
W 1895 r. Helena Modrzejewska miała wystąpić w Kaliszu. Mimo ekstatycznych zapowiedzi prasy i ogromnego zainteresowania publiczności, święto teatru nad Prosną odwołano. Epizod tylko pozornie może wydać się błahy, w istocie okazał się początkiem drogi na zawsze zamkniętej dla aktorki
Tak, rzeczywiście, wszechświatowa gwiazda raczyła skłonić się do prośby Komitetu Towarzystwa Muzycznego i przyjeżdża do naszego miasta na dwa występy, które odbędą się w nadchodzącą sobotę i w niedzielę [2 i 3 lutego]” – anonsowała gazeta. Kto tego dokonał, kto pod koniec XIX w. mógł sprowadzić Helenę Modrzejewską do Kalisza? Nie ma wątpliwości, był to ówczesny prezes Towarzystwa, prawnik i meloman, Alfons Parczewski (1849 -1933). Znany ze swojej szerokiej działalności politycznej, naukowej i społecznej, adwokat łączył środowiska. Elastyczność umysłu pozwoliła mu nie tylko uczenie rozprawiać, ale także czerpać przyjemność ze sztuki. Dzięki jego staraniom w Kaliszu występowało wielu „doborowych” artystów scen krajowych i zagranicznych. – Zaproszenie Modrzejewskiej było więc kwestią czasu i… pieniędzy – ocenia Andrzej Zmyślony, od lat zafascynowany postacią artystki. – Aktorka również wiedziała, że jest to propozycja poważna. Przyjaźniła się przecież z mieszkającym w Krakowie, kaliszaninem Adamem Asnykiem, którego wiersze wielokrotnie publicznie recytowała.
Bilety za sumę 1500 rubli wysprzedano przez dwa dni. Budynku teatru nie było (jednego już nie było, kolejnego jeszcze nie). Modrzejewska miała zaprezentować dwie jednoaktówki i „urywki z dramatów” w sali koncertowej gmachu musztry dawnego Korpusu Kadetów (dzisiaj Centrum Kultury i Sztuki). Plan wydawał się dobrze obmyślany. Boże Narodzenie 1894 r. u Chłapowskich w Kopaszewie, następnie podróż do Żegocina i stąd wyjazd na występy w Poznaniu. Modrzejewska wraz z mężem Karolem Chłapowskim, bratem Józefa, właściciela Żegocina, od wielu lat mieszkała w Kalifornii. Jej pojawienie się na każdej scenie Ameryki czy Europy, a w szczególności przed polską publicznością, wzbudzało entuzjazm. W czasie kaliskich występów Helenie miały partnerować gwiazdy poznańskiego teatru, pan Skirmunt („niepospolity talent w odtwarzaniu bohaterów klasycznego repertuaru”) oraz pani Bellina, urodzona kaliszanka.
I nagle zległa cisza. Lichutkie, zaledwie jednolinijkowe wzmianki w gazetach, które trudno odnaleźć, informowały, że „wyjazd do Kalisza odłożony [jest] na później” („Dziennik Poznański” z 1 lutego 1895 r.). Co się stało? Kto miał władze, aby powstrzymać narastający entuzjazm i zmusić ludzi do oddania biletów? Modrzejewska nawet nie próbowała dojechać nad Prosnę; w Żegocinie, 1 lutego, odebrała depeszę: „Policja nie zezwala na występ”.
Chłapowscy, będący przed zaplanowaną podróżą do Włoch, chwilowo nie dociekali istoty sytuacji. Kontrakty na występy w Warszawie, Petersburgu i Moskwie zdawały się gwarantować sukcesy artystyczne i finansowe. Niepokój jednak narastał, bo kolejni dyrektorzy teatrów grzecznie przesuwali występy gwiazdy…
Interwencje u przedstawicieli najwyższych władz (generał gubernator Warszawy) nic nie pomogły. Nie pomógł nawet bardzo osobisty, błagalny w tonie list do cesarzowej z prośbą o cofnięcie zakazu jej wjazdu na teren imperium. Modrzejewska dobrze przeczuwała, prosząc w liście do krewnych, żeby przejrzeć jej książki przesłane zza oceanu, w tym „dwa tomy angielskie o Kongresie Kobiecym w Chicago”: „Czy nic z tych tomów nie zostało wydarte?” – pytała w kwietniu 1895 r. Dwa lata wcześniej jako delegatka polska wygłosiła płomienne przemówienie o roli kobiet w uciemiężonym kraju… Zakazu nigdy nie cofnięto.
W saloniku Heleny
Okazją do przypomnienia tamtych wydarzeń stał się wieczór pt. „Wieczna Cyganka Helena Modrzejewska”, na który 14 października zaprosił Wójt Gminy Czermin i Ośrodek Kultury w Żegocinie. Program przygotowany staraniem lokalnej społeczności i kaliszan (Andrzej Zmyślony – scenariusz i reżyseria; Lech Wierzbowski w roli Karola Chłapowskiego; Fryderyk Stankiewicz – oprawa muzyczna) jest kontynuacją artystycznych działań rozpoczętych dwa lata temu plenerowym widowiskiem. O sukcesie Żegocina przesądza zaangażowanie jego mieszkańców. Przykład idzie z góry. Na scenie występuje sam sołtys Krzysztof Zawada. Uwagę widzów skupia jednak jego córka Katarzyna, studentka Akademii Muzycznej w Poznaniu, obsadzona w roli Modrzejewskiej. Młoda artystka – grająca na wielu instrumentach, śpiewająca sopranem i recytująca – przekonująco wypada także jako aktorka. Zauroczona publiczność powtarzała, że Modrzejewska wróciła do Żegocina. Coś tamtego wieczoru stało się na pewno. Czy ktokolwiek z nas czyta jeszcze Asnyka? Czy można się nim dzisiaj zachwycać bez przekąsu? Czy ktokolwiek miał okazję wsłuchać się w słowa poety napisane ku czci Heleny na wieść o jej rzekomej śmierci, słowa ody o gorzkiej drodze poświęcających się dla sztuki? A w Żegocinie wszystko stało się możliwe. I Karol (Lech Wierzbowski) mówił pewnie: „Ponad tym wszystkim, co początek bierze/W ciężkiej i dusznej życia atmosferze (…) Ponad tym wszystkim jest jaśniejsza sfera…”.
Można pytać, gdzie Krym, gdzie Rzym i po co o tym wszystkim piszemy. Otóż przyczyn jest kilka, ale wszystkie sprowadzają się do jednego mianownika, który pompatycznie nazywamy bogactwem kultury. Wielka Modrzejewska bawiła w Żegocinie we dworze szwagra kilka razy – może osiem, może dziewięć, rzecz należy jeszcze przebadać. Swoje życie oddała scenie i kultywowaniu miłości do ojczyzny. Czym ta ostatnia była dla niej? Po pierwsze krajem, którego nie było na mapie znanej jej Europy (w jednym z listów pisała o „rosyjskiej Polsce”), po drugie sztuką i literaturą. Nie bez przyczyny w jej ulubionym wierszu Kornela Ujejskiego „Agar na pustyni” padają słowa: „Dławionej gazeli to wrzask;/I wkoło szakale oczami mi świecą/I wyjąc uchodzą, o myślą, żem lwica,/Tak z ócz mych rozpaczy gra blask”. Odzwyczailiśmy się od takiego języka, podobne frazy dzisiaj wydają się sztuczne, napuszone, egzaltowane, ale dla ludzi XIX-wiecznych brzmiały prawdziwie, a z pewnością jeszcze zyskiwały w interpretacji „Madame Modjeska”, jak gwiazdę nazywali Amerykanie. Co ciekawe, rodzaj wrażliwości był wspólny, niezależny od szerokości geograficznej. „Agara” aktorka recytowała po polsku na życzenie obcojęzycznej publiczności.
Żegocin w powiecie pleszewskim, jak w czasach Chłapowskich, i dzisiaj liczy niewiele ponad 400 osób (59 gospodarstw). Jego centrum wyznacza drewniany kościół z Obrazem Matki Boskiej Żegocińskiej (koronacji wizerunku w 1965 r. dokonał ks. kardynał Stefan Wyszyński). Pochodzący z końca XVIII w., dwór, dzięki staraniom prywatnych właścicieli, trzyma się dzielnie, ale stoi pusty. Mógłby już nikomu o niczym nie mówić, gdyby nie pamięć o wybitnych ludziach tutaj mieszkających. Kiedy Modrzejewska otrzymała zakaz przekraczania granicy imperium carów, Żegocin pod zaborem pruskim stał się wyrwaną cząstką jej ojczyzny – polszczyzny. Odwołując się do tych tradycji, dzisiejsza społeczność umacnia swoją tożsamość i zyskuje atut, którego inni mogą zazdrościć. Jest o czym mówić turystom, a od wiosny br. także gdzie zapraszać – w tutejszym ośrodku kultury, na piętrze, działa Salonik Heleny Modrzejewskiej. W tym miejscu wątki znowu się splatają; przy jego urządzaniu (plansze z reprodukcjami fotografii i stron książek) pomogła Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Asnyka w Kaliszu. Całość ze stylowymi meblami i fotokopią obrazu Matki Boskiej Żegocińskiej, przed którym aktorka się modliła, tworzy idealną scenografię do kameralnych spotkań z kulturą.
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie