
Po sobotniej premierze „Piotrusia Pana” J.M. Barriego w reżyserii Michała Derlatki nie mam wątpliwości, że ten spektakl będzie się podobał i nieprędko zejdzie z afisza. Co więcej, można go polecić nie tylko dzieciom, ale i rodzicom. Oni również nie powinni się nudzić
„Piotruś Pan” to jedna z historii nieśmiertelnych. Jest nie tylko dobrze wymyślona i opowiedziana, ale też ożywia pewien archetyp. Jest przy tym powszechnie lubiana, choć bliższa chyba chłopcom niż dziewczynkom. Warto wiedzieć, że tytułowy bohater najpierw zaistniał jako postać sceniczna. Przedstawienie autorstwa Jamesa Matthew Barriego zostało wystawione w roku 1904 w Londynie. Jako że odniosło sukces, a Piotruś w widoczny sposób podbił serca publiczności, Barrie rozbudował fabułę i opisał jego przygody ponownie, tym razem w formie powieści. Wydana ona została w roku 1911 pod tytułem „Peter and Wendy”, z biegiem czasu doczekała się licznych wznowień, tłumaczeń, adaptacji filmowych i inscenizacji teatralnych. W jednym z filmów opowiedziano nawet historię powstania tej powieści, przy czym w roli jej autora wystąpił Johnny Depp. „Piotruś Pan” w wersji filmowej miał szczęście do aktorów znanych i lubianych. Nieuchronnie przychodzi tu na myśl Robin Williams, ale także Julia Roberts, która z niewielkiej i z pozoru mało znaczącej roli Dzwoneczka potrafiła uczynić cudeńko. Coś podobnego z Blaszanym Dzwoneczkiem dzieje się w kaliskiej inscenizacji „Piotrusia Pana” wyreżyserowanej przez Michała Derlatkę. Dzwoneczek nie jest tu osobą i nie gra go żaden aktor czy aktorka. Jest natomiast bytem widzialnym, częściowo materialnym, częściowo świetlnym, poruszającym się w powietrzu świecidełkiem, wydającym dźwięki przypominające ludzkie, obdarzonym inteligencją i emocjami. Ten zaskakujący i sympatyczny byt sceniczny wyrasta na jedną z czołowych postaci kaliskiego spektaklu. W tym miejscu pochwalić należy już sam pomysł, by bohater Barriego powrócił na scenę równo sto lat od ukazania się powieści i – by była to scena kaliska, która od wielu lat cierpi na niedobór pełnowymiarowych widowisk dla dzieci małych i dużych. „Piotruś Pan” M. Derlatki, choć skrojony z myślą o najmłodszych, z całą pewnością łączy widzów w różnym wieku, odsłaniając przed nimi kolejne warstwy swoich znaczeń. W dużym stopniu jest to zasługą samego tekstu, ale reżyserowi należy oddać to, że nie próbował tego tekstu poprawiać. Przydał mu za to dużo ruchu, barw, kostiumów, dynamicznych interakcji między postaciami, słowem – urody wizualnej.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To dobry pomysł. Moje dzieci również niechętnie żegnały sie z PP
Mój syn wychodził z teatru ze łzami w oczach. Wrócimy na bis