
Sparaliżowana praca uczelni, odwołane zajęcia ze studentami, zaangażowanych wielu policjantów z psami i wielogodzinne przeszukiwanie budynków – to konsekwencje alarmu bombowego, który w piątkowe popołudnie wywołał e-mail od nieznanej na razie osoby, skierowany do Uniwersytetu Kaliskiego. Ewakuowano niemal pół tysiąca osób przebywających we wszystkich budynkach uczelni. Informacja na szczęście okazała się fałszywa, ale władze uniwersytetu nie mogły jej zlekceważyć
Mail z informacją o podłożonej bombie, która ma eksplodować podczas jednego z wykładów, wpłynął 9 maja około południa. Uniwersytet natychmiast wdrożył przećwiczone wcześniej procedury – rektor powiadomił kaliską policję, a następnie zarządził ewakuację wszystkich budynków uczelni.
Niestety, tym razem to nie warsztaty, lecz alarm bombowy, który w piątkowe południe sparaliżował pracę uczelni. Na szczęście procedury zadziałały bez zarzutu – pracownicy przeprowadzili natychmiastową ewakuację, a policja, która zjawiła się niezwłocznie po otrzymaniu zgłoszenia dokładnie przeszukała budynki – poinformował na swoim profilu w mediach społecznościowych Uniwersytet Kaliski.
W budynku rektoratu przy pl. Bogusławskiego policjanci nie znaleźli niczego niepokojącego i po godzinie pracownicy mogli wrócić do swoich biur, ale studenci tego dnia nie wrócili już na zajęcia, bowiem sprawdzenie pozostałych obiektów trwało do późnych godzin popołudniowych. Mundurowym pomagały w tym psy wyszkolone do wykrywania materiałów wybuchowych. Alarm na szczęście okazał się falszywy.
W trosce o bezpieczeństwo naszych studentów i pracowników nigdy nie lekceważymy takich informacji – podkreśla na Fb uniwersytet.
Maile o podłożonej bombie otrzymało tego kilkadziesiąt placówek oświatowych w Warszawie, ale także w innych miastach w kraju.
(red), fot. Uniwersytet Kaliski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie