
W meczu z Azotami Puławy, który zapewne na długo zapadnie w pamięci kibiców, piłkarze ręczni Energi MKS Kalisz ani razu nie prowadzili, przegrywali już różnicą siedmiu bramek, a mimo to wywalczyli dwa punkty. Dzięki temu do play off przystąpią z szóstego miejsca i zmierzą się z trzecią drużyną w tabeli Orlen Superligi
Jeden w punkt w tym meczu zapewniał kaliskiej drużynie szóste miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej i tym samym uniknięcie w I rundzie play off drużyn z Płocka lub Kielc. Problem w tym, że od początku niewiele wskazywało na to, że podopiecznym trenera Rafała Kuptela uda się go zdobyć. Faworyzowane Azoty dobrze weszły w to spotkanie i szybko wypracowały sobie trzy, cztery bramki przewagi. W zespole gości regularnie trafiali Piotr Jarosiewicz (sześć bramek do przerwy) oraz Ivan Burzak (cztery trafienia), a trzy razy na listę strzelców wpisał się też były zawodnik Energi MKS Kamil Adamski. Były jednak momenty, że kaliszanie mogli dogonić rywala, ale popełniali bardzo proste błędy, a ilość niecelnych zagrań była zastraszająca.
- Nasza gra w pierwszej połowie była po prostu zła. Przy takich błędach rywal mógł wygrać z nami nawet, gdyby do grał szóstką przez cały mecz. Mieliśmy też problemy na środku defensywy – stwierdził później najskuteczniejszy w kaliskim zespole Bartosz Kowalczyk.
Puławianie prowadzili po pierwszej połowie pięcioma bramkami, a po przerwie kibice oglądali ciąg dalszy kaliskich niedokładności w tym meczu, co pozwoliło przeciwnikowi na powiększenie przewagi do siedmiu oczek (15:22 w 37. minucie po rzucie Marka Marciniaka). Trzeba było dużo kibicowskiej cierpliwości, aby wierzyć jeszcze w jakąś zdobycz punktową gospodarzy w tym meczu. A jednak wiara czyni cuda, bo oto od 41. do 47. minuty nastąpiła niebywała metamorfoza szczypiornistów Energi MKS, którzy zdobyli pięć bramek z rzędu przy braku odpowiedzi rywala i przegrywali już tylko 23:24. To był szczególnie radosny czas dla Jana Antolaka. Dostał szansę od trenera i dwa razy huknął nie do obrony z dystansu, przyczyniając się do odrobienia strat przez swój zespół.
Można powiedzieć, że mecz rozpoczął się od nowa. Goście znów odskoczyli na trzy trafienia (23:26) po trafieniu skutecznego w tym okresie gry Dawida Fedeńczaka, świetnie w ich bramce spisywał się Wojciech Borucki, ale kaliszanie nie dawali za wygraną. W 57. minucie po dwóch kolejnych rzutach Bartosza Kowalczyka gospodarze doprowadzili do wyrównania (27:27) i nagle okazało się, że mogą wywalczyć wymarzony jeden punkt. Na 13 sekund przed końcową syreną Azoty prowadziły 28:29 i Rafał Kuptel wziął czas. Rozrysowana przez niego akcja przyniosła radość zawodnikom i drużynie z Kalisza na trzy sekundy przed końcem spotkania, gdy ze skrzydła trafił Dawid Molski.
Seria rzutów karnych była dopełnieniem emocji w Arenie Kalisz w poniedziałkowy wieczór. Szczypiorniści Energi MKS nie pomylili się ani razu z siedmiu metrów, a w zespole gości w poprzeczkę trafił Rafał Przybylski, a strzał Marka Marciniaka obronił Jan Hrdlicka. Kaliski zespół wywalczył więc dwa punkty i zapewnił sobie szóste miejsce po rundzie zasadniczej. To oznacza, że w rundzie play off zmierzy się z trzecim zespołem w tabeli Orlen Superligi, którym jest obecnie Górnik Zabrze. Wcześniej, w wielkanocny poniedziałek (01.04., g. 15.00) kaliski zespół zmierzy się w ostatnim meczu fazy zasadniczej z Ostrovią w Ostrowie Wielkopolskim.
(dd)
Energa MKS Kalisz – Azoty Puławy 29:29, k. 4:2 (13:18)
Energa MKS: Hrdlicka, Szczecina - Kowalczyk 6, Pilitowski 4, Bekisz 3, Kus 3, Antolak 2, Drej 2, Komarzewski 2, Molski 2, Nejdl 2, Biernacki 1, Kucharzyk 1, Starcević 1, Karpiński, Wróbel
Karne: 3/5. Kary: 4 min.
KS Azoty: Tsintsadze, Zembrzycki. Borucki - Jarosiewicz 6, Adamski 5, Burzak 5, Marciniak 5, Fedeńczak 3, Janikowski 2, Przybylski 2, Ostruszko 1, Górski, Zarzycki
Karne: 2/3. Kary: 4 min. Czerwona kartka: Tobiasz Górski (26 min. – za atak na szyję przeciwnika)
Widzów: 1021
Fot. Energa MKS Kalisz - FB
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie