W najlepszych czasach Wega A przewoziła do 200 tys. samochodów osobowych rocznie.
– Jak można się w tym połapać i czy samochody nie giną?
– Nie nic nam nie ginie. To jest nasz know how, który jak już wspominałem ma 30 lat. Dzisiaj ogromna część samochodów jest produkowana na zamówienie konkretnego klienta. Gdy klient u dealera podpisze umowę, to w ciągu kilku godzin lub dni, ten samochód ma nadany indywidualny numer
i wchodzi do produkcji. Jest też znany termin, kiedy pojawi się na końcu linii produkcyjnej, kiedy pojawi się u dealera i kiedy trafi do tegoż klienta. Nie dali byśmy rady bez dobrego systemu informatycznego, gdyż autotransporter przewozi więcej niż jeden samochód. Jest to cała ogromna działalność planistyczna powiązana z satelitarnym systemem kontroli.
Proszę sobie wyobrazić, że duzi producenci samochodów mają plac magazynowy na 20 tys. samochodów, które w ciągu 3 dni trzeba wywieźć w najróżniejszych kierunkach. Na samym placu musi być precyzyjna organizacja, podobna jak w magazynie wysokiego składowania. Wyprodukowany samochód nie może być zaparkowany na jakimś przypadkowym miejscu. To miejsce zależy od tego na jak długo będzie tam przechowywany. Potem samochody trzeba pogrupować w ładunki i wywieźć. Wega A dysponuje okresowo kilkoma takimi placami w Polsce.
– Jeżeli kupię samochód w kaliskim salonie, to rozumiem, że najpierw przewinął się on przez państwa plac i transport.
– Tak, jest bardo duże prawdopodobieństwo, że tak właśnie było.
– Co jest największą trudnością dla Wegi A?
– Przeregulowanie przepisami, zwłaszcza jeśli chodzi o prawo europejskie. Po drugie bardo ciężko jest przebić się do opinii publicznej o warunkach pracy kierowców. Podobnie jak wszystkie branże usługowe cierpimy na brak wykwalifikowanych pracowników, mimo że jak sądzę, jesteśmy jednym z najlepszych pracodawców w regionie, o najdłuższej tradycji i bezwzględnie przestrzegającym wszystkich przepisów.
Rozmawiał
Arkadiusz Woźniak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie