
Piotr Sobolewski
Wróćmy może, pewno po raz ostatni w tym roku, do przewodnickich gawęd wygłaszanych z punktu widzenia (tu: dosłownie) kluczowych, popularnych a jednocześnie atrakcyjnych krajoznawczo miejsc w Kaliszu. Byliśmy już na obu rynkach, placu Kilińskiego, na Złotym Rogu i na moście teatralnym – pora więc na rogatkę. Tym bardziej, że nastała pora dość słotna – w razie deszczu można się schować pod okap obiektu. Podążmy wzrokiem – zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
Nowy Świat
W lewo narożny budynek ulic Górnośląskiej i Nowego Świata. No właśnie, co do pochodzenia nazwy tej drugiej ulicy teorie są dwie. Jedna – sięgająca do niezgłębionych pokładów poczucia humoru tak bywszych jak i współczesnych kaliszan mówi o tym, że to miejsce było bramą do nowego (w domyśle: lepszego) świata rozciągającego się z tyłu – w dzielnicy Czaszki. Ironia polegała na tym, że bardzo długo ów nowy świat był światem biednych chałupinek (określenie „złote dachy” na ich określenie to kolejna ironia), biedy a często i patologii społecznych (vide: „najwyuzdańsze prostytutki z Wydorów”). Ale może pan Jarzębowski – właściciel stojącego kiedyś tuż za rogatką drewnianego zajazdu nazwał go „Nowym Światem” wierząc szczerze (to teoria druga) w kuszące perspektywy tej wsi – osiedla – dzielnicy. Tak czy owak zajazd zbudował wraz z browarem i gorzelnią jeszcze w XVIII w. wójt Zalewski (z zawodu piekarz) a pan Jarzębowski, czując już ducha marketingu, w nazwie „lokalu” zawarł wyraźne zaproszenie do wejścia. Któż by nie chciał, choć na chwilę, znaleźć się w „nowym świecie” (tak przecież również nazywano w wieku XIX ziemię obiecaną – Amerykę). W 1828 r. wybrukowano ulicę, która otrzymała nazwę nawiązującą do zawołania tej „austerii”. Jeszcze w XIX w. trakt ten kilkakrotnie „poprawiano”. A wracając jeszcze do zajazdu – na jego miejscu (a może komplementarnie – obok) pod koniec XIX w. znalazła się inna podmiejska karczma, skąd do przechodzących tędy pogrzebów docierały wrzaski i pijackie śpiewy, co było przyczyną licznych protestów na łamach „Kaliszanina”.
Górnośląska
Historia ulicy bez istnienia której mieszkańcy Kalisza, zwłaszcza jego południowo-zachodnich dzielnic i osiedli, nie są wstanie sobie wyobrazić dotarcia do centrum miasta, sięga wieku XIII. Funkcjonowała wówczas jako Trakt Bity Wrocławski (do którego jeździło się wówczas przez Milicz). W czasie potopu od tej strony wkroczyli do miasta Szwedzi a i później tędy właśnie wchodziły uroczyście do miasta i już znacznie mniej uroczyście je opuszczały wojska różnego autoramentu. W 1812 r. wkraczały tędy wojska napoleońskie i brat Napoleona Hieronim a w listopadzie 1815 r., pod specjalnie zbudowaną bramą triumfalną władze miasta witały tu „wskrzesiciela Ojczyzny” Aleksandra I (choć ściśle rzecz biorąc winien wjechać do miasta akurat od przeciwnej strony). W sierpniu 1914 r. znów tędy wkraczali do miasta Prusacy, tędy też, we wrześniu 1939 r., po raz trzeci wtargnęli do Kalisza Niemcy. Od rozbiorów ulica znana jako Droga do Szczypiorny – taka nazwa widniała na planie miasta z 1825 r. Była to wówczas część wsi Dobrzec Mały, położenie poza miastem determinowało zresztą lokalizację przy drodze nowo powstających trzech cmentarzy. Jej uporządkowanie i wyprostowanie miało miejsce w 1878 r., jednak prawdziwy przełom nastąpił w roku 1902, kiedy to Kalisz otrzymał wreszcie połączenie kolejowe i na dalekim przedmieściu wrocławskim wybudowano dworzec. Dotarcie do niego to była prawdziwa wyprawa, możemy o niej przeczytać choćby w „Nocach i Dniach”. Wraz z rozszerzeniem się miasta w kierunku południowo-zachodnim, nazwa ulicy „Wrocławska”, obejmująca dotychczas dzisiejszą ulicę Śródmiejską do Rogatki, zaanektowała i interesujący nas odcinek w górę od tejże Rogatki aż do dworca, do którego wiodło odgałęzienie ulicy. Obecną nazwę, upamiętniającą powstania śląskie i przeprowadzone wówczas na Górnym Śląsku plebiscyty, arteria przyjęła w roku 1922. Pewien związek z nazwą ulicy ma też postać Andrzeja Mielęckiego, syna właścicieli Koźminka, który w latach swej młodości wielokrotnie udawał się tędy w kierunku Ostrowa Wlkp. Skończywszy tamtejsze gimnazjum, a później studia medyczne w Lipsku, stał się cenionym lekarzem i społecznikiem na Górnym Śląsku. Zamordowany bestialsko przez niemieckich bojówkarzy w Katowicach w lipcu 1920 r., kiedy niósł pomoc rannemu. Doceniany nawet przez Niemców, uhonorowany dziś na Górnym Śląsku, w Koźminku i w Ostrowie Wlkp. – u nas nie doczekał się choćby skromnej tablicy, wmurowanej na przykład właśnie na Górnośląskiej.
W jednym z powstających w latach 20. projektów odbudowy Kalisza, Górnośląska miała być reprezentacyjną, szeroką na 32 m. ulicą handlową złamaną (dla ożywienia długiej perspektywy) placem z łukiem triumfalnym (takie kaliskie Champs Elysees). Łuku nie doczekaliśmy się, za to w 1929 r. miała miejsce kolejna przebudowa, polegająca na niwelacji terenu, położeniu na jezdni nowych bruków i zasypaniu towarzyszących jej rowów. Ulica dorobiła się również wówczas elektrycznego oświetlenia i obsadzono ją lipami, które przetrwały tu aż do lat 60. W 1930 r. wyodrębniono osobną ulicę Dworcową, zaś Wrocławska – jako nazwa – została po nazwaniu śródmiejskiego odcinka mianem ulicy Piłsudskiego ostatecznie wyeksmitowana pod miasto (czyli za dzisiejszą ulicę Podmiejską). Dalsze duże remonty Górnośląskiej prowadzone były w czasie II wojny przez okupanta, dla którego Oberschlesische Strasse (nieświadom genezy pozostawił nazwę ?) miała strategiczne znaczenie. Niemcy przeprowadzili wówczas dalszą niwelację, położyli nową kostkę granitową i chodniki, wyznaczyli pasy zieleni po bokach. W latach 1975-76 dokonano jeszcze jednej modernizacji – na ulicy położono asfalt, zbudowano zatoki autobusowe, kosztem zieleni poszerzono chodniki, wreszcie pojawiła się pierwsza sygnalizacja świetlna. Kolejne remonty i przeróbki miały już wymiar zaledwie kosmetyczny. Obecnie ulica Górnośląska ma ok. 1800 m. długości i pokonuje, na odcinku od rogatki Wrocławskiej do ulicy Podmiejskiej, 30 metrową różnicę wzniesień.
Cmentarze
W XIX w. w wielu miastach zaczęto likwidować cmentarze przykościelne zastępując je, tworzonymi poza granicami zabudowy, nowymi, większymi nekropoliami. Tak stało się na początku tamtego stulecia i w Kaliszu. Poza zasięgiem naszego wzroku (o ile nie wyściubiliśmy nosa spod okapu Rogatki) znalazł się cmentarz prawosławny. Już w sierpniu 1786 r. pełnomocnicy kaliskiej kolonii greckiej (działając „pod auspicjami” Komisji Dobrego Porządku, nabyli od miasta górkę „na Piaskach”, przeznaczając ją na cmentarz dla prawosławnych Macedończyków, zwanych też Grekami. Wkrótce ogrodzono go drewnianym parkanem zastąpionym w połowie XIX w. murowanym ogrodzeniem. W XIX w. , kiedy Kalisz dostał się pod zabór rosyjski, przejęła go parafia prawosławna i do poł. XX w. napis na bramie głosił: Cmentarz grecko-rosyjski. Po II wojnie powstał – na szczęście nie zrealizowany – projekt likwidacji cmentarza i przeznaczenia terenu pod zieleń. Natomiast zarządzenie z 1977 r. o zakazie pochówku na cmentarzach na rogatce jest tu (i tylko tu) jednak przestrzegane. Większe zmiany na cmentarzu i w jego otoczeniu pojawiły się w latach 60. XX w. kiedy to rozebrano dom dozorcy cmentarnego i kuźnię z garażem, a wybudowano blok z kultową kawiarnią „Bursztynową”. Później poprawiono klasycystyczną bramę ale widok od strony Górnośląskiej przesłonił częściowo pobudowany na przycmentarnym zboczu duży pawilon usługowy. Administrowanie cmentarzem przejęło miasto a na naszych oczach remontowane są, bardzo już sfatygowane, schody wiodące do nekropolii.
