Reklama

Bronisław Korejwo i jego czasy (2)

03/10/2021 06:00

   W Rogowie zaczął się głód, brakowało żywności. Bronisław widząc grożące niebezpieczeństwo, usiłował jak najszybciej wywieźć resztę rodziny do Warszawy. Codziennie wieczorem ubrani w płaszcze czekali, że może uda się w przejeżdżającym pociągu wyprosić dla nich miejsca. Któregoś dnia nagle wszedł do domu Marii Marsowej oficer rosyjski z adiutantem, który meldował: „Połkownik Korejwo...” na co Bronisław aż się poderwał i wpadł mu w słowo: „Kak eto Korejwo, wot ja toże Korejwo...”. Zbieg okoliczności, to samo nazwisko, pułkownik uspokoił go po rosyjsku: – „Proszę się nie martwić, urządzę pana w naszym wagonie”. I rzeczywiście dostali miejsce w oficerskim wagonie. Błyskawicznie spakowani z jedną walizką pojechali do Warszawy, reszta dobytku została w Rogowie.

  Front niemiecki zbliżał się już do Warszawy,  szykowano  ewakuację mieszkańców. W tym czasie Bronisław wystarał się o pozwolenie wyjazdu rodziny na Kaukaz. Długą podróż pociągiem znieśli dobrze. W Tyflisie przyjęto ich niezwykle serdecznie.
Karol niegdyś służył w wojsku w Petersburgu, prawdopodobnie któryś z kolegów zaprosił go w odwiedziny na Kaukaz. Tam poznał i zakochał się w Tatianie, Rosjance, wzięli ślub w Odessie i znaleźli przystań życiową w Tyflisie. Urodziło im się pięcioro dzieci. Mieszkali przy Kirocznoj pod pięćdziesiątym. Córki Karola były w podobnym wieku co Bronisława, mówiły lepiej po ormiańsku niż po polsku czy po rosyjsku, bowiem ich niania, Czuszanik, była Ormianką. Często sami rodzice ich nie rozumieli. Kiedy miały jakąś tajemnicę, rozmawiały tylko po ormiańsku. 
Zaraz po przyjeździe zachorowała ośmioletnia Zosia, Annie często leciała krew z nosa, ale stopniowo ich organizmy dostosowały się do wysokości i tamtejszego klimatu. Bronisław dostał pracę w Rosji Środkowej. Jego firmę, która zaopatrywała i udzielała pomocy wojskowym, ewakuowano do Homla i Mińska, następnie do Persji. Zamieszkał w Dżulfie na granicy z Persją. Zabrał wówczas z sobą szesnastoletniego Janusza. Rodzice nie znaleźli dla niego odpowiedniej szkoły w Tyflisie, gdyż nie znał rosyjskiego. Zresztą ojciec wolał mieć dorastającego syna na oku. Janusz już wcześniej wyrywał się do różnych niebezpiecznych poczynań – w Łodzi jako dziesięciolatek pomagał pepeesowcom przenosić tajne druki i korespondencję, potem pobili go Kozacy za to, że rzucał w nich kamieniami, w Kaliszu należał do tajnej uczniowskiej organizacji niepodległościowej „Zarzewie”, działającej na rzecz tworzenia polskiego wojska. Razem z kolegami obrzucili kamieniami portret Mikołaja II wystawiony na widok publiczny z okazji trzystulecia domu Romanowych. Należał też do tajnego skautingu… 
Na Kaukazie razem z ojcem dużo podróżowali samochodem w interesach Związku Miast. Kiedy zbliżał się front turecko-rosyjski, a Bronisław przeziębił się na statku i dostał zapalenia płuc, wrócili do Tyflisu.

  Tonia, bardzo uzdolniona muzycznie, pracowała w polskim biurze formowanej Syberyjskiej Brygady  i chodziła do świetnej szkoły muzycznej i pomagała w domu matce. Hala i Bogdan chodzili do szkoły, a Janusz wstąpił do Brygady pod rozkazy dowódcy plutonu  Stanisława Kowalczewskiego.
Tyflis był wtedy dużą, dynamicznie się rozwijającą, nowoczesną metropolią z wysokimi murowanymi kamienicami w stylu europejskim, wodociągami, oświetlonym centrum i komunikacją tramwajową. Polacy, szczególnie ci, którzy niedawno przybyli na Kaukaz, pragnęli zachować polskość w swoich rodzinach. Doszli do wniosku, że ich dzieci zbyt szybko się rusyfikują, więc przy Domu Polskim założono I Drużynę Harcerską im. Tadeusza Kościuszki, komendantem został druh Jerzy Mularski. Serdecznie się wszystkimi polskimi dziećmi i młodzieżą zajmował, chroniąc ich przed wynarodowieniem. Miał już żonę i syna. Organizował zbiórki, wycieczki, często nad jezioro Żółwie, ćwiczenia i zabawy, młodzi zdobywali różne sprawności, poznali alfabet Morse’a, uczyli się wiązać węzły... Wydano pismo „Harcerz” po polsku.
Po roku Bronisław z rodziną zamieszkali osobno na Wozniesienskiej – dziesięcioro dzieci w jednym domu to dla dorosłych trudne wyzwanie. Anna sama prowadziła gospodarstwo – robienie zakupów nie sprawiało kłopotu, warzyw i owoców było w bród – granaty, melony, winogrona, ananasy, banany... Z mięs jadali przeważnie baraninę pod różnymi postaciami, a ciasta i inne wypieki kupowali w cukierniach, których było pełno w mieście. Gruzinka zabierała brudną bieliznę do prania.
Dni mijały spokojnie, między domem, szkołą i koleżankami a polskim klubem, w którym skupiało się życie towarzyskie. Od prawie dziesięciu lat działało Stowarzyszenie „Dom Polski”, w eleganckim lokalu odbywały się przedstawienia teatralne, występy zaproszonych z kraju artystów, projekcje z kinematografu, czytanie fragmentów nowych polskich książek kończone krótkim koncertem lub tańcami, uroczyste okolicznościowe zebrania. Program imprez zapowiadano w miejscowych gazetach.
Tonia chodziła tam z rodzicami, młodszych dzieci nie wpuszczano. Hala miała polskie koleżanki, o dwa lata starszą Marutę Emerykównę. Kiedy przyjechała z Petersburga na występy Wiktoria Kawecka, rodzice Maruty wydali obiad na jej cześć i wśród zaproszonych gości byli Anna i Bronisław z rodziną.

  Ważnym wydarzeniem w 1917 roku były zorganizowane przez działaczy polonijnych obchody 127 rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja – msza święta w polskim kościele św. Piotra i Pawła, przemarsz skautek przez miasto, a wieczorem uroczyste zebranie w siedzibie Towarzystwa Dobroczynności. Rewolucja bolszewicka właściwie ominęła Tyflis, nie toczono tu walk, o wprowadzanych zmianach dowiadywano się z gazet. Ludność cywilna nadal czuła się bezpieczna, ale stopniowo zaczynało brakować różnych towarów: najpierw nafty, ponieważ w Baku odebrano szyby prywatnym właścicielom, później mąki, cukru... Nowi ludzie zastępowali tych, którzy dotychczas o czymś decydowali. Polakom rewolucyjne zmiany jeszcze nie zagrażały, ale ci, którzy stosunkowo niedawno tu przyjechali, coraz bardziej tęsknili za ojczyzną. 
Kiedy w 1918 roku nadarzyła się okazja powrotu, nie wszyscy się zgłosili. Zastępowa Toni, siedemnastoletnia wówczas Zosia Biernacka, powiedziała: „Tu się urodziłam, tu mam rodzinę, tu pozostanę”. Komitet organizacyjny dla powracających rezerwował i wykupywał miejsca na statkach rejsowych. Korejwowie wracali ostatnim niemieckim statkiem – najpierw do Rostowa, ale nie wpuszczono ich do portu, ponieważ szalał tyfus. Musieli odbyć tygodniową kwarantannę. W Odessie statek kończył rejs. Stąd przejęli ich Austriacy, którzy nadal stacjonowali nad Morzem Czarnym. Po drodze odbyli kolejne kwarantanny. Dalej pociągiem przez Orszę, Baranowicze do Warszawy i do Kalisza.
Stanowisko Bronisława w Syndykacie Rolniczym było już zajęte. Syndykat, wtedy największe przedsiębiorstwo w Ziemi Kaliskiej, handlował zbożem, nasionami, nawozami sztucznymi, maszynami rolniczymi, węglem, koksem, cementem... miał swoje filie w wielu miastach, a w Kaliszu składy centralne. Przed wyjazdem na Kaukaz Bronisław prowadził finanse całej spółki, był drugą najważniejszą osobą w firmie, wysoko ceniono jego zawodowe umiejętności. Na zbiorowych fotografiach stał zaraz po dyrektorze, za nim dwaj panowie Gałczyńscy – Stanisław i Józef, dalej coraz niżsi urzędnicy. Obie rodziny były zaprzyjaźnione, często się odwiedzały, razem spędzali wolny czas w Klubie Wioślarskim. Bronisław znalazł pracę poza Kaliszem. Sytuacja ekonomiczna była zła, w Kaliszu panował głód i bezrobocie, mroźna zima na przełomie dwudziestego piątego i szóstego roku jeszcze ją pogorszyła, agitatorzy namawiali robotników do strajku, podczas którego doszło do krwawych starć. Kiedy policja nie potrafiła zapanować nad strajkującymi, wezwano wojsko, ale żołnierze odmówili strzelania do bezrobotnych... Zmianę warunków życia Bronisław przypłacił zdrowiem, chory na serce wkrótce nagle zmarł.
 
  Żona Anna została bez środków do życia, bez emerytury. Dopiero Tonia uratowała sytuację wychodząc za mąż za wojskowego, Józefa Trepiaka, wykładowcę w Korpusie Kadetów. Zabrali matkę ze sobą do Lwowa. 
Janusz, najstarszy z rodzeństwa, po powrocie z Gruzji wyrwał się bez wiedzy rodziców do walki z bolszewikami. Kiedy wydano rozkaz sformowania Syberyjskiej Brygady Piechoty, zgłaszały się całe grupy pełnych zapału i poświęcenia ochotników, choć nigdy nie mieli broni w ręku, w tym członkowie klubu wioślarskiego i uczniowie VII i VIII klas Gimnazjum Państwowego im. T. Kościuszki z Kalisza z nauczycielami i księdzem. W czasie marszu przez Skierniewice, Warszawę do Zegrza byli szkoleni i uzbrajani, a potem włączeni do 5. Armii w szeregach której walczyli.  
W następnym roku w odsłonięciu w Kaliszu tablicy pamiątkowej na terenie szkoły poświęconej uczniom, którzy w walkach 1920 r. polegli, wziął udział marszałek Józef Piłsudski w obecności generałów z adiutantami, biskupem polowym, ks. Stanisławem Gallem i prezydentem Warszawy Piotrem Drzewieckim. Do zebranych przemówili dyrektor szkoły, Konstanty Bzowski i uczeń VIII klasy, ochotnik, dowódca ckm-u w Brygadzie Syberyjskiej, Janusz Korejwo. 

  Po zdanej maturze pracował w Polskim Akcyjnym Banku Komercyjnym w Kaliszu, rozpoczął studia w Wyższej Szkole Handlowej w Warszawie, potem sześć lat w Akademii Handlowej w Paryżu studiował i pracował jako kierownik działu finansowego w Oddziale Banku Związku Spółek Zarobkowych. Bogdan pojechał na studia plastyczne do Poznaniu, świetnie rysował i malował. Zosia, najmłodsza, po zdanej maturze w gimnazjum przyrodniczo-matematycznym im. Anny Jagiellonki, rozpoczęła studia na romanistyce Uniwersytetu Lwowskiego. 
Halina została sama w Kaliszu. Jeszcze rok pracowała tam, gdzie ojciec, w Syndykacie Rolniczym i powoli likwidowała mieszkanie rodziców. Bronisław pasjonował się historią, kochał książki i muzykę, chętnie wieczorami grywał na flecie. Wartościowy i bogaty księgozbiór w twardych oprawach i mnóstwo rzeczy, wśród których się wychowywali, i  żal było się z nimi rozstawać, Halina rozdała lub sprzedała za grosze.
Joanna Prosińska- Giersz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do