Reklama

Wielka kąpiel

06/04/2012 10:28

Wielkanoc to czas porządków natury duchowej i tych codziennych, dotyczących najbliższego otoczenia. Tradycja nakazywała, żeby przed wiosennymi świętami również dobrze się... umyć. Tylko gdzie, skoro jeszcze w pierwszych dekadach XX w. w kaliskich domach próżno było szukać wanny czy natrysku. Dzisiaj udajemy się tropem miejskich łaźni 

Jak dawno zauważył Bogumił Kunicki, autor „Ballad kaliskich”, jeśli wziąć pod uwagę średniowieczną metrykę ulicy Łaziennej, pozornie łatwo w naszym mieście wskazać lokalizację pierwszych publicznych przybytków kąpieli. Pod taką samą nazwą występowała jedna z mniejszych bram w opasłych murach grodu. Zagalopowałby się jednak ten, kto z tych przesłanek po pierwsze wyciągnąłby wniosek o nadzwyczajnej czystości mieszkańców Kalisza, po drugie widziałby łaziebników (dzisiaj powiedzielibyśmy „przedsiębiorców kąpielowych”) wśród licznych i bogatych obywateli. Przeciwnie. Wzmianki na ich temat są nikłe, niemniej wystarczają, aby zawyrokować, że co najmniej od XIII w. łaźnie nad Prosną były znane. Niestety, historia nie przekazuje, aby ktoś na tym interesie się dorobił, choć 40 grzywien, jakie niejaki Stanisław zapłacił miastu za wodny przybytek w 1562 r., nie było kwotą małą. Po ten sposób zarabianie pieniędzy sięgali chyba jednak nieliczni albo najodważniejsi. Znamienne, że wśród wielu cechów wymienianych przez Adama Chodyńskiego w szacownej „Kroniczce historycznej miasta Kalisza” (1885 r.), można znaleźć nawet ostrognitów (wytwórców ostróg), ale łaziebników (jak i łaźni) nie ma.  Instrukcja sanitarna dla miasta z 1879 r. także ani słowem nie wspomina o kąpielach. Wystarczy wczytać się za to w jej szczegółowe rozporządzenia dotyczące dbałości o doły kloaczne, aby nabrać przypuszczenia graniczącego z pewnością, że w dawnym Kaliszu bynajmniej nie pachniało. Im bliżej końca XIX stulecia, o higienie mówiono jednak coraz częściej i więcej.

Na sianie 
„Gdyby znany aksjomat o ilości zużywanego przez dane społeczeństwo mydła miał być rzeczywistym probierzem stopnia jego cywilizacji, to kaliszanie rumienić się byliby zmuszeni wobec innych miast naszego kraju  (…)” – wyrokowała w 1895 r. miejscowa gazeta. W tym czasie Kalisz miał dwie łaźnie, w tym parową przy ul. Babinej. „Wybornie urządzona przez nowonabywcę [p. Handke, właściciel piekarni], utrzymana z możliwym, jak na nasze miasto, komfortem, czysto i bez zarzutów, a przy tym wszystkim niedroga, świeci przecież stale i nieodmiennie pustkami (…) Fakt to rażący, którego naturę trudno sobie wytłomaczyć, że na 20 tys. ludności Kalisza przed ub. świętami [Boże Narodzenie], nikt prawie z łaźni nie korzystał”. Oburzał się dalej moralista, że w tym samym czasie restauracja ogródka warszawskiego [Wypiszczyka w Al. Józefiny] na brak publiczności oklaskującej szansonistki narzekać nie mogła. Jeżeli w domach w najlepszym przypadku stały miednice i dzbany z wodą, zdziwienie mogłoby wydawać się zasadne. Gdyby nie list czytelnika, który występując w obronie honoru kaliszan, rysuje tragiczny (prawdziwy?) obraz polecanego miejsca. Rozbieralnia według niego miała przypominać „miniaturową owczarnię z podłogą pokrytą słomą na wskroś mokrą i nieco cuchnącą”. Kąpiele były płatne (10, 30 i 75 kopiejek), w tym najtańsze dostępne tylko w piątki i sobotę, gdy czystości mogli zażywać także żołnierze i „wyznawcy Mojżesza”. Źle została także zapamiętana „strojąca miny” służba łazienna. Piszący nie miał jednak racji uważając, że stan obiektu wpływa na frekwencje. Rok później zakład został wyremontowany, ale jego sytuacji finansowej raczej to nie poprawiło. Bodaj o tym budynku (ul. Babina 35, blisko Wodnej) mówią dokumenty zachowane w Archiwum Państwowym. W 1930 r. dom, w którym dawniej mieściła się łaźnia parowa, przebudowano, dodając w fasadzie okna witrynowe. Dwa sklepy powstały po adaptacji części dawnej klatki schodowej i pomieszczenia kąpielowego.

Woda z rzeki
 Już na początku  XX w. zasłużony lekarz miejski Feliks Drecki nadal bił na alarm: „(…) jedne łazienki są zbyt stare, mury przesiąknięte wilgocią, wanny wewnątrz i zewnątrz trudne do doprowadzenia ich do pożądanej czystości, meble i utensylia nieodpowiednie nawet skromnym wymaganiom. Drugi zakład to łaźnia parowa, przy której są dwie przy łaźniach, a dwie zaledwie wolne wanny miedziane. Trzeci na koniec zakład to mykwa i przy niej kilka wanien, nie mogących zadowolić nawet niewybrednych (…)”. I jeszcze jedna uwaga, która być może najmocniej zadziwia: „Woda we wszystkich zakładach jest prowadzona z rzeki, nieraz mętna i brudna”. W tym czasie, jak podawał Drecki, w Kaliszu były zaledwie 1-2 mieszkania prywatne, w których urządzono „oddzielne pokoiki” z wannami. Znajdowały się one przy ul. Ciasnej (dzielnica żydowska). Łazienek nie miały nawet pozornie luksusowe domy przy reprezentacyjnej „Józefince” (w większości powstałe przecież w poprzednim stuleciu). W tym kontekście najlepiej widać rewolucję modernizmu po I wojnie światowej, gdy sanitariaty w widnych, doświetlonych mieszkaniach stały się wyznacznikiem nowoczesności. Przemianę dobrze ilustrują także plany domów powstałych w Kaliszu w latach 20. i 30 (najbardziej luksusowy braci Kowalskich przy Śródmiejskiej). Kosztorysy budowy zaczęły uwzględniać wanny i klozety. Wymagały tego przepisy, ale także czasy, które zmieniły codzienność.

Pod wodzą Higei
 O częste mycie się od 1903 r. walczyło Towarzystwo Higieniczne zawiązane w Kaliszu jako oddział warszawskiego. Apelowano: „Jedną z najpilniejszych potrzeb naszego miasta są niewątpliwie tanie kąpiele, które uprzystępniłyby najszerszym warstwom ludności korzystanie z dobrodziejstwa ciepłej wody, a tym samym dały możność przyzwyczaić ludzi do potrzeb zachowania czystości i przeciwdziałać przysłowiowemu niechlujstwu ludu polskiego (…)”. Słowa wprowadzano w czyn, prowadząc kaliską dziatwę do łaźni parowej i wanien specjalnie przygotowanych w Zakładzie Kąpielowym Goplana pana Niedomańskiego (al. Józefiny 11, po przeciwnej stronie dzisiejszej siedziby filharmoników). Własny budynek służący utrzymaniu czystości ciała towarzystwo oddało w listopadzie 1911 r. przy ul. Towarowej (potem przemianowanej na Kopernika 11). Otwarcie miało uświetnić wrześniowy Zjazd Higienistów w Kaliszu (m.in. głos zabrał „planista warszawski” Franciszek Szanior, drugi obok Edmunda Jankowskiego twórca świetności kaliskiego parku, który mówił o znaczeniu zieleni w mieście), ale wykonawcy nie zdążyli na czas. W nowym gmachu dzieci w wieku szkolnym były kąpane dwa razy w tygodniu, w środy i czwartki. Jeśli wziąć pod uwagę ówczesne dramatyczne statystyki (duża śmiertelność, powszechne wszy), wszelkie akcje pod znakiem mydła i wody nie były fanaberią garstki idealistów, ale koniecznością. Wypada  w końcu przypomnieć, że od 1904 r. w parku działała hydropatia, choć tutaj nie myto, ale leczono wodą (baleontologia). 

Miejskie luksusy
Goplana – zakład zamknięty jeszcze przed wojną, wraz z odrodzoną ojczyzną nagle ożył; anons z listopada 1919 r. mówi o „ponownym otwarciu po 4 letniej przerwie”. Proponowane wanny, natryski i łaźnia w zburzonym mieście na pewno były bardzo przydatne. Czas Goplany niewątpliwie dobiegał końca. Po przeciwnej stronie w 1922 r. rozpoczęto przebudowę dawnego folusza na Prośnie na miejskie elektrownię i łaźnię. Ta ostatnia musiała spełniać wymogi Ministerstwa Zdrowia Publicznego, które m.in. nakazywały zapewnienie wanien o pojemności 200 l i czystej wody o ciepłocie między 25 a 40 st. C. Zużyta woda miała być odprowadzana rurami do kanalizacji, bądź studzienki osadowej  (wcześniej stosowano metodę najprostszą – brudy wylewano wiadrami). W nowej łaźni, wyposażonej w centralne ogrzewanie, znalazło się sześć wanien, dwa pojedyncze natryski, otwarte pomieszczenie z prysznicami oraz parówka (sauna) i dwa klozety. Do środka wchodziło się bezpośrednio od Alei Józefiny, przechodząc przez korytarzyk z kasą. Miejski zakład zatrudniał mechanika, palacza kotłowego, kasjerki, dwóch kąpielowych i sprzątaczkę. Oprócz pensji mechanik i palacz otrzymywali służbowe mieszkanie. W 1937 r. kąpiel w tym przybytku stała się przyjemniejsza: zainstalowano urządzenie do zmiękczania wody. Budynek spełniał swoje funkcje jeszcze po II wojnie światowej; przez jakiś czas działała także dawna łaźnia Towarzystwa Higienicznego przy ul. Kopernika. Mykwy przy Babince (zbieg z Kanonicką) już nie było.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do