Leżący naprzeciwko cmentarz katolicki jest – siłą rzeczy, najbardziej znany i najczęściej opisywany – z trójki rogatkowskich nekropolii, sięgnijmy więc od razu oczami (trochę wyobraźni a trochę w realu bo narożnik i wejście na cmentarz jest w zasięgu wzroku) na sąsiadującą z katolicką metropolię ewangelicką. Założona została jako najwcześniejszy (nawet nie licząc daty powstania wspomnianej w napisie na bramie luterskiej górki, poprzedzającej formalne powstanie cmentarza) z trzech cmentarzy poprzedzonych zboczami (na których – ku oburzeniu wójta Dobrzeca Małego – długo dokonywano nielegalnych pochówków) położonych w pobliżu kaliskiej rogatki. Pochowano tam wielu znamienitych kaliszan, tworzących historię miasta w wieku XIX i XX a ponieważ jego powierzchnia jest mniejsza od sąsiedniej nekropolii katolickiej, stąd „nasycenie” grobowcami, przy których – z uwagi na osoby w nich pochowane – warto się chwilę dłużej zatrzymać jest tu znacznie większe. Tak czy owak – krajoznawcze spacery alejkami wszystkich rogatkowskich cmentarzy to obowiązek wszystkich regionalistów interesujących się historią Kalisza
Na wprost patrz
Teraz spojrzenia padną na obiekt o niewyszukanej architekturze stojący w narożniku Górnośląskiej. To była tzw. „trafostacja”, którą później na pewien czas zagospodarował przedsiębiorca kuszący kaliszan egzotycznym jadłem. Obecnie „fabryka burgerów” (cóż za nazwa!) znalazła się naprzeciwko, natomiast obiekt „trafostacji” czeka na… No właśnie, na co? Jako ciekawostkę warto zanotować istnienie na początku XX w. w tym miejscu pompy z paliwem zwanej czasem szumnie w dokumentach historycznych „stacją benzynową”.
Za to w pobliżu prawdziwą ozdobą był i jest do tej pory rogatkowski zegar. Został wykonany już w 1912 r. Rafał Władysław Stliter zaprojektował go i zbudował w warsztacie przy Głównym Rynku. Powstał na wystawę z okazji otwarcia siedziby Cechu Rzemiosł, a sam zegar został wówczas nagrodzony złotym medalem. Zegarmistrz podarował go miastu. Na rogatce pojawił się 17 września 1933 r. Zegar ma trzy tarcze a jego żeliwne zegara waży 3 kg. Mechanizm wymaga cotygodniowego nakręcania i konserwacji. Zajmuje się tym rodzina Stilterów. Konstrukcja „kiosku” to dzieło wybitnego kaliskiego architekta – Alberta Nestrypke. Oświetlenie tarcz włącza się równo z latarniami – o owym zabytku mówi się więc czasem jako „latarni, która chodzi”. Zegar zatrzymał się ponoć tylko kilka razy – w 1996 r. wandale uszkodzili mechanizm, później rzucone w cyferblat jabłko zbiło szybkę i zablokowało wskazówkę. W 2003 r. w czasie pogrzebu Ryszarda Stiltera zatrzymano go celowo. Wskazówki wskazywały wówczas 5.20 – godzinę jego śmierci. A ratuszowy zegar wybrzmiał wówczas… aż trzynastokrotnie. To dodatkowe uderzenie w hołdzie twórcom i ich potomkom.
Z tyłu za zegarem drogowskazy wskazują kierunki i odległości do zaprzyjaźnionych z Kaliszem miast a ulica Harcerska stała się granicą, na której musimy się już z dzisiejszą opowieścią zatrzymać.
PS. Los sprawił, że w tych dniach zmarł kolejny z rodziny Stilterów – pan Janusz Stilter. Wskazówki zegara znów zatrzymały się – tym razem na 16.16 – godzinie śmierci pana Janusza.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Część opisów jest tak niezrozumiała, że zdania trzeba czytać po kilka razy, aby zrozumieć ich sens