
Planty placem budowy! Niebawem rozpocząć się ma rewitalizacja zielonego pierścienia wokół starego Kalisza. Czy prace na terenie dawnej fosy miejskiej w zauważalny sposób odmienią nie tylko wygląd ale i funkcję tej części miasta? Warto dodać, że to tutaj, w pierzejach kamienic przy Babinej I Parczewskiego, biło tętno Kalisza, zanim ten odbudował się po zniszczeniach wojennych z roku 1914. Dziś spacerkiem w cieniu drzew spojrzymy na fronty kamienic, by przypomnieć sobie jakimi towarami tutaj obracano przed wiekiem.
Hiperbola powodzenia
Kiedyś plantami płynęła rzeka, przez którą przechodziły cztery mosty. Pierwszy most był usytuowany na placu Kilińskiego. Ostatni na dzisiejszej ulicy Narutowicza. Pozostałe dwa były przy ulicy Złotej i przy ulicy Kanonickiej. Kaliskie Planty Miejskie to około 2-hektarowy park ciągnący się pomiędzy dzisiejszym ulicami Alfonsa Parczewskiego i Babiną. Blisko 700 metrowy pas zieleni o szerokości od 30 do 60 metrów, okalający centrum miasta, podzielić można na trzy części. Podział ten jest zgodny z pierwotnym układem wspomnianych wcześniej czterech mostów pozwalających przez lata suchą nogą przejść przez nieistniejący już kanał Prosny zwany Babinką.
Na początku XIX wieku po rozebraniu murów nad brzegami płynącej rzeki wytyczono dwie ulice: Babiną i Nadwodną (dzisiejszą Alfonsa Parczewskiego). Przez całe XIX stulecie, najbardziej jaskrawe kulturalne życie Kalisza, omijało raczej te tereny, choć nie można odmówić adresom przy dzisiejszej Babinej i Parczewskiego, wielu zacnych historii. Piękną zgłoską w dzieje tych terenów wpisały się: Alfons Parczewski mający tutaj swoje mieszkanie, pansja Heleny Semadeniowej, u której kształciła się m.in. Maria Dąbrowska (wtedy jeszcze Szumska), czy Michał Morgernstern (1780–1849), który założył tutaj w lutym 1837 r. szpital żydowski w sąsiedztwie mykwy (jeden z najstarszych na terenach Polski). Wychowanka z „ulicy bab” – Maria Dądrowska, bardzo trafnie, sportretowała XIX-wieczny charakter traktu nad Babinką: „Środkiem wielkiej ulicy płynęła tutaj rzeka niosąca w błękitnym nurcie zniekształcony niby pogruchotany wizerunek nadbrzeżnej alei (...)”.
Pierzeje nad Babinką miały swoje pięć minut, w chwilach nastałych po upadku miasta w 1914 roku. Tutaj, dzięku uporowi i charyźmie Melanii Parczewskiej, powstały pierwsze kaliskie „pasaże” handlowe, zaś parterom kamienic, masowo wymieniano funkcję z mieszkalnej na usługowo – handlową”.
Tętno międzywojennego handlu
Po 1918 roku była to ulica żyjąca handlem, rzemiosłem oraz miejscowym rynkiem zlokalizowanym tuż obok. W związku z tym w dni targowe (wtorek i piątek) ciągnęły się sznury chłopskich wozów, którzy przywozili na rynek swe produkty. Zdarzało się często, że produkty sprzedawane były prosto z wozu. Od wczesnych godzin rannych, latem nawet od świtu, panował tam ożywiony ruch. Przyczyniały się też do tego istniejące na tyłach ogrodu kościoła Kanoników (św. Mikołaja) tzw. „jatki” z mięsem prowadzone przez rzeźników oraz sprzedaż świeżych ryb, którym to handlem trudnili się Żydzi.
Właścicielami domów wzdłuż Babinki, a dzisiaj plant, byli przeważnie ludzie zamożni, głównie inteligencja miejska, wówczas tzw. obywatele miasta. Należeli do nich m.in. Parczewscy – dom przy ul. Babinej nr 2, Kolasińscy – nr 3, Karśniccy – nr 5, Zdrojewscy – nr 6. W każdym prawie domu mieszkał ktoś znany i ceniony czy to jako urzędnik, nauczyciel, lekarz, rzemieślnik czy kupiec. Praktycznie zaopatrzyć się tu było można we wszystko. Począwszy od tasiemki, artykułów spożywczo-kolonialnych, artykułów monopolowych, książek, materiałów piśmiennych itp., do wyszukanych mebli, kryształów, fajansów. Nie brakowało punktów fryzjerskich, szewskich, krawieckich, malarskich, zegarmistrzowskich, pralniczych, magla (także towarzyskiego). Był także salon fotograficzny, można też było przerabiać starą garderobę, czy odświeżyć kapelusze.
Z większych firm handlowych czy rzemieślniczych na ulicy Babinej w domu pod nr 1 znajdowały się Sklep Spożywczo-Kolonialny ze sprzedażą broni prowadzony na wysokim poziomie przez znanego kupca i społecznika Stefana Rydzewskiego, sklep z trumnami – Franciszka Asta, zakład fotograficzny – Henryka Rajskiego, Piekarnia – Sklep – Stępińskiego (całodzienna sprzedaż pieczywa), sklep z wyrobami rymarskimi – Buchajczyka, sklep z wyrobami monopolowymi – prowadzony przez inwalidę wojennego Słodowicza oraz sklep z galanterią męską (koszule, swetry, kapelusze, laski) – prowadzony przez Żyda Gelberta. W domu pod nr 2 natrafić można było m.in na sklep z materiałami piśmiennymi, ozdobami choinkowymi oraz sprzedażą starych książek szkolnych – właścicielem był Żyd Bechler, czy skład apteczny niejakiej Kiernickiej. Po sąsiedzku w domach istniały również sklep fabryczny wyrobów fajansowych Freudenreicha z Koła, sklep nasienny – Żyda Weinberga, trzy jadłodajnie z tzw. wyszynkiem: Fiszera, Lesienia i Wendego, sklep z pasmanterią i różnymi artykułami galanteryjnymi Adama Dymkowskiego, kupno i sprzedaż mebli – prowadzone przez Sierackiego, a także sklep z artykułami dekoracyjnymi prowadzony przez Jareckiego.
W okresie międzywojennym przybył na Nadwodnej nowy jakże istotny dla funkcjonowania tutaj handlu obiekt – dworzec komunikacji autobusowej. Służył on miastu do lat siedemdziesiątych, kiedy to przy dzisiejszej Wrocławskiej pobudowany nowy banhof.
„Wiodło” się tutaj całkiem nie najgorzej także co młodszym obywatelom Kalisza. Składy z przerożnymi słodkościami kusiły kolorem i zapachem. Do grona takich należał sklep p. Fritsche w domu przy Babinej pod nr 8, którego właścicielem był znany rzeźnik Krzewski oraz budka popularnie zwana „Żydkiem” w domu nr 2. Tam obok najkonieczniejszych artykułów żywnościowych można było nabyć cukierki „rauchówki” (nazwa pochodząca od właściciela Wytwórni Cukierków Raucha) po jednym groszu za sztukę oraz trzy rodzaje bułek: zwykłe, chrupiące i posypane makiem za dziesięć groszy.
Pod nr 6, w domu p. Zdrojewskiej, była też żydowska budka z artykułami cukierniczymi, w której w okresie letnim nabyć można było lody, kręcone w prymitywnych bańkach żelaznych obłożonych lodem w bryłach. Ceny lodów na opłatku zaczynały się od pięciu groszy za sztukę. W ten oto sposób, pozostawiam Państwa w klimacie lata. Beztroskiego, ze smakami z dzieciństwa. Któż takich wspomnień nie ma?
Zaczerpnięto informacji z artykułu Barbary Bieleckiej „Wspomnienia z ulicy Babinej w Kaliszu”.
Mateusz Halak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie