
Palimpsest współczesny
Dużo ostatnio wokół nas Jana Tarasina. Dawno zapowiadana wystawa prac mistrza została otwarta w Galerii BWA. To zaledwie pretekst, żeby pisać o artyście. Ważniejsza, bo ponadczasowa pozostaje jego twórczość
Jeżeli kogoś nazywa się „klasykiem współczesności”, to znak, że przechodzi on do historii rozumianej jako zbiór rzeczy ważnych. Zdarzenia należące do tego uniwersum zaistniały wprawdzie w przeszłości, ale nie tracą waloru aktualności. Taka jest twórczość Jana Tarasina; pozostanie transparentna, tj. czytelna i mówiąca, mimo upływu czasu.
Spotkania z Kaliszem
Jan Tarasin, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i przez kilka lat jej rektor, pochodzi z Kalisza. Jego rodzice przed wojną byli nauczycielami w miejscowych szkołach. Ojciec, Jan, uczył matematyki w Gimnazjum im. T. Kościuszki (dzisiaj liceum), mama, Katarzyna, prowadziła Seminarium Związku Nauczycielstwa Polskiego. Z miastem nad Prosną łączą Profesora także serdeczne wspomnienie o niani Stasi oraz przyjaźń zawiązana już znacznie później z małżeństwem znanych kaliskich plastyków – Sylwią Jurkiewicz–Kokot i Januszem Kokotem. Do katalogów towarzyszących ich wystawom Profesor pisywał recenzje. W jednym z nich, kreśląc postawę twórczą Sylwii, użył metafory: „Często wytrawni mówcy, chcąc być wysłuchanym przez rozkrzyczaną salę, zamiast przekrzykiwać się z tłumem ściszają głos, uspokajając tym samym wrzawę. Wydaje mi się, że jesteśmy dziś w takim okresie, że bardzo nam są potrzebni ludzie potrafiący mówić do nas ściszonym, osobistym głosem”. Głos Jana Tarasina jest w taki sam sposób silny; trudno oprzeć się myśli, że w malarstwie kaliszanki, mimo różnic formalnych, odnajdywał tony dla siebie znajome, a przez to bliskie. Mocne poczucie przestrzeni, wpisana w nią kontemplacja materii ożywionej i nieożywionej, myśl idąca w stronę abstrakcji, a także pewne zamiłowanie do koloru niebieskiego będą punktami stycznymi tych dwóch światów.
W stronę przedmiotu
Jan Tarasin maluje obrazy, tworzy grafiki (szczególnie bliska jest mu serigrafia), rysuje i pisze. Poprzednie zdanie nie oddaje jednak fenomenu tej twórczości. Jak wielokrotnie podkreślano, myśl idzie w tym przypadku za pędzlem (lub innym narzędziem wypowiedzi artystycznej), pędzel za myślą. Przez niemal dekadę od drugiej połowy lat 70. Profesor własnym sumptem wydawał zeszyty, w których zawarł część swoich refleksji. W takim samym stopniu dotykają one sztuki, co natury i filozofii; dociekają istoty, pytają o granice poznania danego człowiekowi, o szczeliny w kurtynie naszej niewiedzy, pełniące funkcję dróg do zrozumienia. Punktem wyjścia jest zawsze przyroda i jej wnikliwa obserwacja. Nie bez przyczyny na kaliskiej wystawie pojawiają się rysunki powstałe w czasie plenerów – widoki z naszego parku i drzewa. Prace pozornie nieznaczące. Ale to ciągle jest ta sama droga. Dobitnie świadczą o tym dwa obrazy wypożyczone z Muzeum Narodowego we Wrocławiu „Brzeg” i „Plaża” pochodzą z lat 60. „Powidoki” rzeczywistości są na nich jeszcze bardzo wyraźne, jeszcze można się dopatrzeć zarysów sylwetek, być może koców i plażowych koszy. Zbiorowiska, nie tylko ludzkie, Jana Tarasina fascynują. W wydanym na początku XXI w. albumie „Rzeczy, sytuacje i…” zreprodukowano wiele zdjęć tłumów, które stały się inspiracją artysty. Na fotografiach widać wyścigi konne, występ orkiestry, zaludniony nadmorski brzeg, regaty, kręcącą się karuzelę, wiejskie podwórko, w końcu świat drugi wynikający z pierwszego – pozostawione przedmioty, jak instrumenty muzyczne czy łódki. I jeszcze to, co być może najbardziej istotne – kawałek nieba z przypadkowym (na ile?) układem chmur.
Rebus
Można widzieć i nie pytać, ale Tarasin fotografuje po to, żeby pytać. W tym celu zauważone układy (rzeczy, sytuacje) przenosi w świat abstrakcyjnych znaków. Po kolejnych uproszczeniach otrzymuje kompozycje, które krytykom od zawsze nasuwały skojarzenia z pismem. Uprawnionym wydaje się także porównanie do palimpsestu, tj. rękopisu zapisanego na już poprzednio użytym materiale. W tym przypadku po czasie także wcześniejsza warstwa komunikatu staje się czytelna – „wychodzi”. Palimpsest Tarasina też odnosi do warstwy pierwszej, tj. dotyczącej zasady funkcjonowania świata, pytania o ukryty w naturze kod, o działanie przypadku i celowość zachodzących zjawisk. W końcu jest to pytanie o człowieka zanurzonego w świecie zaledwie przeczuwanych sił. „Przed każdą grą tasujemy karty. W najprymitywniejszych grach czy pasjansach, gdzie o wszystkim decyduje los, sprawa jest przesądzona od samego początku. Jesteśmy biernymi uczestnikami kaprysów losu. Gdy zasady gry się komplikują, nasza przenikliwość, wyobraźnia, umiejętność przewidywania mogą z powodzeniem wpływać na przypadkowe zrządzenie losu. Jesteśmy graczami. Gdy nasza chęć wygranej zaczyna w sposób nieprzeparty dominować nad satysfakcją gracza, zaczynamy pomagać losowi. Doskonaląc coraz bardziej umiejętność, stajemy się szulerami” – zapisze Profesor.
Co ważne, w kompozycjach Tarasina człowiek staje się takim samym znakiem jak przedmioty, rzeczy, zjawiska ; formalna jedność wynikająca z patrzenia na świat spoza punktu antropocentrycznego.
Można jeszcze inaczej. Jeżeli założymy, że gdzieś w przestrzeni kosmicznej istnieją rozwinięte cywilizacje, to jak z ich perspektywy wygląda nasz świat? Do jakiego wzoru pierwszego są w stanie sprowadzić nasze życie na ziemi?
Prace Tarasina dopominają się odbiorcy, zmuszają do zadawania pytań i w tym również tkwi ich wielkość.
Dwie strefy
Przez długie lata, jak wspominaliśmy tydzień temu, „punktem kontaktowym” pomiędzy malarzem mieszkającym i tworzącym w Warszawie a jego miastem rodzinnym była Galeria BWA. Tak pozostało do dzisiaj. Dzięki wspólnym staraniom galerii i Miasta udało się urządzić obecną, czwartą w historii wystawę prac Jana Tarasina w Kaliszu. Prezentację poprzedziło kilka wizyt w pracowni Profesora. Drobna sylwetka artysty widziana w świetle zdaje się stać pomiędzy światami. Tym mocniej wybrzmiewa jeden z najpiękniejszych obrazów pokazywany w Kaliszu pt. „Dwie strefy”.
Trwają starania o nadanie galerii BWA przy pl. św. Józefa 5 imienia Jana Tarasina. Już od kilku lat na jej fasadzie wisi reprodukcja jednej z prac twórcy podpisana cytatem wyjętym z jego tekstów „…sztuka ciągle ponawia próby”.
Cytaty wykorzystane w tekście pochodzą z katalogu wystawy indywidualnej Sylwii Jurkiewicz-Kokot w Galerii „Profil” w Poznaniu, 1992 r. oraz „Nowych książek” nr 12, 1993 r.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie