
Bartek Czarciński musiał przerwać swój rejs dookoła świata po tym, jak w trakcie sztormu łódź wywróciła się do góry dnem i złamał się maszt. Kaliszanin jest już bezpieczny, wrócił do rodzinnego miasta. Niestety, „Perła” na zawsze pozostanie na dnie Oceanu Indyjskiego.
Bartek Czarciński o swojej walce z oceanem informował od kilku dni. – Walka o utrzymanie pozycji trwa dalej! W nocy rozwiało się do 40 węzłów. Oczywiście pod wiatr (…). Dalej poznajemy się z oceanem. To znaczy on nas poznaje i testuje, czy nadajemy się do dalszej drogi. Dzisiaj zapowiada się kolejny dzień pod wiatr, pod fale i pod prąd – czytaliśmy 3 października. Niestety, dzień później kapitan przegrał tę nierówną walkę. Podczas kolejnego sztormu, tuż po g. 7 rano, jacht został przewrócony do góry dnem, a maszt złamany. Statek stracił sterowność. Bartek zmuszony był wezwać pomoc. Po blisko dobie, 5 października, został ewakuowany i popłynął do RPA. Zgodnie z obowiązującym prawem na morzu nie można pozostawić dryfującej jednostki bez załogi. „Perła”, została zatopiona i spoczęła na dnie Oceanu Indyjskiego.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Szczęście, że to się tylko tak skończyło. Ludzie mają jednak odważne, wręcz szalone pomysły: samotne rejsy, zimowe wspinaczki górskie. Czy od tego świat jest lepszy? Warto tak ryzykować życie? Oczywiście trzeba mieć marzenia i je realizować, ale aż takie?