Reklama

Bitwa, która ocaliła Europę

Fragment pracy "Koncepcje polskiej polityki wschodniej 1864 - 1920"

Na początku czerwca 1920 roku sytuacja militarna na froncie południowym zmieniła się na tyle, że 3 Armii dowodzonej przez gen. Rydza – Śmigłego groziło okrążenie i odcięcie od sił głównych; decydujące znaczenie miało wprowadzenie „konarmii” Budionnego. Piłsudski nie zamierzał bronić Kijowa za wszelką cenę, uważał, że większe znaczenie miało rozbicie armii Budionnego i zamierzał do tego celu użyć dywizji Śmigłego. Ten jednak ociągał się z wypełnieniem rozkazu Naczelnika lub, jak oceniają niektórzy historycy, nie zrozumiał jego poleceń. Według innych z kolei rozkaz w ogóle do niego nie dotarł. Faktem jest, że oddziały Śmigłego wyszły z Kijowa w kierunku północno-zachodnim mijając się z armią konną, co zdaniem analityka wojskowości gen. Tadeusza Kutrzeby miało decydujące znaczenie dla losów całej kampanii. Pokonanie Budionnego „w myśl intencji Naczelnego Wodza przyniosłoby na pewno całkowite zwycięstwo”.

Stało się jednak inaczej. Pokonanie oddziałów Budionnego wymagało zaangażowania większej ilości kawalerii, a przede wszystkim czasu, którego Polakom zaczynało brakować. Tymczasem „konarmia” przedarłszy się na tyły wojsk polskich zaczęła wpływać już nie tylko na sytuację na samym froncie, ale wyraźnie determinowała poczynania polskiego, głębokiego zaplecza. „Panika w miejscowościach, nawet o setki kilometrów w tyle położonych […] wybuchała raz po raz, nawet w sztabach wyższych jednostek, rozszerzając się głębiej i głębiej. Zaczynała […] pękać nawet praca państwowa. […] następowały chwile niepopisanej trwogi z nerwowymi odruchami”. Nawet wśród wyższej kadry dowódczej dało się zauważyć wyraźny upadek morale i wiary w zwycięstwo. Wezwany pod koniec czerwca do Warszawy doświadczony i zasłużony gen. Stanisław Szeptycki ocenił, że „wojna jest przegrana i należy zawierać pokój za wszelką cenę”.

Z początkiem lipca sytuacja na frontach zaczęła się zmieniać diametralnie na niekorzyść Polski. Michaił Tuchaczewski, wyciągając wnioski z wcześniejszych niepowodzeń uznał, że jedynym sposobem na pokonanie Polaków jest uzyskanie odpowiednio dużej przewagi. W lipcu 1920 roku na północy dysponował już czterema potężnymi zgrupowaniami wojsk – łącznie 23 dywizjami piechoty i 3 dywizjami kawalerii. Naprzeciw nich stanęło zaledwie 12 polskich dywizji. Piłsudski oceniał siły Rosjan na około 200, 220 tys. żołnierzy, polskie – na około 110, 120 tysięcy. Mieli więc Rosjanie dwukrotną przewagę.

4 lipca Tuchaczewski rozpoczął swój marsz. 12 lipca padł Mińsk, 14 – Wilno, 19 – Grodno. Cztery dni później młody, zaledwie 27-letni generał rosyjski wydał rozkaz zajęcia Warszawy.

W pierwszych dniach lipca rząd polski zwrócił się do przywódców Ententy z propozycją mediacji w rozmowach na temat pokoju i jednocześnie pomocy materialnej. Mediatorzy postawili twarde warunki. M.in.: włączenie Wilna do Litwy, rezygnację z plebiscytu na Śląsku Cieszyńskim, pozostawienie przyszłości Galicji Wschodniej i Gdańska decyzji Rady Najwyższej oraz wycofanie polskich oddziałów na linię Curzona. „A w razie jeśli wojska rosyjskie odmówią rozejmu, to Sprzymierzeni dadzą Polsce wszelką pomoc, specjalnie w materiale wojennym – ile tylko to będzie możliwe, z uwzględnieniem swego własnego wyczerpania i ciężkich zobowiązań, gdzieindziej powziętych, a to celem umożliwienia narodowi polskiemu obrony jego niepodległości”.

10 lipca, po dramatycznych dyskusjach, premier Władysław Grabski zaakceptował postawione Polsce warunki. Alianci zwrócili się w imieniu Polski do rządu sowieckiego z propozycją rozejmu i rozpoczęcia rokowań pokojowych. Jednak Sowieci odrzucili propozycje oświadczając, że gotowi są na rokowania bez pośrednictwa Ententy. Nie chodziło jednak o rokowania, ale zyskanie na czasie. Powody były dwa: Armia Czerwona posuwała się naprzód, więc w interesie Rosji nie leżało inicjowanie rozmów i powstrzymywanie natarcia. Po drugie: trwały ożywione rozmowy na linii Moskwa – Berlin na temat przyszłej współpracy, która mogła zaowocować kolejnym rozbiorem Polski. Minister Cziczerin zapewniał stronę niemiecką, że Armia Czerwona nie przekroczy granicy rosyjsko-niemieckiej z roku 1914, co Niemcy odbierali jako zachętę do wkroczenia na teren byłego zaboru pruskiego. „Dopiero bardzo poważne ostrzeżenie ze strony marszałka Focha spowodowało zaniechanie tych pomysłów".

Ale i tak Polska nie miała dobrej opinii na Zachodzie. Prasa powielała wyidealizowane stereotypy na temat państwa bolszewików potępiając Polskę, a niemieccy dokerzy w Gdańsku i czescy kolejarze w Brnie sabotowali transporty z pomocą dla polskiej armii.

W tych gorących dniach, 11 lipca odbył się plebiscyt na Warmii i Mazurach, w którym Polska poniosła sromotną klęskę. Niemcy sprowadzili z terenu Niemiec kilkaset tysięcy osób urodzonych na terenach plebiscytowych; ponadto propaganda niemiecka starała się przekonywać, że dni państwa polskiego są policzone. W efekcie za Polską oddano kilkanaście tysięcy głosów (na Niemcy 447 tys.), co dało nam jedynie skrawki spornych terenów.

12 lipca Rosjanie podpisali układ z Litwą, w którym przyznawali Litwinom Wilno, w zamian zyskując zgodę na przemarsz wojsk sowieckich przez tereny Litwy.

28 lipca Rada podjęła również decyzje w sprawie Śląska Cieszyńskiego, Spiszu i Orawy przyznając większość tych terenów Czechosłowacji.

Te wydarzenia oraz zobowiązania przyjęte przez rząd Władysława Grabskiego zostały bardzo źle przyjęte przez polską opinię publiczną. W konsekwencji rząd fachowców Grabskiego upadł, a w jego miejsce powołano Rząd Obrony Narodowej z Wincentym Witosem na czele. Priorytetem nowego rządu było wykrzesanie ze społeczeństwa ufności i wiary w zwycięstwo. Odezwa „Do braci włościan”, napisana prostym, zrozumiałym językiem odwoływała się do patriotyzmu mas chłopskich: „Każdy wójt, każdy sołtys […] ma pilnować, aby z jego wsi wszyscy wezwani do wojska znaleźli się w szeregach, aby w żadnej wsi nie było ani jednego dezertera, aby w każdej wsi zdolni do noszenia broni poszli do armii, by każdy kto może kupił pożyczkę Odrodzenia Państwa, by spieszył z wszelką dla państwa pomocą”

28 lipca 1920 roku Rosjanie wkroczyli do Białegostoku. Dwa dni później polscy komuniści, m.in. Julian Marchlewski, Feliks Dzierżyński, Feliks Kon, Józef Próchniak i Józef Unszlicht powołali do życia Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski by, jak to określano, „kłaść podwaliny pod przyszły ustrój sowiecki Polskiej Socjalistycznej Republiki Rad”. Jednak rachuby na wywołanie wybuchu rewolucji w Polsce zdecydowanie zawiodły. Przeciwnie – wkroczenie Sowietów skonsolidowało naród i wzmogło wolę walki z najeźdźcami

22 lipca szefem Sztabu Generalnego został gen. Tadeusz Rozwadowski. Za jego nominacją stał marszałek Ferdynand Foch, głównodowodzący armii francuskiej, zwycięzca z I wojny, będący pod wrażeniem optymizmu i pewności zwycięstwa polskiego generała. Wobec fiaska koncepcji powstrzymania Sowietów na linii Niemna Rozwadowski uznał, że kolejną naturalną linią obrony powinien być Bug i Narew. Koncepcja zyskała aprobatę Naczelnego Wodza oraz przebywającego w tym czasie w Polsce generała Maxime Weyganda, szefa francuskiego Sztabu Generalnego od 1918 roku oraz przewodniczącego Misji Wojskowej w Polsce. 27 lipca nowy szef sztabu wydał rozkaz do rozpoczęcia bitwy nad Bugiem.

Operacja zaczęła się dwa dni później od spektakularnej porażki. Wskutek nieporozumienia Polacy stracili ważną strategicznie twierdzę Ossowiec, a 1 sierpnia – Brześć. Wobec tych faktów plany Naczelnego Wodza o uderzeniu w bok maszerujących wojsk rosyjskich stały się nieaktualne. Pośpiesznie przygotowywano kolejne plany ofensywy.

W grę wchodziły trzy warianty. Pierwszy zakładał przyjęcie bitwy z głównymi siłami rosyjskimi w rejonie Modlina. Drugi – uderzenie z rejonu Karczewa w kierunku Mińska Mazowieckiego dla odciążenia Warszawy i trzeci – najbardziej ryzykowny, ale i najlepiej rokujący - kontruderzenie znad rzeki Wieprz. Wybrano ten ostatni licząc, że sprzymierzeńcem Polaków będzie luka, jaka powstała między wojskami Tuchaczewskiego na północy a nacierającymi z południa oddziałami Jegorowa. Jak się okazało, przewidywania okazały się trafne, choć trzeba również zaznaczyć, że Polakom w dużej mierze pomógł przypadek.

Zgrupowania wojsk bolszewickich na północy i południu oddzielał szeroki pas bagien poleskich. W trakcie ofensywy luka pomiędzy obiema grupami wojsk sowieckich zwiększyła się. Dostrzegł to głównodowodzący armią rosyjską Siergiej Kamieniew i wynikające z tego niebezpieczeństwo, dlatego podporządkował Tuchaczewskiemu południową grupę wojsk dowodzonych przez generała Jegorowa. „Posuwając się na północ miały one zlikwidować lukę i wspomóc Tuchaczewskiego w ataku na Warszawę”. Jednak Jegorow nie podporządkował się rozkazom i uległ sugestiom Stalina – wówczas komisarza politycznego frontu południowego, aby najpierw skierować atak na Lwów; historycy, jako powód takiego zachowania, wskazują tu na osobiste ambicje przyszłego przywódcy ZSRR. Jednak obrońcy Lwowa stawili zacięty opór, skutecznie opóźniając, a w zasadzie eliminując armię Jegorowa z walki o Warszawę. To jedna z ważniejszych przyczyn sukcesu polskiej kontrofensywy.

