Reklama

Z kaplicy Repphanów podróż do Kamerunu

07/11/2007 13:46

Nieznana pamiątka po Stefanie Szolc-Rogozińskim. W 125. rocznicę wyprawy kaliszanina do Kamerunu

Postać badacza Kamerunu, żarliwego patrioty nie ma w Kaliszu szczęścia. Stefan Szolc-Rogoziński nie doczekał się pamiątkowej płyty w miejscu urodzin, planowane niegdyś muzeum jego afrykańskiej wyprawy nie powstało, a domek szwajcarski w parku, gdzie placówka miała się pomieścić, został rozebrany. Tymczasem w zabytkowej kaplicy Repphanów na cmentarzu ewangelickim znajduje się jeszcze jedna, prawie nieznana pamiątka po podróżniku i jego rodzinie, spokrewnionej z najbogatszymi kaliskimi fabrykantami – Repphanami

Kariera Repphanów rozpoczęła się w 1815 r., kiedy do naszego miasta z Międzychodu, podobno w psim zaprzęgu, a  więc zimą, przybyli niemieccy osadnicy, bracia Johan Baltasar i Beniamin. Założona przez nich manufaktura sukiennicza stała się źródłem finansowej prosperity rodziny na prawie sto lat. Z licznego potomstwa Beniamina nas najbardziej powinna interesować Fryderyka. To ona jest ogniwem łączącym rodziny Scholtzów i Repphanów. Jej małżeństwo z Carlem Scholtzem (ur. 1799 – zm. 1880 r.) prawdopodobnie nie było związkiem z miłości. Małżeństwo obiecującego pracownika, którym był Carl, wówczas przypieczętowywało interesy i dawało glejt do własności. Ot, dodatkowe zapewnienie całkowitej lojalności nowego współwłaściciela. A wola kobiety? Ta była ograniczona. Rola społeczna kobiet ograniczała się wówczas do słynnych trzech „K” – Kinder, Kirche, Kuchen (z niem. dzieci, kościół, kuchnia). Zawsze pozostaje cień nadziei, że Fryderyka sprzyjała swojemu przyszłemu narzeczonemu.
Synem tej pary był Ludwik, ojciec przyszłego podróżnika. Wiele wskazuje, że jego małżeństwo z Polką, Malwiną z Rogozińskich, córką znanego warszawskiego adwokata, było związkiem z miłości. Dalej wszystko poszło utartym szlakiem, wyznaczonym przez kuchnię i kościół. Tylko dziecko wyłamało się z tego schematu.  Stephan Scholtz wcale nie pragnął rodzinnej fabryki. W wieku 18 lat, aby podkreślić swoją polskość, przybrał nowe imię i nazwisko, stając się Stefanem Szolc-Rogozińskim. 

Życie codzienne
i pozagrobowe
Pierwsze pokolenia Repphanów nie miały w Kaliszu dobrej opinii. Złe warunki pracy w fabrykach, izolacja od spraw kraju, w którym przyszło im żyć – to powtarzające się zarzuty. Jednak prywatne życie fabrykantów mogło być wzorem. Protestancka surowość nakazywała życie skromne i bogobojne. Takimi też byli kolejni właściciele przedsiębiorstwa. Będąc najbogatszymi kaliszanami epoki, Repphanowie nie zbudowali wspaniałej rezydencji. Mieszkali w skromnym domu przy fabryce (obecnie plac Kilińskiego). Jedyny luksus, na jaki pozwoliła sobie familia, dotyczył... umarłych.
Około 1880 r. rodzinny grobowiec na cmentarzu ewangelickim przy Rogatce przebudowano na wspaniałą kaplicę grobową, kryjącą prochy kolejnych właścicieli. Do dzisiaj jest to najwspanialsza sepulkralna budowla Kalisza, mimo że już jej nie przykrywa wielka kopuła. Do odległej przeszłości należy bogate wyposażenie wnętrza. Nawet o tym, że kaplica jest miejscem pochówku bliskich podróżnika, dowiedzieliśmy się stosunkowo niedawno. Podczas prowadzonych parę lat temu prac remontowych światło dzienne ujrzały tablice epitafijne Repphanów (patrz poniżej). Wśród licznych tablic znalazły się również te, upamiętniające dziadków i rodziców podróżnika. Ostatnie oględziny podziemi ujawniły, że nie jest to pochówek symboliczny. Wśród wspaniałych cynowych sarkofagów z pewnością znajdują się również trumny Carla, Fryderyki, Ludwika i Malwiny. Już sama wartość artystyczna XIX-wiecznych sarkofagów czyni ten zespół zabytków wyjątkowym w kraju. Jedno jest pewne: nieznana pamiątka po wielkim Polaku-ewangeliku zasługuje na większy szacunek.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz\"\"

 
           
 
  

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do