Reklama

Zwiedził Podole na rowerze

31/01/2019 00:00

O wyprawie rowerowej kaliskiego listonosza na Podole

W ciągu 20 dni pokonał na rowerze 1.940 km, samotnie przemierzając trasę z Kalisza do Kamieńca Podolskiego na Ukrainie. Do Polski wrócił w ubiegłą sobotę. Z wyprawy przywiózł niezapomniane wrażenia oraz historię zapisaną na 1.170 zdjęciach

Roman Wesołowski od 20 lat pracuje jako listonosz w Poczcie Polskiej. Codziennie rozwozi na rowerze listy mieszkańcom dzielnicy  Szczypiorno. Od trzech lat czynnie uprawia rowerową turystykę. Po raz pierwszy wyruszył w samotną trasę w 2005 r., pokonując w osiem godzin drogę do Częstochowy. Rok temu sam pojechał na rowerze do Gdańska. 11 czerwca wyruszył po raz pierwszy za granicę, do miasta położonego na Ukrainie. W ciągu 20 dni pokonał na rowerze 1.940 km, odwiedzając docelowo Kamieniec Podolski. Podczas uroczystej sesji doręczył list intencyjny od Janusza Pęcherza, prezydenta Kalisza, zapewniający o chęci dalszej partnerskiej współpracy pomiędzy miastami. Już za trzy tygodnie planuje kolejny wyjazd. Tym razem do Martin na Słowacji.

Zamierza
być pionierem
Kaliski listonosz chce zapisać się w historii miasta jako pierwszy turysta, który pojechał do wszystkich zaprzyjaźnionych z Kaliszem miast na rowerze. Bardzo ważne jest dla niego propagowanie turystyki rowerowej. Jak sam mówi, taka forma urlopu to niezapomniana przygoda. Zanim jednak  zaproponuję trasę innym, musi ją sam sprawdzić.
Wybierając na pierwszą zagraniczną podróż Kamieniec Podolski pan Roman pragnął przede wszystkim obalić stereotypy mówiące o niegościnności ukraińskiego narodu.
– Trafiałem często na takich ludzi, co żyją w biedzie, ale ich serdeczność nie znała granic. Za każdym razem, gdy zatrzymywałem się na postój, dawano mi możliwość przenocowania w domu albo w ogrodzie. Pewna pani Hania, zamieszkująca chałupę ze swoją 90-letnią matką, kazała mi spać na wysokim łóżku w haftowanych poduchach. Na noc zamknęła mnie nawet w pokoju, żeby nikt mi nie przeszkadzał. Czułem się bardzo bezpiecznie.
Podróżnik nie musiał prosić o jedzenie. Każdy wiedział, że człowiek zmęczony podróżą musi dużo jeść, więc stoły uginały się od kartofli, kotletów, kapusty i krowiego mleka.

Zwykły dzień
podróżnika
– Wstawałem o g. 6, a jazdę rozpoczynałem o g. 8. Wieczorem codziennie na mapie szukałem ciekawych miejsc do zwiedzania. Wyznaczałem sobie po 120 km i tylko rozsądek mnie hamował przed dalszą podróżą. Jeździłem drogami powiatowymi i gminnymi. Na trasach głównych łatwo było stracić życie. Dla ukraińskiego kierowcy rowerzysta nic nie znaczy. Jeśli auto zatrąbi, a ty nie zjedziesz na pobocze, to takie zachowanie może mieć nieprzyjemne skutki...
Gdy po drodze opowiadał o Polsce i zachęcał Ukraińców do odwiedzania Kalisza, ludzie  kilkakrotnie go pytali, czy jest pewien, że taka podróż powinna się odbyć na rowerze. Roman Wesołowski opowiada, że trasa do Kamieńca jest trudna nie tylko ze względu na brak przestrzegania przez Ukraińców przepisów o ruchu drogowym. Drogi prowadzą przez ostre i strome zakręty oraz małe i wielkie wzniesienia.
– Było kilka ciężkich etapów, szczególnie w górzystych terenach. Tam zsiadałem z roweru i wprowadzałem go na szczyt wzniesienia. Zanim jednak stanąłem pod wzgórzem, musiałem sobie wmówić, że jest to kolejny szczyt do zdobycia. 

 
W Kamieńcu
Podolskim
Na miejscu przywitano pana Romana wystawnym obiadem i zaproszono na sesję rady miasta, podczas której polski listonosz wręczył list intencyjny zapewniający o współpracy. Po uroczystościach urzędowych przyszedł czas na konferencję prasową. Później podróżnik odpoczywał w eleganckim hotelu. Drugi dzień pan Roman spędził na zwiedzaniu zabytkowej części Kamieńca. Jak mówi, miasto może zachwycić zarówno swoim położeniem, jak i pięknem zabytków. Kamieniec Podolski jest dobrą bazą wypadową do okolicznych znanych miejscowości. Kilkanaście kilometrów na południe, nad Dniestrem, znajduje się Chocim wraz z zamkiem. Dalej są okopy św. Trójcy, a także Żwaniec. Z drżeniem serca kaliszanin oglądał Zamek Wołodyjowskiego, który przez 200 lat odparł aż 40 najazdów tureckich, tatarskich i wołoskich.
– Przepiękny widok. Serce rośnie w siłę. Jedynym połączeniem twierdzy z miastem jest most Turecki z końca XVII. Idąc w kierunku twierdzy ma się przez chwilę wrażenie, że żyje się w czasach pułkownika Wołodyjowskiego.
Jak na listonosza przystało, polski turysta nie mógł nie odwiedzić siedziby ukraińskiej poczty głównej. – Tym razem cofnąłem się w czasie do lat 80. ubiegłego wieku. Również tutaj zegar zatrzymał się w miejscu. W Polsce taki urząd pocztowy zostałby uznany za zabytek.

Dzień na zwiedzanie Lwowa 
– Nie wiedziałem, co wybrać, ponieważ stare miasto jest rozległe i bogate w zabytki. Trudno opisać bogactwo, jakie posiada Ukraina. Wszystko warto zobaczyć, ale ja miałem za mało czasu...
Jak podkreśla Roman Wesołowski, przy okazji wizyty w okolicach Lwowa warto zobaczyć jego główne atrakcje, poczynając od ruin zamku wybudowanego przez Kazimierza Wielkiego. Na szlaku zabytków znajdują się również przepiękne katedry oraz kościoły. Na Cmentarzu Łyczakowskim są groby Konopnickiej, Grottgera, Goszczyńskiego, Zapolskiej, Ordona... Kaliski listonosz miał jednak marzenie, aby złożyć symboliczne kwiaty na Cmentarzu Orląt Lwowskich.
– To jedna z najpiękniejszych nekropolii wojskowych na świecie, o unikatowej architekturze.  Na zboczu przylegającym do Cmentarza Łyczakowskiego od strony Pohulanki utworzono rzędy mogił. Z tego cmentarza w 1925 r. uroczyście przeniesiono do Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie szczątki jednego z tysięcy nieznanych żołnierzy polskich, poległych w latach 1918-1920. Będąc we Lwowie, trzeba tam być.

Marzena Grygielska
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do