Nie wybiegając jednak zbyt daleko w przyszłość, plan bitwy warszawskiej zakładał związanie walką znacznych sił nieprzyjaciela przez armię gen. Władysława Sikorskiego w rejonie Modlina. Główne polskie uderzenie miało nastąpić z rejonu Dęblina, znad rzeki Wieprz; polskimi siłami dowodził sam Józef Piłsudski. W dużej części była to zbieranina, resztki odwodów, ochotnicy – patriotyczna młodzież gimnazjalna i robotnicza, bez doświadczenia i elementarnego wyszkolenia, ale zbieranina zdeterminowana, z ogromną wolą walki, o których z wielkim uznaniem wypowiadali się nawet nasi wrogowie. 6 sierpnia, w szóstą rocznicę wymarszu I Kompanii Kadrowej z Krakowa, Naczelnik wydał rozkaz do podjęcia kontrofensywy.

Do natarcia na Warszawę Tuchaczewski zaangażował stosunkowo słabe siły kierując się podstawową zasadą sztuki wojennej w myśl której „dużych miast położonych nad dużymi rzekami nie zdobywa się atakiem czołowym”. Postanowił przekroczyć Wisłę w rejonie Płocka, czym zmylił Piłsudskiego spodziewającego się frontalnego ataku, i zaatakować stolicę Polski od zachodu. Tym samym niezwykle ważne, jeśli nie decydujące w całej kampanii zadanie przypadło 5 armii gen. Władysława Sikorskiego, która przyspieszając natarcie na rozkaz dowodzącego frontem północnym gen. Hallera, musiała wiązać aż trzy armie rosyjskie: 3, 4 i 15. Dysproporcja sił ogromna; dowództwo sowieckie uznało, że zwycięstwo ma w kieszeni. Michaił Tuchaczewski tak wspominał kilka lat po wojnie: „5 armia, najsłabsza co do składu jednostek i najsłabsza duchem, przeszła do natarcia na nasze armie 15 i 3, podczas kiedy nad jej odsłoniętym lewym skrzydłem zawisły najświeższe, najlepsze pod względem bojowym oddziały naszej 4 armii. Dowództwo frontu nie posiadało się z radości z powodu tego zdarzenia; armie 15 i 3 otrzymały rozkaz, aby na całym froncie na natarcie przeciwnika odpowiedziały zdecydowanym przeciwnatarciem i odrzuciły go za Wkrę, armia zaś 4 ubezpieczywszy się w kierunku Torunia, miała wszystkimi siłami atakować rozpoczynającego natarcie przeciwnika na flankę i tyły w kierunku Modlina z rejonu Raciąż – Drobin”.

13 sierpnia, polski wywiad wojskowy rozszyfrował wiadomość o planowanym od wschodu na Warszawę natarciu aż trzech dywizji sowieckich. Dowodzący operacją szef Sztabu Generalnego gen. Rozwadowski oraz jego francuski doradca gen. Weygand zdali sobie sprawę, że jedna słaba dywizja nie jest w stanie sprostać Rosjanom. Dlatego w celu odciążenia oddziałów broniących Warszawy polecono wspomnianej wcześniej grupie gen. Sikorskiego atak na Rosjan nacierających od północy. Zmobilizowano również Piłsudskiego do przyspieszenia o jeden dzień ofensywy na kierunku południowym, z rejonu rzeki Wieprz. Bitwa warszawska wkraczała w decydującą fazę, stolica szykowała się do obrony – obserwatorów wręcz porażał spokój i niemal nonszalancja warszawiaków. Trwały gwałtowne walki o Radzymin – jedyną poważniejszą zaporę przed słabo ufortyfikowaną stolicą; miasto kilkakrotnie przechodziło z rąk do rąk. Dopiero 15 sierpnia wzmocnione ochotnikami oddziały odzyskały miasto na dobre. Rosjanie próbowali jeszcze podjąć inicjatywę na południe od Warszawy, ale bez większego powodzenia.

Najgorsza sytuacja panowała na froncie północnym, gdzie zdekompletowana 5 armia gen. Sikorskiego zmagała się z przeważającymi siłami wroga. O ostatecznym sukcesie Polaków zadecydował przypadek. Tuchaczewski tak po latach wspominał to zdarzenie: „W tym czasie na styku armii 4 i 15 ma miejsce wypadek, nieznaczny w założeniu, który jednak odegrał rozstrzygającą rolę w biegu naszego działania i dał początek jego katastrofalnemu wynikowi. Sztab polowy 4 armii, który przeniósł się po ofensywie do miasta Ciechanowa, został niespodziewanie zaatakowany przez drobne oddziały przeciwnika, które przedarły się między armiami 4 i 15, skutkiem czego sztab musiał szybko się zwinąć i odjechać na zachód od swoich oddziałów. Przez to naruszona została łączność między sztabem frontu a 4 armią, nie nawiązana już aż do naszego odwrotu […]”.

Sprawcą okazał się 203 Pułk Ułanów, który w dniu 15 sierpnia 1920 roku zaatakował sztab 4 armii rosyjskiej, doprowadził do opuszczenia miasta przez Rosjan i zerwania łączności pomiędzy rosyjskim jednostkami. Skutkiem tego 4 armia rosyjska, nie znając rozkazów, nie wzięła udziału w dalszej walce, natomiast armia Sikorskiego mogła wykonać skuteczne kontruderzenie.

16 sierpnia grupa Piłsudskiego wykonała uderzenie znad Wieprza. 19 sierpnia zajęła Brześć, a kilka dni później Łomżę. 17 sierpnia armie sowieckie z objawami paniki rozpoczęły odwrót na całej długości frontu. „18 sierpnia zorientował się (Tuchaczewski – przyp. pp) ku swemu całkowitemu osłupieniu, że cała jego armia została otoczona. Wojska sowieckie poniosły druzgocącą klęskę. Wzięto do niewoli sto tysięcy Rosjan. Czternaście tysięcy zbiegło do Prus Wschodnich. Trzy armie sowieckie zostały całkowicie unicestwione. Reszta usiłowała przedrzeć się na wschód w zupełnej rozsypce. To był Cud nad Wisłą

Bitwa warszawska była wygrana, ale nie oznaczała końca wojny. „Zamierzeniem Piłsudskiego było obejście od północy wojsk Tuchaczewskiego, wyjście na ich tyły i silnym uderzeniem w rejonie Lidy zepchnięcie ich w bagna poleskie”. Zamierzenie nie powiodło się dzięki taktyce rosyjskiego generała, który nie dał zepchnąć się do obrony, ale próbował również kontratakować. Jednak zmagania na północy, określane mianem bitwy nad Niemnem, dały zwycięstwo Polakom, a zagrożone okrążeniem wojska Tuchaczewskiego zostały ostatecznie zmuszone do odwrotu. Polacy osiągnęli linię Dźwiny.

Z podobnym skutkiem zakończyły się walki na południu. Lwów został obroniony, gen. Jegorow wraz z armią konną Budionnego pobity i zmuszony do wycofania, a polskie oddziały w pościgu osiągnęły linię rzeki Zbrucz.

Zanim jednak zaczął się ostatni etap zmagań polsko-bolszewickich, 14 sierpnia polska delegacja pod przewodnictwem Jana Dąbskiego udała się na rokowania pokojowe do Mińska Litewskiego. 19 sierpnia, dwa dni po tym, jak Armia Czerwona rozpoczęła generalny odwrót spod Warszawy, nieświadomi rozwoju wydarzeń delegaci, przystąpili do rozmów. Stronie polskiej zaproponowano drakońskie warunki pokojowe: ograniczenie liczebności armii do 50 tysięcy, przekazanie nadwyżek uzbrojenia na rzecz Rosji Sowieckiej oraz likwidację przemysłu zbrojeniowego. Wschodnią granicą Polski miała być linia Curzona.

Polscy delegaci, odcięci od informacji z kraju, wychodząc z założenia, że zły pokój zawsze zdążą podpisać, postanowili grać na zwłokę. 23 sierpnia, po zorientowaniu się w sytuacji, delegacja polska odrzuciła proponowane jej warunki. Ponownie przystąpiono do rozmów we wrześniu w Rydze. Obie strony starały się przyśpieszać prace mając świadomość, że zarówno w Moskwie jak i w Warszawie aktywizują się zwolennicy kontynuowania wojny.

12 października podpisano wstępne zasady przyszłego porozumienia, a 18 wstrzymano wszelkie działania wojenne. 18 marca 1921 roku w Rydze podpisano traktat pokojowy między Polską a Rosją i Ukrainą. Ustalał on granicę między państwami na linii rzek Dźwiny i Zbrucz, czyli linii II rozbioru Polski, wprowadzał zasadę nieingerencji w sprawach wewnętrznych oraz obligował Rosję do zwrotu bibliotek, księgozbiorów, dzieł sztuki, zabytków oraz trofeów wojennych zagrabionych po 1772 roku. Polska miała również otrzymać 30 milionów rubli w złocie za udział ziem polskich zaboru rosyjskiego w życiu gospodarczym Rosji (których nigdy nie otrzymała). Ustalał zasady repatriacji, amnestii, poruszał kwestie mniejszości narodowych. Przewidywał zawarcie porozumień handlowych i podjęcie współpracy dyplomatycznej. (pp)

PS. Do historii wojskowości przeszła bitwa pod Komarowem, koło Zamościa, w której 2 tys. polskich ułanów z I Dywizji Jazdy płk. Juliusza Rómmla rozgromiło 7 tys. kawalerzystów Budionnego. Decydujące znaczenie miała szarża oddziału rotmistrza Kornela Krzeczunowicza z 8 Pułku Ułanów. Była to największa bitwa kawalerii w XX wieku.

Źródła:

W. Suleja, Józef Piłsudski, Wrocław 2004

J. Piłsudski, Rok 1920, Łódź 1989

Polska w latach 1918 – 1939, pod redakcją Wojciecha Wrzesińskiego, Warszawa 1986, 

A. Garlicki, Historia 1815 – 1939, Polska i świat, Warszawa 2002

N. Davies, Boże igrzysko, Kraków 2005

M. Tuchaczewski, Pochód za Wisłę, Łódź 1989

 Ferdynand Foch (1851 – 1929) marszałek Francji, feldmarszałek Wielkiej Brytanii i marszałek Polski (1923), przewodniczący Rady Wojennej Sprzymierzonych, autor kontrofensywy Sprzymierzonych nad Sommą, która zadecydowała o pokonaniu Niemiec. Jako naczelny wódz Sprzymierzonych przyjął kapitulację Niemiec w Compiegne, jeden z organizatorów interwencji w Rosji Sowieckiej. Przyjaciel Polski, w 1918 roku groźbą interwencji zbrojnej wymusił na rządzie niemieckim przerwanie kontrofensywy przeciw powstańcom wielkopolskim. W 1923 roku otrzymał stopień marszałka Polski, kawaler orderu Virtuti Militari i Orderu Orła Białego.

Maxime Weygand (1867 – 1965) francuski generał i polityk orientacji prawicowej, szef sztabu generalnego armii francuskiej w I wojnie, w latach 1920-22 szef francuskiej Misji Wojskowej w Polsce; w 1940 roku minister obrony w rządzie Vichy. W 1941 roku podpisał układ z USA. Po wojnie sądzony i zrehabilitowany

Do historii wojskowości przeszła bitwa pod Komarowem, koło Zamościa, w której 2 tys. polskich ułanów z I Dywizji Jazdy płk. Juliusza Rómmla rozgromiło 7 tys. kawalerzystów Budionnego. Decydujące znaczenie miała szarża oddziału rotmistrza Kornela Krzeczunowicza z 8 Pułku Ułanów. Była to największa bitwa kawalerii w XX wieku.

Foto: Wikipedia

Aktualizacja: 15/08/2025 08:46
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do