Reklama

Cała prawda o „Zielonym Ładzie”. O co naprawdę walczą rolnicy?

06/03/2024 06:00

– Tak zwany „Zielony Ład” to nie projekt, który wynika z „troski” o nasze dobro i przyszłość planety ale lewacki plan eurokratów, którego celem jest likwidacja rolnictwa europejskiego i uzależnienie 500 milionów Europejczyków od najniższej jakości produktów rolnych wytwarzanych poza granicami UE – z Ameryki Południowej, Afryki, Ukrainy i Rosji, przez wielkie koncerny i globalny agrobiznes. Doskonale rozumieją to protestujący europejscy i polscy rolnicy – ocenia Jan Krzysztof Ardanowski – rolnik, samorządowiec i polityk

 Były minister rolnictwa w rządzie Zjednoczonej Prawicy w latach 2018-20 był gościem Radia Wnet. Odniósł się do protestów rolników – wyjaśnił cele polityki Unii Europejskiej ukryte za parawanem obłudnej, klimatycznej retoryki „Zielonego Ładu” oraz cele rolniczych protestów. 
Rolnicy są najbardziej świadomą w Europie grupą tego, co tak naprawdę się dzieje, co jest stawką ich protestów. A prawdziwym celem polityki europejskiej jest ograniczenie produkcji rolnej w niektórych działach a w innych wręcz zlikwidowanie i uzależnienie Europejczyków od żywności zewnętrznej – wyjaśnił.
Zdaniem rozmówcy, perfidia planu polega na założeniu, że człowiek ma szkodliwy wpływ na klimat a jednym z kozłów ofiarnych  jego działalności jest właśnie rolnictwo – hodowla zwierząt oraz zajmowanie terenów pod uprawy. 
– Tak, jakby rośliny uprawne nie miały chlorofilu i nie zachodziła w nich fotosynteza, która pochłania dwutlenek węgla – pokpiwał J. K. Ardanowski.
Prawda natomiast jest taka, że wielki kapitał, wielkie światowe korporacje doszły do wniosku, że rolnictwo, żywność jest sposobem na uzyskanie ogromnych i stabilnych dochodów. Dlatego najpierw należało utworzyć wielkie gospodarstwa poza granicami Unii Europejskiej, i takie rzeczywiście powstały – w Brazylii, Argentynie, na żyznych terenach Afryki, oraz w Rosji – wymienia były minister rolnictwa. Przy okazji wyjaśnia m.in., dlaczego swego czasu UE nie wprowadziła embarga na żywność sprowadzą z Rosji. – Właśnie dlatego, że jest to żywność produkowana przez globalne koncerny zlokalizowane na terenie Rosji. I takie produkują żywność również na Ukrainie. Dla takich producentów rolnicy europejscy są niepożądaną konkurencją – wbrew lewackiej ideologii i tendencjom są generalnie konserwatywni, szanują rodziny i są przywiązani do tradycji a przy tym mają własne środki produkcji i wytwarzają zdrowszą żywność, którą sprzedają na lokalnych rynkach. A więc aby koncerny mogły sprzedawać swoje produkty muszą się takich konkurentów pozbyć, wyeliminować ich z rynku. Rolnicy muszą się wynieść do miasta a ich ziemia ma być przejęta i skomasowana; w miejsce mniejszych gospodarstw powstaną ogromne fermy. Również u nas – podkreśla Ardanowski i dodaje. – Kto ma żywność, wodę i energię ten rządzi światem. Nie rządy, nie premierzy ani prezydenci, tylko ten, kto kontroluje dobra strategiczne a do takich z pewnością należy żywność. I rolnicy doskonale rozumieją, że z takim zjawiskiem mamy do czynienia, nie tylko w Unii Europejskiej ale na całym świecie. Reasumując – ten, kto chce rządzić Europą, musi przejąć rynek żywności i wyeliminować rolników – wyjaśnia polityk i podkreśla, że Komisja Europejska ale również rządy państw narodowych są po prostu na usługach  agrobiznesu.
– Ci, którzy zainwestowali miliardy w ogromne gospodarstwa w Brazylii, Afryce, Rosji czy na Ukrainie dysponują, mówiąc delikatnie, bardzo dużymi „możliwościami oddziaływania” na polityków i urzędników brukselskich, którzy realizują agendę wzmacniania tego kapitału a na propagandowy użytek, aby jakoś to tłumaczyć, wmawiają Europejczykom, że człowiek niszczy klimat dlatego dla dobra przyszłych pokoleń, dla planety musimy eliminować te działy gospodarki, które ją niszczą – wyjaśnia polityk. Przy okazji zwraca uwagę na to jak ekspansywny, globalny agrobiznes destrukcyjnie wpływa na środowisko naturalne wielu krajów np. Brazylii, w której rokrocznie pod topory idą miliony hektarów dżungli przeznaczane pod uprawy co jakoś umyka uwadze europejskich „zatroskanych ekologów”. 
Zwraca  również uwagę na fakt, że produkowana w takich warunkach żywność, dla ograniczenia kosztów, jest bardzo niskiej jakości nie wspominając o procederze wykorzystywania w produkcji dzieci, co w krajach tzw. Trzeciego Świata jest zjawiskiem powszechnym.

„Zielony Ład” to nie tylko rolnictwo
Rolnictwo, to jedynie składowa, która jest częścią projektu pod nazwą „Zielony Ład”. – Nie zapominajmy o tym, że uderza on również w budownictwo, transport, czy produkcję energii. Ale w każdym z tych elementów retoryka globalistów i eurokratów jest ta sama –warunkiem sine qua non przetrwania ludzkości jest modernizacja domów, wymiana samochodów, ograniczenie emisji gazów cieplarnianych etc.
Oczywiście ten propagandowy zabieg służy nie tylko wielkim producentom żywności ale także wytwórcom nowoczesnych technologii, producentom maszyn i urządzeń. 
Natomiast w przypadku rolnictwa chodzi  o coś więcej – nie tylko o absorpcję nowoczesnych technologii przez istniejących rolników ale o ich całkowitą eliminację jako konkurenta na rynku żywności – podkreśla rozmówca Radia Wnet.
A co otrzymamy w zamian, kiedy rolników zabraknie? Śmieciowe, kiepskiej jakości jedzenie, co ujawniły m.in. kontrole zboża, jakie trafiało, i trafia, do Polski zza wschodniej granicy.

A zatem „Zielony Ład”   to nie tylko problem rolników i ich miejsc pracy. Problem dotyka wszystkich nas i nie tylko w kontekście zaopatrzenia w żywność. „Zielony Ład” to także galopujące ceny energii elektrycznej poprzez nakładanie absurdalnych opłat za „emisję CO2”, podatków na samochody spalinowe, wprowadzania „stref czystego transportu”, likwidacja kopalń węgla, świadectwa energetyczne naszych mieszkań i domów i wiele innych, które dotykają każdego mieszkańca UE.
Póki co, poparcie dla strajkujących rolników wyraził Piotr Duda, przewodniczący NSZZ „Solidarność”. – Na twardo wchodzimy w te protesty – poinformował zapowiadając czynne zaangażowanie Związku w protest  rolników, m.in. powołanie wspólnego sztabu protestacyjnego. Zielony Ład nazywa „zarazą” i przekonuje, że „trzeba podjąć działania, aby ludzie w końcu zrozumieli, że prąd nie jest z powerbanka a jedzenie z lodówki” (cyt. za pch24.pl)

Na konieczność zaangażowania wielu grup społecznych i zawodowych wskazują również dziennikarze prawicowych mediów. Piotr Gabryel, publicysta „Do Rzeczy” podkreśla, że Zielony Ład nie dotyczy tylko rolników ale około 30 milionów Polaków – m.in. właścicieli ponad 15 mieszkań i domów oraz 35 milionów pojazdów.
Więc dlaczego tylko rolnicy potrafili się zmobilizować do walki z koszmarem unijnego Zielonego Ładu?” – pyta.
Z koszmarem realizowanym od co najmniej kilkunastu lat za przyzwoleniem rodzimych elit politycznych rządzących „Przywiślańskim Krajem”, bez wyjątku – od lewa do prawa. Trudno uwierzyć, że dopiero rolnicy uświadomili Europie co tak naprawdę kryje się za retoryką „walki o klimat” i jakie są prawdziwe cele możnych tego świata. 
Jak to wyjaśnicie Panowie (i Panie), kiedy będziecie nakładać kolejne podatki na samochody spalinowe, tworzyć „strefy czystego transportu”, windować ceny energii elektrycznej, likwidować resztki ocalałych kopalń węgla bredząc o „zeroemisyjności” w 2050 roku?
(pp)

Źródła: 
Radio Wnet, 
pch24.pl

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do