
Jeśli umowa UE z krajami Mercosur wejdzie w życie, i upadnie polskie rolnictwo, na nasze stoły trafi żywność z gigantyczną ilością pestycydów!
3 września Komisja Europejska przyjęła umowę o wolnym handlu Unia Europejska – Mercosur. Zdaniem przewodniczącej KE Ursuli von der Lyen, umowa będzie korzystna dla unijnych przedsiębiorstw oraz sektora rolno-spożywczego, które odczują korzyści z niższych ceł i kosztów. Ma, zdaniem szefowej Komisji Europejskiej, przyczynić się do wzrostu gospodarczego i tworzenia nowych miejsc pracy.
Natomiast zdaniem krytyków umowy, stanie się dokładnie odwrotnie – napływ produktów rolnych z Ameryki Południowej i Ukrainy, gdzie nie obowiązują wyśrubowane (i kosztowne) standardy dotyczące produkcji rolnej, doprowadzi do upadku europejskie i polskie rolnictwo, które nie będzie w stanie konkurować z tanią produkcją z krajów Mercosur. Poza tym przeciwnicy umowy wskazują na jej bardzo niską jakość i ogromne ilości zakazanej w Europie chemii. Na przykład Brazylia dopuszcza do użytku prawie 3700 pestycydów!
Zdaniem Jana Krzysztofa Ardanowskiego, byłego Ministra Rolnictwa, umowa UE – Mercosur to gwóźdź do trumny europejskiego i polskiego rolnictwa. W rozmowie z portalem dorzeczy.pl zwraca m.in. uwagę na ogromnie ważny problem, jakim jest zagrożenie bezpieczeństwa żywnościowego, gdyby umowa weszła w życie. „[...] Bezpieczeństwo żywnościowe może zapewnić tylko własne rolnictwo. Nie wierzę w możliwości codziennego zaopatrzenia w miliony ton żywności dla 500 mln ludzi pochodzącej wyłącznie z zewnątrz. Pandemia i wojny uczą, jak łatwo jest zerwać łańcuchy dostaw. Za chwilę nie ma transportu, statki nie pływają i zostajemy bez żywności” – podkreśla Ardanowski.
W ocenie byłego ministra, prawdziwym powodem dla którego brukselska (i berlińska) administracja nawiązuje współpracę z Mercosur, są interesy niemieckiego przemysłu. Chodzi o zwiększenie eksportu wyrobów przemysłowych z Niemiec do Ameryki Południowej, za który kraje Mercosur będą płacić produktami rolnymi. Dodatkowo, zdaniem J.K. Ardanowskiego, Niemcy zyskają ogromną władzę, czyli kontrolę nad przepływem żywności z Ameryki Południowej i Ukrainy, a w przyszłości – po zakończeniu wojny na Ukrainie – także z Rosji. „Kraje, które nie mają żywności, muszą godzić się na warunki narzucane przez tych, którzy tę żywność ewentualnie mogą im sprzedać. To jest dość czytelne i zrozumiałe” – wyjaśnia.
Innymi słowy – likwidujemy swoje własne rolnictwo i uzależniamy się od zewnętrznych dostawców żywności, co oznacza utratę suwerenności żywnościowej. „Pomysł, aby wyprowadzić całą produkcję żywności z Europy do Ameryki Południowej, czyli uzależnić się od zewnętrznego dostawcy jest niewiarygodnie głupi. [...] Mamy sytuację taką, w której na zdrowy rozum widać, jak niebezpieczny to projekt, a oni w to brną. Tak samo jak z wiatrakami, zieloną energią etc. Prowadzi mnie to do konkluzji, że im szybciej stamtąd uciekniemy, tym lepiej” – komentuje Paweł Lisicki, redaktor naczelny dorzeczy.pl.
W czwartek, 11 września, pod Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Warszawie, odbył się protest rolników pod hasłem „Stop likwidacji polskiego rolnictwa”. To kolejna próba zwrócenia uwagi na problem, który nie dotyczy wyłącznie polskich rolników, ich miejsc pracy (choć oczywiście także) ale nas wszystkich. Próba desperacka w sytuacji, kiedy wejście w życie umowy wydaje się przesądzone. Minister Ardanowski wskazuje, że nic w tej sprawie, czyli stworzenia koalicji państw blokujących projekt, nie zrobił rząd Tuska. Nie było żadnej pracy dyplomatycznej, żadnych not, podróży ministrów i premiera do krajów, które wahały się co zrobić z umową. Nie wykorzystano polskiej prezydencji w UE a deklaracja premiera, że „Polska się nie godzi” to za mało.
Co prawda w proces tworzenia koalicji krajów sprzeciwiających się umowie bardzo aktywnie włączył się prezydent Karol Nawrocki, ale czy nie jest za późno? Czy jesteśmy skazani na „żarcie” brazylijskich pestycydów? (pp)
Źródło: dorzeczy.pl
Foto: pixabay
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie