Reklama

Żadnych nacisków na policję

25/02/2009 12:28

– z Romualdem Milingiem, Komendantem Miejskim Policji w Kaliszu rozmawia Jakub Banasiak

– Niebawem minie rok, odkąd został pan szefem policji w Kaliszu. Jak dzisiaj, z perspektywy prawie 12 miesięcy, podsumuje pan ten okres?
– Mogę powiedzieć na pewno, że był to rok wyjątkowo pracowity. Ze względu na duże zmiany organizacyjne, jakie nastąpiły w naszej jednostce, był to również trudny rok. Ale uważam, że zmiany, które wprowadziłem, były słuszne – jednostka pracuje bardziej czytelnie, ludzie wiedzą, co mają robić itd.

– Ale opór materii był spory. Pana podwładni dość szybko zaczęli protestować przeciwko wprowadzonym zmianom i doszło do pewnej próby sił. Tak przynajmniej można to było ocenić, patrząc na sytuację z boku.
– Mnie ten opór nie dziwił, bo przecież każda zmiana budzi pewne wątpliwości w osobach, które muszą np. zmienić stanowisko. Ale po czasie okazało się, że wprowadzona reorganizacja przyniosła dobre rezultaty i pozytywy.

– Ostatnio, podczas wizyty w Kaliszu, zastępca komendanta wojewódzkiego, a więc pana zwierzchnik, wychwalał pana. Widać, że szefostwo w Poznaniu jest zadowolone z powierzenia panu tej jednostki. Kalisz może się pochwalić dobrymi wynikami.
– Nie za bardzo lubię się chwalić... Powiem w ten sposób – jednostka może być zadowolona z efektów. A dla mnie właściwą oceną i najbardziej wiarygodną jest ocena społeczeństwa. Jeżeli ludzie, mieszkańcy Kalisza i powiatu kaliskiego będą dobrze oceniać naszą pracę, to i ja będę z tego zadowolony.

– Ale autorzy anonimu, który trafił do Komendanta Głównego Policji, zarzucali panu, że za wszelką cenę chce pan poprawić statystyki... Teraz mówi pan, że najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa mieszkańców...
– Dane statystyczne są przydatne, ale w zasadzie tylko mnie. Nie chodzi o to, żeby się statystykami chwalić, ale by porównać ubiegły rok do roku obecnego, by wyciągnąć wnioski i podjąć kolejne działania. Do tego właśnie służą statystyki i tak są wykorzystywane.

– No ale przecież jest się czym pochwalić. Kaliska komenda, która w ostatnich latach znajdowała się w ogonie wielkopolskich jednostek, w 12 miesięcy awansowała do ścisłej czołówki...
– Z 28. miejsca awansowaliśmy na czwarte. To dane dotyczące wszystkich jednostek garnizonu wielkopolskiego. Jeśli chodzi o największe jednostki w Wielkopolsce, jesteśmy najlepsi.

– Rozumiem, że nie chce się pan chwalić tymi wynikami, żeby znów nie pojawiły się zarzuty typu: komendant patrzy tylko na statystyki... Może więc pochwali się pan, jaka jest recepta na tak radykalne poprawienie skuteczności?
– Mnie nie chodzi o skuteczność, tylko o to, by było bezpieczniej. Każdy komendant, kierujący jednostką, ma inną wizję kierowania jednostką. Moja jest prosta: nadzór, nadzór i jeszcze raz nadzór nad tym, co się robi. Bo jeśli wyznaczamy zadania, to należy prowadzić kontrolę i sprawdzać, czy te zadania zostały wypełnione. Kontrolując pracę policjantów, trzeba od razu nadzorować ich pracę i od razu ich rozliczać. Te działania przynoszą efekty.

– Jaki był najtrudniejszy moment pana pracy w minionym roku? Donos na pana, a może awantura z klubami sportowymi w kwestii chuliganów na trybunach?
– Nie było problemu, który byłby nie do rozwiązania. Najtrudniejszy moment byłby wtedy, gdyby pojawił się jakiś problem i nie byłoby możliwości znalezienia z niego wyjścia. A w Kaliszu przez ten rok pojawiały się różne trudne tematy, ale nie spotkałem się z problemem, którego nie można by było rozwiązać. Wszystkie udało się załatwić. Weźmy problem z kibicami i klubami sportowymi: w pewnym momencie pojawił się, ale został rozwiązany. Przy kompromisie, przy porozumieniu wszystkich stron, można zrobić wszystko, nawet w tak skomplikowanej sytuacji. (q)

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do