
Kulisy jednego z najpopularniejszych programów publicystycznych w Polsce
Nagranie programu ,,Sprawa dla reportera’’ trwa ok. dwóch godzin. Bez cięć i powtórek. Charyzmatyczna Elżbieta Jaworowicz, twórczyni i symbol programu, dba o to, by jej goście mówili szybko, składnie i na temat. Prowadząca program czasami wybucha. Ale trudno nie darzyć jej sympatią. Nawet zrugana przez nią pani mecenas, po zakończeniu nagrania uśmiecha się ciepło. A bohaterowie, którzy dzięki ,,Sprawie dla reportera’’ otrzymują pomoc, nie znajdują słów, by za wszystko podziękować gwieździe TVP
Siedziba Telewizji Polskiej w Warszawie. Słynna ulica Woronicza 17 z niezliczonymi studiami nagrań. Program ,,Sprawa dla reportera’’ jest nagrywany w bloku ,,F’’. Żeby się do niego dostać, trzeba przejść dwa punkty kontrolne. Strażnik wpuszcza tylko osoby ze specjalnej listy.
Gwiazda
W bufecie, na drugim piętrze, tłok. Właśnie tutaj spotykają się bohaterowie programu. – Państwo, którzy przyjechali do programu pani Jaworowicz, proszeni są do charakteryzatorni – mówi starsza kobieta i prowadzi zainteresowanych do odpowiedniego pokoju. Na czterech stanowiskach cztery stylistki przygotowują tych, którzy za chwilę staną przed kamerą. Właśnie w charakteryzatorni spotykają się europosłowie Witold Tomczak i Janusz Wojciechowski. Wymieniają kilka uwag i za chwilę ruszają do studia nagrań. Tutaj wszystkich gości wita Elżbieta Jaworowicz, jedna z najbardziej znanych dziennikarek w Polsce. Jej program ,,Sprawa dla reportera’’ cieszy się niezmienną popularnością widzów od lat. – Witam pana mecenasa, cieszę się, że jest pan z nami - mówi do Janusza Wojciechowskiego. – A to, jak się domyślam, pan poseł Tomczak. Jest mi bardzo miło pana poznać. Cieszę się, że skorzystał pan z zaproszenia. Chcę pokazać, że pewne problemy z policją mogą mieć nie tylko tak zwani zwykli ludzie, ale również posłowie. Ooo, jest również Wołodia. Witaj. Cieszę się, że cię widzę...
Każdy z uczestników nagrania usiadł na wyznaczonym wcześniej miejscu. Gdy pracownicy techniczni sprawdzali mikrofony, Elżbieta Jaworowicz, po raz ostatni przed rozpoczęciem nagrania ćwiczyła tekst powitania widzów. Całość ukazywała się na tzw. prompterze, czyli monitorze umieszczonym nad kamerą, dzięki czemu widzowie mają wrażenie, że prowadząca patrzy prosto w ekran, a więc wszystkie kwestie wypowiada z pamięci. Jej asystentka – Ilona Duch, odpowiedzialna w zasadzie za wszystko – raz jeszcze sprawdziła, czy na stoliku prowadzącej są niezbędne dokumenty, związane z omawianymi sprawami i można było zaczynać nagrania.
W imię Ojca...
– Mam jeszcze do państwa gorącą prośbę: proszę mówić krótko i na temat. Tak jak w Teleekspresie. Zależy mi na tym, byście państwo bez zbędnych wstępów, mówili to, co was boli, żebyście w kilku słowach starali się pokazać problem, tak, by wszyscy widzowie zorientowali się o co chodzi. Nie będzie tutaj żadnych cięć, żadnych powtórek. Nagrywamy wszystko, a później ten materiał będziemy musieli pociąć, bo przecież program nie jest z gumy – mówiła Elżbieta Jaworowicz. – Zaczynamy więc, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego...
Chwilę później w studiu rozległ się charakterystyczny dźwięk czołówki programu.
– Dobry wieczór państwu. W ten piękny wiosenny dzień będziemy mówić o aniołach, ale również o stróżach, którzy aniołami nie są – zaczęła nagranie prowadząca program i zaprosiła wszystkich, a więc widzów i zebranych w studiu, do obejrzenia reportażu. Głównym tematem były nadużycia policji. Bohaterem filmu był kierowca TIR-a. Wracając z trasy z Anglii, dojechał przed swój dom i tam, jak opowiadał on, żona i sąsiedzi, został zaatakowany przez funkcjonariuszy i dotkliwie pobity. Mężczyzna złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez policjantów, a ci natychmiast donieśli na niego. Miał stawiać im czynny opór. Sprawa okazała się bardzo zawiła i została umorzona – zarówno wobec policjantów, jak i wobec mężczyzny. – Przepraszam, że tak się wyrażę, ale i tak miał pan szczęście – powiedział poproszony o komentarz mecenas Wojciechowski. – Owszem – został pan dotkliwie pobity, ale przynajmniej nikt z pana nie zrobił przestępcy. A tak jest w przypadku posła Tomczaka.
– Do tego wątku przejdziemy później, panie mecenasie – wtrąciła red. Jaworowicz. – Proszę teraz, by skomentował pan tę sprawę.
– Ona wpisuje się w pewien stereotyp zachowania policjantów – kontynuował mec. Wojciechowski. – Bardzo często jest tak, że gdy ktoś składa skargę na działania funkcjonariuszy, policja w odruchu obronnym atakuje, oskarżając składającego zawiadomienie o czynną napaść, bądź znieważenie. (q)
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Niestety policja to cwele a dobry cwel to wiadomo jaki cwel
O rany, ale sensacja!