
Jeszcze kilkanaście dni temu cena wiśni na kaliskich ryneczkach zawierała się w przedziale 8 – 10 zł. 30 i 31 lipca można było je kupić płacąc 6 – 8 zł za kilogram. Skąd takie ceny skoro w skupach niemal w całej Polsce także w rejonie kaliskim sadownikom płaci się 1,60 – 2,00 zł.
Wniosek jest oczywisty, krocie na handlu wiśniami zarabiają pośrednicy i detaliści. Natomiast sadownicy jeżeli nie stracą, to niewiele zarobią. Taka sytuacja utrzymuje się już przynajmniej od kilku lat. W efekcie wielu sadowników likwiduje wiśniowe sady stąd z roku na rok maleje powierzchnia plantacji wiśni. I wydawałoby się, że mniej wiśni na rynku spowoduje, że wiśniowy interes stanie się bardziej opłacalny. Nic mylnego, nadal na cenę wiśni nie ma wpływu prawo popytu i podaży. Ocenie decydują firmy zajmujące sie skupem wiśni. Od lat sadownicy nie wykluczają zmowy cenowej. W tym roku o zbadanie czy do niej nie doszło wystąpili do ministra wsi i rolnictwa sadownicy regionu lubelskiego.
Nie brakuje sadowników, których koszty są mniejsze niż te szacowane przez Instytut w Skierniewicach. Osoby, z którymi rozmawiałem twierdziły, że w ich przypadku rentowność gwarantowałaby cena minimum 2,00 zł/kg utrzymana przez cały okres skupu. Zdaniem jednego z sadowników jeżeli ten negatywny trend utrzyma się jeszcze przez jakiś czas, to znikną tradycyjne wiśniowe sady. Na rynku pozostaną potężne przystosowane jedynie do zbioru kombajnami, ale tak zebrana wiśnia będzie w większości przeznaczona tylko do przerobu przemysłowego.
(grz)