
Od ponad tygodnia mężczyźni, którzy mieszkają w domu im. św. Brata Alberta w Kaliszu, wyprowadzają na spacery psy z pobliskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Dzięki temu czworonogi mają możliwość obcowania z człowiekiem. A dla samych mężczyzn to rodzaj terapii. - Psy też są bezdomne jak i my. Możemy pomóc naszym czworonożnym przyjaciołom i to robimy. Przypominają się czasy, jak to kiedyś było. Jak człowiek chodził z dziećmi i psem do parku, jak się tulił do niego - wspominają mężczyźni.
Spacery są możliwe dzięki porozumieniu, które Miasto Kalisz zawarło z Towarzystwem im. św. Brata Alberta w Kaliszu. Paweł Kołeczko, prezes kaliskiego koła, przyznaje, że znalezienie chętnych, którzy codziennie wyprowadzaliby psy, nie było trudne. – Na mocy tego porozumienia mieszkańcy domu będą wyprowadzali psy 5 dni w tygodniu, w godzinach popołudniowych. Jak na razie zgłosiło się dwudziestu kilku mieszkańców, chociaż mam nadzieję, że ta liczba wzrośnie – mówi.
Każdy na tym skorzysta
Dodaje, że jego zdaniem to bardzo dobry pomysł. – Psy na tym skorzystają, bo będą mieć takich cichych opiekunów, i mieszkańcy też, bo dzięki temu powrócą do swoich dawnych przeżyć. Wielu z nim miało kiedyś zwierzęta, więc to może i taka terapia dla nich. Tu jest taki mylny pogląd, że ktoś kogoś do czegoś zmusza. Nie. To jest spontaniczne podejście mieszkańców naszego domu. To są wspaniali ludzie, pragną czułości, tak jak i te bezdomne zwierzaki. A my chcemy im to okazać bezinteresownie – mówi P. Kołeczko. – Miałem kiedyś psa, jak jeszcze mieszkałem w domu w Turku. Zżyłem się z nim. Miałem go odkąd skończył roczek i na moich rękach odszedł z tego świata. Bardzo to przeżyłem. W dodatku jestem romantykiem i kocham zwierzęta. To dla mnie też taka terapia. Bo przy zwierzętach jestem spokojniejszy, szczęśliwszy – przyznaje pan Marek. Choć dla każdego z mężczyzn spacery to dodatkowy obowiązek, to większość widzi w tym same plusy. – Obowiązek, jak obowiązek. Psy też są bezdomne, jak i my, możemy pomóc naszym czworonożnym przyjaciołom. Przypomina się, jak to kiedyś było, jak człowiek chodził z dziećmi i psem do parku, jak się tulił do niego. Tu nie ma żadnego przymusu, zmuszania. Wszyscy zgłosiliśmy się do tego dobrowolnie, a jak ktoś nie chciał, to się nie zgłaszał – dodaje pan Krzysztof.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie