Reklama

Zabić miasto

31/01/2019 00:00

O teutońskim barbarzyństwie na bezbronnym Kaliszu

Tak jak nie można przewidzieć nagłej śmierci, tak żadne znaki na niebie i ziemi nie zapowiadały tragedii Kalisza w 1914 r. Miasto nie należało na linii frontu, nie zbroiło się i nie szykowało do obrony. Kalisz nie walczył, ale z niewyjaśnionych do dzisiaj przyczyn został skazany na zagładę

2 sierpnia 1914 r. do Kalisza weszły pierwsze oddziały pruskie. W dowód dobrej woli  mieszkańców, wówczas jeszcze podwładnych cara, prezydent miasta Bronisław Bukowiński przekazał symboliczne klucze do bram dowódcy pierwszego patrolu, który pojawił się na ulicach. Żołnierzy rosyjskich tego dnia już nie było; po podpaleniu wojskowych magazynów i dworca kolejowego oddali gród bez walki. 1 sierpnia Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji. Chwilę później biła się cała Europa. Kalisz nie walczył, ale został skazany na zagładę. Z zeznań świadków, którzy rozmawiali z żołnierzami agresora, wynika, że zniszczenie miasta zaplanowano, a dowódcy wrażych wojsk wkraczali z rozrysowanymi mapami domów i ulic do spalenia.
Katastrofa przyszła niespodziewanie. Śledztwa w sprawie kaliskiej masakry, wszczęte niezależnie przez Rosjan i państwo polskie, wykazały, że oddziały pruskie nad Prosną zostały przyjęte spokojnie, a przez część społeczeństwa nawet owacyjnie. Nie brakło przypadków wspólnego raczenia się piwem. Świadkowie zapamiętali jednak złowróżbne słowa Niemców: Kalisz ma być spalony. Jak pokazały kolejne dni, czyniono to systematycznie i zawsze według tego samego schematu. Najpierw do budynku wbiegała grupa żołnierzy z wiechciami słomy, a po chwili pojawiały się w tym miejscu pierwsze płomienie ognia.
Pogrom trwał trzy tygodnie. Od 3 sierpnia bezbronne miasto dostało się pod wojskową władzę majora Hermana Preuskera, później przez własnych żołnierzy przezwanego Krwiożerczym Psem Kalisza. Kiedy spełniono wszystkie żądania komendanta i rozlokowano żołnierzy w wybranych przez niego reprezentacyjnych budynkach miasta (Preusker wskazał siedziby Towarzystwa Muzycznego przy ul. Parkowej i  Stowarzyszenia Rzemieślników Chrześcijańskich przy ul. Piekarskiej), wystarczył jeden zbłąkany strzał, aby rozpocząć walkę z cywilami. 4 sierpnia w trójjęzycznej odezwie Prusacy zażądali od magistratu 50 tys. rubli kontrybucji, wprowadzili godzinę policyjną, zakazali wydawania gazet, a w przypadku odmowy spełnienia któregokolwiek z warunków grożono aresztowaniami i rozstrzelaniami. Przyszłość miasta była już jednak wówczas przesądzona. Wypełnienie nakazów nie uchroniło kaliszan przed losem ofiar.
Wojsko dopuszczało się niesłychanych nadużyć. Zabijano przy najmniejszej próbie protestu, gwałcono, zwłaszcza młode kobiety w obecności ich ojców i braci, dobijano rannych, bagnetami rozcinano małe dzieci, plądrowano kamienicę po kamienicy, sklep po sklepie… Jednocześnie kiereszowano materialną tkankę miasta. Z okolic dzisiejszej ulicy Podmiejskiej trwał regularny artyleryjski ostrzał śródmieścia. Spokoju nie było także w nocy, bo wypełniając wojskowe zarządzenie, ludzie rozświetlali mieszkania. W przerwach między bombardowaniami, wbrew zakazowi komendantury, mieszkańcy uciekali z płonących domów. Już nie ratowali dobytku, ale własne życie.
Ze szczególną wściekłością Prusacy uderzyli 7 sierpnia. Wyraźnie szukali zaczepki, jakiegokolwiek pretekstu do ataku, chociażby irracjonalnego powodu. I taki się nadarzył. Na ulicy pojawił się galopujący, przez nikogo nie prowadzony koń. Wystraszone zwierzę zabito. Zaraz potem życie straciło kilkadziesiąt osób.
Ale zniszczenia ciągle było mało. W centrum, na rynku i ulicy Wrocławskiej (dzisiejsza Śródmiejska), pojawiły się kartaczownice. Wkrótce ogień ogarnął ratusz. Przerażeni urzędnicy byli mordowani na miejscu. Cudem uniknął śmierci prezydent Bukowiński, pobity i wywleczony ze swojego mieszkania w samej koszuli, a następnie więziony w Poznaniu. W tym samym czasie na „wiatraczne wzgórza” (przy Podmiejskiej) pędzono już setki mężczyzn, z których co dziesiąty został rozstrzelany.
Mord trwał do 22 sierpnia, kiedy podpalono ostatni dom. Kalisz ze swoją wielowiekową tradycją i zabytkowym układem urbanistycznym, Kalisz nazywany najpiękniejszym i najkulturalniejszym z miast gubernialnych Kongresówki, przestał istnieć.

„Kalisza
po prostu nie ma”
Mapa śródmieścia po zniszczeniu przypomina szkielet. Proporcja budynków ocalałych do nieistniejących jest zatrważająca. „Kalisza po prostu nie ma…” – donosiła codzienna gazeta. Po sierpniowej ucieczce w mieście odliczyło się 5 tysięcy ludzi, nikła garsteczka w stosunku do liczby mieszkańców przed wojną.
 Bestialskie zachowanie niemieckich żołnierzy było zjawiskiem bezprecedensowym w historii XIX stulecia i miało wyznaczyć okrutne normy nadchodzącej epoki. Dlatego też nie będzie przesadą stwierdzenie, że wiek XX, z całą swą przerażającą historią, symbolicznie rozpoczął się nie od zabójstwa austriackiego następcy tronu, ale właśnie tutaj – w zamordowanym mieście nad Prosną. 
W świetle faktów, które udało się ustalić i uporządkować współczesnym badaczom, za znęcanie się nad niewinnymi ludźmi i rozstrzelania oraz częściowe zniszczenie miasta pełną odpowiedzialność ponosi mjr Herman Preusker, dowódca 155. pułku piechoty, natomiast za spalenie Kalisza, grabieże i kolejne mordy odpowiadają 7. pułk saski i gen. von Kirchbach.  

Wspominają:
Leonard Wągrowski, 37 lat, dependent rejenta: „(…) Między 2 a 10 sierpnia widziałem wkraczający do miasta koło g. 6 rano, po całonocnym bombardowaniu, oddział wojska. Każdy żołnierz miał snopeczek słomy, w środku którego tkwił jakiś czarny materiał. W tymże czasie rozpoczęły się pożary Kalisza. Widziałem, jak niemieccy żołnierze na ul. Wrocławskiej, rozbijając toporami szyby, wrzucali do wnętrza mieszkań płonące snopki, wskutek tego budynki te zaczęły się palić. Oficer niemiecki w tymże czasie wydał rozkaz, aby chorych ze szpitala wywieziono, gdyż kościół Reformatów vis-a-vis szpitala będzie podminowany i wysadzony w powietrze. Po upływie krótkiego czasu kościół ten rzeczywiście zaczął się palić (…)”.  

Józef Rawicki, 52 lata, budowniczy: „8 sierpnia 1914 r. po całonocnem bombardowaniu miasta do bram na ulicy Wrocławskiej rano zaczęli się dobijać żołnierze niemieccy. Wszyscy lokatorzy ukryli się w piwnicach. Aresztowano wszystkich mężczyzn i odprowadzono za miasto w liczbie 750 osób, jak nam później oznajmiono. Ustawiono nas tam w szeregi, żołnierze zaś zaczęli do nas celować. Przedtem pokazano nam groby świeże i oznajmiono, że tak samo, jak psy, zginiemy (…)”.  

Wawrzyniec Piekarek, 44 lata, właściciel domu: „3 sierpnia 1914 r. wróciłem jako rezerwista z Łasku, gdyż rosyjska władza wojskowa nie zdążyła wszystkich rezerwistów zaciągnąć do wojska. W Kaliszu zastałem już wojsko niemieckie. Między żołnierzami niemieckimi a ludnością cywilną była z początku pełna harmonia: w mej restauracji razem się bawiono, rozmawiano itd. Koło g. 10 tego samego dnia zauważyłem nagle zmianę: wojsko wkroczyło na ulicę Nowy Świat, zauważyłem wśród niego ruch gorączkowy, z byłych koszar rosyjskich pogranicznej straży wybiegło wojsko niemieckie i ustawiło się na rogach ulic Lipowej, Nowy Świat, Wrocławskiej. Wtem usłyszałem komendę wydaną przeraźliwym tonem. Treści tej komendy nie zrozumiałem, gdyż nie władam niemieckim językiem. Na skutek wydanej komendy wojsko ustawiło się w szeregi, przyniesiono karabiny maszynowe, które ustawiono na ulicy Wrocławskiej w kierunku dworca. W dzielnicy tej momentalnie zagaszono na ulicach lampy i zaczęto strzelać z karabinów maszynowych i zwyczajnych (…)”.

Izaak Aron Kon, 33 lata, nauczyciel: „7 sierpnia 1914 r. byłem u swojego wuja Lejzera, po południu usłyszałem nagle strzelaninę ze wszystkich stron. Ja ukryłem się w piwnicy. Po upływie około godziny, gdy strzelanina ustała, wyszedłem z kryjówki. Oczom moim przedstawił się przerażający widok. W sieni przy bramie znalazłem zabitego swego kuzyna Jakuba Arona Kona, wszedłszy na górę do mieszkania Kapłanów, którzy mieszkali w tymże domu, spostrzegłem w kuchni i korytarzu Szulima Kapłana, córkę piekarza Zajfa, Berka Zajfa i szwagra jego (nazwiska nie wiem) i wnuczkę mojego wuja, Szajnę Kon 3,5 roku – zabitych w pokoju na podłodze (…). Wymieniona dziewczyna Szajna Kona, jak się przekonałem, była zupełnie zeszpecona, mianowicie: miała twarz zupełnie odciętą i poznano ją tylko po ubraniu (…)”. 

Izrael Kapłan, 44 lat, intendent szpitala żydowskiego: „7 sierpnia 1914 roku (piątek) po południu do mego mieszkania weszli żołnierze niemieccy (na epoletach mieli nr 155) i wyłamawszy drzwi, zabili wnet potem braci moich Szulima i Józefa, trzeciego zaś Losera poranili bagnetem. Józef leżał wtedy w łóżku, gdyż miał chorą nogę. Widziałem w swoim mieszkaniu dziecko 5-letnie Fałka Cohna, który mieszkał w tymże domu, rozcięte bagnetem. (…) Dowiedziałem się od matki, że żołnierz niemiecki rozciął dziecko (…)”.

Andrzej Łukaszewski, 52 lata, właściciel domu: „(…) Wyszedłszy na miasto, widziałem trupy zabitych ludzi: na ul. Babinej – 2 mężczyzn, na Stawiszyńskiej – 2 dziewcząt, w parku miejskim – 2 kobiety, koło magistratu – około 12 osób, w mieszkaniu Kapłana między innymi zabitymi trup dziecka około 4 lat (…)”.

Franciszka Krause, 33 lata, krawcowa: „4 sierpnia 1914 r., we wtorek, otrzymałam wiadomość, iż mój mąż Adolf, 35 l., został przez Niemców zabity. Zwłoki jego odnalazłam na rogu ul. Wrocławskiej i Dobrzeckiej. W tymże miejscu spostrzegłam zwłoki kilkunastu mężczyzn obok siebie.  Oglądając zwłoki męża, przekonałam się, iż wnętrzności jego wyszły z jamy brzusznej. Wymieniony jako piekarz pracował u Brenda. Widocznie męża zabrano podczas pracy, gdyż był on zupełnie w negliżu, opasany jedynie fartuchem (…)”.
(Zeznania świadków podajemy za: Wyniki dochodzeń urzędowych w sprawie zburzeń miasta Kalisza przez Niemców w roku 1914, Druk Braci Radwan, Kalisz (rok nie podany).

„Zabić miasto” jest zmienioną i uzupełnioną formą tekstu Anny Tabaki, powstałego do broszury towarzyszącej plenerowej wystawie przygotowanej w 2004 r. dla uczczenia 90. rocznicy zburzenia Kalisza.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz


Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do