
Piotr Sobolewski
W, sygnalizującym okrągłe rocznice wydarzeń z historii Kalisza i jego okolic, naszym Kalendarium znalazło się w tym tygodniu przypomnienie daty 1354 związanej m.in. z początkiem budowy w grodzie nad Prosną tzw. pałacu arcybiskupiego. Tu rozwinę zatem nieco temat losów samego obiektu jak i jego hojnego fundatora.
Budowlę zwaną czasem „dworcem” lub starym pałacem, zaczęto wznosić na – rozpościerającym się po wschodniej stronie dzisiejszego pl. św. Józefa – placu z ogrodem należącym do archidiakona kolegiaty kaliskiej. Wkrótce powstał duży, obejmujący blisko 18 ha kompleks obiektów. Pałac przylegał bezpośrednio do południowo-wschodniego narożnika kolegiaty, miał ok. 34 m. długości. Był dwupiętrowy i miał zewnętrzny ganek wsparty na dziesięcioarkadowym krużganku, z którego można było przejść po sześciu stopniach do chóru kościoła. Tam znajdował się ołtarz, przy którym arcybiskup mógł odprawiać nabożeństwa nie schodząc na parter. Na ścianie frontowej pałacu umieszczono później kamienną płaskorzeźbę z herbem kapituły gnieźnieńskiej (dziś w lapidarium przed Muzeum).
W 1582 r. posiadłość wraz z przyległościami kupuje kolejny arcybiskup gnieźnieński Stanisław Karnkowski, który planuje sprowadzić do Kalisza jezuitów i stworzyć tu wzorcową placówkę zakonną ze szkołą. Remontuje pałac a właściwie rozpoczyna jego rozbudowę (choć uważa się, że nadbudowa w obiekcie mogła nastąpić dopiero po 1600 r.). Przypuszczalnie wraz z rozpoczęciem w 1592 r. budowy świątynia jezuitów (obecnie to kościół Garnizonowy) do gmachu zostaje dodane jednopiętrowe skrzydło refektarza z kuchnią łączące się z zakrystią nowej świątyni. W ten sposób powstaje istniejący do dziś wewnętrzny dziedziniec. Ponieważ projektowany przez Jana M. Bernardoniego kompleks nie mieścił się w obrębie murów miejskich, za zgodą króla Zygmunta III, nastąpiło wtedy ich częściowe przesunięcie w stronę dzisiejszego parku. Później z gmachu usunięto mieszczącą się tu przez pewien czas szkołę, a całość jako kolegium zajęli zakonnicy. Na parterze skrzydła od strony obecnego placu św. Józefa (wtedy jeszcze zabudowanego) mieściła się apteka (założona 1682 r.), na piętrze biblioteka. Teren od strony dzisiejszego parku ograniczony był wspomnianym murem obronnym usytuowanym równolegle do gmachu. Tworzył on kolejny dziedziniec – ogród. W XVIII w. dawna rezydencja prymasów popada jednak w ruinę. Jest to zresztą okres upadku całego założenia, na co ma wpływ kasata zakonu (1773 r.) i „wyprowadzka” oo. Jezuitów z Kalisza. Obiekt zostaje przejęty na potrzeby szkolnictwa świeckiego. Niewykorzystane budynki niszczeją. W 1783 r. kustosz kolegiaty kaliskiej ks. Stanisław Kłossowski rozbiera większość zrujnowanych już pozostałości dawnego pałacu co doprowadza do zawalenia się części kolegiaty. Ta – w powiększonej formie i ubrana już w barokowy kostium – zostaje odbudowana po kilkunastu latach, natomiast niespełna pół wieku później w krajobrazie tego zakątka Kalisza pojawia się nowe cudo – zaprojektowana przez Reinsteina siedziba Komisji Wojewódzkiej (zwana później – zresztą słusznie – pałacem gubernatorów). Ale to już nowa, inna historia.
Bo miało być też przecież o fundatorze kaliskiego pałacu arcybiskupiego – Jarosławie z Bogorii i Skotnik – krócej: Bogorii Skotnickim. Urodził się około 1276 r. w Skotnikach w Sandomierskiem – rodowej siedzibie Bogoriów. Pochodził z możnego rodu, którego członkowie piastowali ważne stanowiska w Małopolsce, jego ojciec – Piotr był wojewodą krakowskim. W latach 1316-1322 przyszły arcybiskup studiował prawo i teologię na Uniwersytecie w Bolonii. Wówczas doszło tam do poważnego incydentu. Kronikarz Janko z Czarnkowa tak to opisuje: „(…) był jeszcze na naukach w Bolonii, gdy pewien student Anglik, za cudzołóstwo z jakąś mieszczką – popełnione zresztą za zgodą jej męża za pieniądze – był przez mieszczan bolońskich ścięty, Jarosław (…) przeniósł wykłady prawa kanonicznego z Bolonii do innego miasta, i nie zezwolił na ich przywrócenie, aż znakomitsi obywatele z rozkazu papieża Jana XXII ufundowali na intencję zbawienia duszy ściętego Anglika kaplicę i dostatecznie ją uposażyli, oraz dali studentom należyte zadośćuczynienie”. Bolończycy przystali na takie dictum bo pochodzący wszak z bogatych domów i – bynajmniej – żyjący z gestem studenci zapewniali miastu spory dochód a osobliwy bunt naszego Jarosława (pal sześć czy był wtedy jeszcze słuchaczem czy już znaczącym wykładowcą) wskazywałby, że cudzołożny wyczyn chutliwego Anglika (w innej wersji – Hiszpana) nie wstrząsnął aż tak sumieniem przyszłego arcybiskupa. I – żeby było ciekawiej – „wdzięczni” bolończycy (ciekawe, czy zaliczał się do nich ów rogacony przez studenta mężuś – stręczyciel) na ścianie kościoła umieścili podobiznę Jarosława oraz herb rodowy Bogoriów. Jest to zresztą pierwszy polski herb rycerski zamieszczony poza granicami kraju.
Skotnicki po powrocie do kraju brał udział w wyprawach wojennych. W wieku 47 lat rozpoczął karierę duchownego. Błyskawiczną i błyskotliwą. Sprawował szereg ważnych urzędów kościelnych – był kanonikiem krakowskim i kanclerzem biskupa Nankiera, archidiakonem krakowskim, kanonikiem i kanclerzem kujawskim. Był także doradcą królów: Łokietka a potem Kazimierza Wielkiego. Ten drugi mianował go swoim pełnomocnikiem w negocjacjach z zakonem krzyżackim. Był za pokojowymi rozwiązaniami w sporach z nim. Dostrzegając ogromne trudności w odzyskaniu Pomorza, zalecał ugodę z Krzyżakami i skupienie na jednym froncie, czyli pozyskaniu Rusi. Widocznym efektem takiej polityki było podpisanie pokoju kaliskiego z Zakonem w 1343 r., w którego przygotowaniu czynny udział wziął arcybiskup. Zrzekł się tam nawet odszkodowań za zniszczenie metropolii gnieźnieńskiej przez napady zakonu. W 1349 brał udział w wytyczaniu granicy pomorsko-krzyżackiej. Zresztą w „krzyżackich sprawach” trafił nawet do Avinionu. I tam też otrzymał z rąk papieża Klemensa VI sakrę biskupią i nominację na arcybiskupa gnieźnieńskiego.
Ale był jednocześnie zwolennikiem silnej władzy królewskiej. „Był to mąż bardzo szczęśliwy, we wszystkim działający z pożytkiem, wielki w radzie i bardzo hojny” – to znowu opinia Janka z Czarnkowa. Rzeczywiście, Skotnicki był jednym z największych umysłów XIV-wiecznej Polski. Znakomicie wykształcony, obyty i doświadczony, stanowił podporę rządów Kazimierza Wielkiego, w dużym stopniu kreując królewską politykę. Wiele razy występował jako sędzia rozjemczy w sporach między możnowładcami, a także niesnaskach między królem a biskupem krakowskim, Janem Grotem. Brał udział w przygotowaniach statutów wiślicko-piotrkowskich, które były podstawowym zbiorem prawa, głównie sądowego, i stanowiły zalążek kodyfikacji ogólnopolskiej. Przygotował kodyfikację ustawodawstwa kościelnego i ogłosił ją na synodzie prowincjonalnym, który odbył się w Kaliszu w kościele św. Mikołaja w styczniu 1357 r. Nazywano go „ojcem prawodawstwa polskiego”. Był też autorem projektu założenia Akademii Krakowskiej, który wzorowany był na rozwiązaniach organizacyjnych Uniwersytetu Bolońskiego w którym przecież pobierał wcześniej nauki. Wreszcie w 1370 koronował w katedrze wawelskiej króla Ludwika Węgierskiego.
Ale Skotnicki był też świetnym administratorem powierzonej sobie archidiecezji. Lokował około 100 wsi, tworzył nowe parafie, scalał majątki. Rozpoczął akcję przenoszenia starych wsi na korzystniejsze prawo niemieckie, sprowadzając do nich kolonistów z Niemiec. Budował wiele kościołów i klasztorów, a te już wzniesione hojnie uposażał. Realizował ambitne plany budowlane. Od Kazimierza Wielkiego otrzymał bardzo liczne i bogate nadania, z dochodów których obdarowywał liczne polskie miasta. Zbudował nową – według wzorów włoskich i francuskich – katedrę w Gnieźnie, ufundował liczne kościoły, klasztory i dwory biskupie (o tym kaliskim – już wiemy). W Łowiczu wzniósł gotycki murowany zamek, który wkrótce stał się rezydencją arcybiskupów gnieźnieńskich. W drugiej połowie XIV w. wzniósł także w Opatówku zamek przeznaczony na rezydencję prymasów gnieźnieńskich i jednonawowy murowany kościół w stylu gotyckim pw. św. Doroty.
Dotknięty ślepotą zrezygnował z funkcji arcybiskupa na rzecz swojego siostrzeńca Janusza Suchegowilka w 1371 r., pozostawiając sobie Opatówek. Od 1374 r. przebywał w klasztorze cystersów w Lądzie. Opatrzność wynagrodziła mu ofiarne życie i hojne gesty – arcybiskup dokonał żywota jako ponad stuletni starzec. Zmarł 17 września 1376 r. w „swoim” pałacu w Kaliszu. Został pochowany w katedrze gnieźnieńskiej w kaplicy, którą ufundował i przygotował dla siebie wcześniej. W skarbcu kaliskiej kolegiaty znajduje się portret arcybiskupa. Spogląda na nas mądre i zatroskane (choć lekko zdeformowana przez naturę) oblicze – twarz jednego z bardziej znamienitych, związanych z naszym miastem obywateli. Kolejnego już niestety, który nie doczekał się nad Prosną swojej ulicy…
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Nie jedna osoba (w tym ja do teraz) jest nieświadoma co kiedyś stało w miejscu obecnego wjazdu na parking Starostwa Powiatowego. Postać biskupa - również ciekawa postać i opowieść