Reklama

Arcymistrz z Kalisza

10/12/2008 12:24

  Jan Marcinkiewicz,  szachowy arcymistrz, walczy o mistrzostwo świata w szachach korespondencyjnych. Aktualnie zajmuje drugie miejsce. Jest  trzecim Polakiem, który w historii mistrzostw świata zakwalifikował się do elitarnego grona finalistów

Przez wiele lat Jan Marcinkiewicz był nauczycielem historii w I Liceum Ogólnokształcącym  im. Adama Asnyka w Kaliszu. Od niedawna przebywa na emeryturze, ale nadal uczy kolejne roczniki asnykowców. Jego koleżanki, koledzy z pracy czy też uczniowie mówią o nim, że jest wspaniałym nauczycielem, bardzo dobrym człowiekiem, bezkonfliktowym, każdemu  gotowym pomóc. Wszyscy podkreślają jego skromność. Niewielu  porusza wątek jego życiowej pasji, jaką są szachy, bo i skąd mają wiedzieć.  Sam arcymistrz nie lubi przechwalać się swoimi sukcesami. O tym, że zdobył zaszczytny tytuł arcymistrza szachowego i prawo walki o tytuł mistrza świata, wie niewielu. Niewielu też orientuje się, że na obecnym etapie mistrzostw pan Jan zajmuje drugie miejsce.
– Gry w szachy nauczył mnie ojciec, a przerodziła się ona w pasję, kiedy zostałem uczniem I LO im. Adama Asnyka w Kaliszu. W gronie nauczycieli byli także pasjonaci tej gry. Profesorowie Jasiukiewicz, Stawicki co rusz wymyślali jakieś turnieje. Raz były to mistrzostwa klas, innym razem mistrzostwa szkoły czy też pojedynki z ówczesnym mistrzem Kalisza Zbyszkiem Makowskim. Na całego oddałem się tej grze, kiedy po raz pierwszy kupiłem miesięcznik „Szachy”. Od tamtej chwili pasjonowała mnie już nie tylko sama gra, lecz zafascynowała także teoria szachowa – mówi Jan Marcinkiewicz. Potem przyszły studia na Uniwersytecie Wrocławskim. Jednak umiejętnie potrafił godzić czas na naukę i rozwijanie swojej pasji. Przyszły też pierwsze znaczące sukcesy. W okresie studiów Jan Marcinkiewicz był zawodnikiem wrocławskiego klubu „Hetman”. Plasował się w czołówce polskich szachistów. Osiągnął tytuł kandydata na mistrza krajowego w grze bezpośredniej. Po powrocie do Kalisza coraz bardziej oddawał się  szachowej teorii i  myślał o grze korespondencyjnej. – W grze bezpośredniej ważna jest wiedza teoretyczna i maksymalna koncentracja nawet przez kilka godzin. Gra bezpośrednia postrzegana jest jako walka z przeciwnikiem. Natomiast w grze korespondencyjnej liczą się wiedza i doświadczenie. O wyborze gry korespondencyjnej pomogła mi też prozaiczna przyczyna – konieczność podjęcia pracy i brak czasu, aby jeździć na turnieje. Po za tym z czegoś trzeba było żyć. Z gry w turniejach utrzymują się tylko nieliczni. Gra korespondencyjna gwarantowała, że nie musiałem jeździć, a i miałem więcej czasu na przemyślenie swoich ruchów, zgłębienie odpowiedniej literatury. Jeszcze kilkanaście lat temu grano, wysyłając posunięcia na kartkach pocztowych. Turnieje krajowe trwały 2-3 lata, a międzynarodowe 5-7 lat. Ten rodzaj gry zanika ze względu na możność przesyłania posunięć pocztą elektroniczną lub gry na serwerach szachowych. Właśnie na serwerach rozgrywane są aktualne mistrzostwa. Obecnie turniej międzynarodowy trwa około 2 lat, a czas namysłu na jeden ruch wynosi 5 dni – mówi arcymistrz.
Na sukcesy międzynarodowe przyszło trochę poczekać. Średnio dwie-trzy godziny, to dzienna norma, jaką Jan Marcinkiewicz od dziesięcioleci spędza nad szachownicą. Trudno rozstrzygnąć, czy w jego domowej bibliotece więcej jest książek historycznych, czy też opracowań poświęconych jego pasji. Aby zdobyć tytuł arcymistrza, musiał dwukrotnie spełnić wymagane normy. Po raz pierwszy spełnił je w 2004 r., kiedy to zajął 4. miejsce w turnieju kandydatów do finału XX Korespondencyjnych Mistrzostw Świata w Szachach (awansowało 3 pierwszych graczy). Po raz drugi normę zdobył w czerwcu 2006 r., kiedy w turnieju o awans do mistrzostw świata zajął 3. miejsce, pozostawiając w pokonanym polu niemal 2500 zawodników. Tym samym jednocześnie został arcymistrzem (piąty Polak w historii) i zdobył prawo startu w finale tegorocznych mistrzostw świata (Międzynarodowa Federacja Szachów Korespondencyjnych organizuje je od 1950 r.).  Do tej pory  najlepszy wynik spośród Polaków uzyskał Jerzy Krzyszton, który w XII Mistrzostwach Świata (1984-1991) zajął czwarte miejsce.  (grz)

Więcej w Zyciu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Jaga - niezalogowany 2013-12-05 22:53:53

    Daj mi swojego E - mail . Jestem dumna majac takiego kuzyna i to nie od dzisiaj - zawsze z Alkim byliscie moja duma - [email protected]

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Jaga - niezalogowany 2013-12-05 22:48:51

    Jestem jego kuzynka, nie mamy od lat kontaktu, bo mieszkam w Niemczech - w dziecinstwie spedzalismy duzo czasu - z domu wyniosl duzo dyscypliny - ojciec Alksander major WP, ranny wielekrotnie - od Lenino do Berlina wszczepil synom cechy swojego wojskowego charakteru. Byl wspanialym wujkiem od ktorego poznalam prawde histori w zaklamanym PRL.Szachy byly ich pasja od dziecinstwa ! Jestem dumna , ze ma takiego kuzyna !!!!!! Grazyna Jaworska

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do