Reklama

Zwrocił uwagę policjantom, skończył w areszcie

30/03/2016 15:21

Kaliszanin twierdzi, że za to, że zwrócił uwagę policjantom i nagrywał – w jego odczuciu – ich naganne zachowanie, miał zostać potrącony samochodem, potraktowany gazem łzawiącym i bezpodstawnie przewieziony do policyjnej izby zatrzymań. Pa

 Sytuacja miała miejsce 28 lutego (niedziela) około godz. 17 na osiedlu Dobrzec, przy jednym ze sklepów spożywczych. Jak twierdzi pan Marcin, idąc na zakupy, zobaczył, że przed sklepem stoi radiowóz, a jego silnik jest włączony. W środku siedzieli dwaj funkcjonariusze – policjant i policjantka. – Zwróciłem im uwagę, że nie powinni stać dłużej niż minutę z włączonym silnikiem, odpowiedzieli, że ja nie jestem od tego, żeby im zwracać uwagę. Potem zaczęli przejeżdżać kilka metrów do przodu i do tyłu, po czym mi odpowiedzieli, że teraz już mogą stać następną minutę – opowiada mężczyzna, który postanowił udokumentować zachowanie policjantów. Wyciągnął więc telefon i zaczął nagrywać. Jednocześnie poprosił funkcjonariuszy, by się wylegitymowali, ale ci odmówili.

Zaczęło się od słownej przepychanki…
 Nagrana rozmowa mężczyzn wyglądała następująco: 
– Nie wykonuję z panem żadnych czynności – odpowiedział policjant na prośbę o wylegitymowanie się.
– Ale ja wykonuję z panem  – odparł pan Marcin.
– Nie ma takiej możliwości.
– Jak to nie ma? Nie słyszał pan o zatrzymaniu obywatelskim?
– Nie. 
– W takim razie zgłaszam interwencję.
– Jaką interwencję?
– Proszę o zainterweniowanie odnośnie towarzystwa, które stoi z boku sklepu. Przyjmuje to pan do wiadomości?
– Przyjmuję.
– Podjedzie tam pan? 
– Nie.
To, co działo się później, nie zostało już uwiecznione na filmach. Według relacji pana Marcina, zadzwonił on do dyżurnego policji i opisał sytuację. Drugi radiowóz przyjechał na miejsce, a zgłaszający otrzymał później za to mandat karny, ponieważ wg funkcjonariuszy było to wezwanie bezpodstawne. Na tym jednak nie koniec.

Skończyło na wypadku
Historia, którą opisuje pan Marcin, brzmi jak opowieść z filmu sensacyjnego. – Kiedy chciałem już odejść i znajdowałem się przed maską samochodu, policjant ruszył, potrącił mnie, a ja przewróciłem się. Ich reakcja była taka, że wyskoczyli z radiowozu, potraktowali mnie gazem, policjant zakuł mnie w kajdanki, a policjantka trzymała, siedząc na nodze. Krzyczałem, żeby zeszła, bo mnie strasznie boli i mogę mieć złamaną nogę. Przyznaję, że używałem w tym momencie wulgarnych słów, ale z bólu nie panowałem nad sobą – opowiada.
Po kilku minutach miał przyjechać drugi radiowóz, którym kaliszanin został odwieziony do policyjnej izby zatrzymań. Tam pana Marcina obejrzał lekarz, który miał stwierdzić, że nic mu nie jest. Z tym nie zgadzał się zatrzymany, który chciał, żeby wezwano do niego pogotowie. Nie zrobiono tego, a kaliszanin w izbie spędził całą noc. Dwukrotnie miał pytać, na jakiej podstawie został zatrzymany, ale odpowiedzi nie uzyskał, jedynym tłumaczeniem policjantów było to, że jest on pijany.
– Nie byłem pijany. Nikt mnie nawet nie zbadał alkomatem, w protokole zatrzymania czytam, że „wyczuwalna była woń alkoholu z ust”. Kto ją wyczuł? Dlaczego swoich podejrzeń nie potwierdzono odpowiednim badaniem?
Pan Marcin został wypuszczony w poniedziałek o 9 rano. – Chciałem pójść do pracy i o wszystkim zapomnieć, przyjąłem mandat i wyszedłem. Początkowo nie chciałem tego ciągnąć, bo zwyczajnie się bałem. Z czasem narastało we mnie poczucie, że tak tego zostawić nie mogę, bo ile może być takich osób jak ja? W piątek (przypomnijmy, że zdarzenie miało miejsce w niedzielę) poszedłem na policję, bo chciałem złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Okazało się, że policja może przyjąć jedynie skargę na działanie funkcjonariuszy, a resztę muszę załatwić w prokuraturze – opowiada.
Ta zleciła przeprowadzenie obdukcji. Jej wyników jeszcze nie ma, ale mężczyzna został tego dnia zbadany również przez lekarza ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Stwierdził on skręcenie stawu skokowego lewego. Pan Marcin 11 dni spędził na zwolnieniu lekarskim. W tym czasie na nodze założony miał stabilizator i przyjmował leki.

Dojdą prawdy
To, jak przebiegała interwencja i czy policjanci przekroczyli swoje uprawnienia, ma wykazać postępowanie wyjaśniające i śledztwo. – Komenda Miejska Policji w Kaliszu prowadzi postępowanie wyjaśniające. Śledztwo prowadzi natomiast Prokuratura Rejonowa w Ostrowie Wielkopolskim – mówi mł. asp. Witold Woźniak z zespołu prasowego KMP w Kaliszu. Więcej do momentu wyjaśnienia sprawy ujawnić nie może. Zawiadomienie o możliwości popełnieniu przestępstwa wpłynęło do kaliskiej prokuratury.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    raczejniek - niezalogowany 2016-04-05 16:36:49

    Tych dziewnych przypadków było duźo więcej. Moźe prokuratura w Pleszewie pomoźe redaktorom.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    pani - niezalogowany 2016-04-04 17:23:41

    Wierzę panu Marcinowi,Nie wymyśliłby sobie tego dla zabawy!Podziwiam za odwagę.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    kot - niezalogowany 2016-04-02 21:37:59

    Nie wiem jak bylo naprawde, ale pan Marcin wyglada nieco na pieniacza.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    pyrgus - niezalogowany 2016-04-02 21:14:45

    Takie są właśnie skutki działania samozwańczych szeryfów. Mimo wszystko wierzę policjantom.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do