Reklama

Chrzest pod Lenino

31/01/2019 00:00

Wspomnienia Wacława Jankowskiego, uczestnika bitwy pod Lenino

Bitwa pod Lenino była pierwszą potyczką stoczoną przez polską dywizję na terenie ZSRR. – To był nasz chrzest bojowy i próba wierności – mówi Wacław Jankowski, uczestnik walki. Przez lata władza ludowa fałszywie podnosiła rangę bitwy, ukrywając prawdę o ofiarach. Peerelowska popularność starcia pod Lenino wypracowała negatywny wizerunek uczestników bitwy

Bitwa toczyła się od 12 października 1943 r. Do starcia pod Lenino stanęły  dwie radzieckie dywizje 33. Armii pod dow. gen. Wasilija Godrowa i I Dywizja im. T. Kościuszki pod dow. gen. Z. Berlinga. – Teren lekko falisty, nie zarośnięty. Wioska jedna, druga i wolna przestrzeń. Najgorzej było przejść przez Mirejkę. To już nie była rzeczka, tylko maź, rozdeptana, śliska masa. Czołgi grzęzły w błocie – mówi Wacław Jankowski, uczestnik bitwy. Walki trwały 4 dni. Pierwszego gęsta mgła utrudniała obstrzał. Polacy, którym brakowało gruntownego przeszkolenia atakowali brawurowo, podczas gdy sowieckie pułki ledwie ruszały z miejsca. Twardy opór żołnierzy niemieckich zaskoczył kościuszkowców. Mimo to szli naprzód, nie kładąc się, strzelali z marszu. Silny ogień niemiecki u części polskich piechurów spowodował panikę. Niektórzy z nich porzucili szyk bojowy, chowając się w wąwozach przed atakującym  lotnictwem nieprzyjaciela. Piechota polska odpierała kontrataki niemieckie, często w walce wręcz. Niestety, bez odpowiedniego wsparcia czołgów i artylerii nie mogła odnieść sukcesu. Nacierając z wielkim animuszem, polska dywizja związała znaczną część sił nieprzyjaciela przed swoim frontem, zadając mu przy tym dotkliwe straty. Przełamała pierwszą linię niemieckiej obrony, stwarzając warunki dla wprowadzenia radzieckiego 5. korpusu zmechanizowanego. Wysiłek kościuszkowców nie został jednak należycie wyzyskany, bowiem zmagania ofensywne 1. DP nie zostały powiązane z natarciem całości sił 33. Armii gen. Godrowa. Działając samodzielnie, dywizja polska nie była w stanie przełamać obrony niemieckiej i wyjść nad Dniepr. – Największym naszym sukcesem było to, że przerwaliśmy front i wdarliśmy się 5 km w głąb pozycji nieprzyjaciela.  Niestety, nie mieliśmy skrzydeł bocznych i musieliśmy akcję wstrzymać, ale wroga z powrotem nie wpuściliśmy – mówi kombatant. 

  W nocy z 13 na 14 października wykrwawiona dywizja została zluzowana przez radziecką 164. Dywizję i wycofana do drugiego rzutu 33. Armii, przez pewien czas kontynuującej jeszcze natarcie, jednak bez większego powodzenia, po czym całością sił przeszła do obrony zajmowanego terenu. Odcinek frontu, na którym walczyła 1. DP, pozostał „martwy” aż do czerwca 1944 r., kiedy to na Białorusi wojska radzieckie rozpoczęły operację pod kryptonimem „Bagration”.
Wyliczono, że z szeregów 1. Dywizji Piechoty ubyło po bitwie pod Lenino ponad 3 tys. żołnierzy, czyli niemal 24 proc. stanu wyjściowego. Poległo lub zmarło od ran 513 kościuszkowców (w tym 51 oficerów), zaginęło bez wieści 652, a do niewoli niemieckiej dostało się 116 żołnierzy. Nieprzyjaciel stracił około 1500 żołnierzy. Zdaniem historyków na ogromne straty polskie pod Lenino złożyło się wiele czynników: nieodpowiednie przygotowanie Polaków, błędy taktyczne: brak współdziałania pułków pierwszorzutowych, przeprowadzenie niepotrzebnego rozpoznania walką oraz fatalne wykonanie artyleryjskiego przygotowania natarcia (decyzja o jego skróceniu w znacznej mierze zaważyła później na przebiegu działań bojowych), doskonała obrona wroga przeprowadzona przez mistrza strategii gen. Gottharda Heinrici, zbyt brawurowe ataki Polaków, ciężkie warunki terenowo-klimatyczne oraz słabe uzbrojenie.

 Pierwsza walka kościuszkowców i poniesione przez nich poważne straty przyniosły znaczny rozgłos dywizji. Umiejętnie wykorzystał to Stalin w trakcie rozmów z anglosaskimi sojusznikami  w Teheranie w listopadzie 1943 r. Udział Polaków w bitwie pod Lenino dał mu silny argument wzmacniający pozycję tzw. lewicy polskiej w Związku Radzieckim, konkurującej z polskim rządem w Londynie i osłabiający rolę tego rządu w oczach polityków brytyjskich i amerykańskich. Przywódca ZSRR mógł teraz przedstawić Amerykanom i Brytyjczykom Związek Patriotów Polskich jako polską reprezentację polityczną, dysponującą liczącą się siłą wojskową. Przez lata PRL-u bitwa była idealizowana, w jej rocznicę zaś obchodzono święto Ludowego Wojska Polskiego. „Chrzest” pod Lenino był początkiem wspólnej drogi bitewnej, którą u boku Armii Czerwonej odbyła polska dywizja. W latach 90. ocena bitwy zaczęła wywoływać coraz więcej kontrowersji i sprzecznych komentarzy. Obsypywanych przez lata medalami uczestników zaczęto traktować z chłodem i rezerwą.  Zarzucano im  brak włączenia się do powstania warszawskiego, służalczość, zdradę, a nawet komunizm.
 
– Raz przeczytałem w gazecie nagłówek: „Lenino – rzeź czy zwycięstwo?”. Było to dla mnie bardzo bolesne. Wiem, że bilans bitwy był krwawy, ale nie wolno żołnierzowi zabierać zwycięstwa. Był rozkaz, co mieliśmy robić, trzeba było walczyć. Wojna to nie wczasy ani sanatorium – mówi. Pana Wacława dotyka  również stosunek, jaki część społeczeństwa żywi do kościuszkowców. – Uważa się nas za wojsko „gorsze”, wręcz radzieckie. Mówią o nas „komuniści”, a my byliśmy patriotami… Wcześniej odcierpieliśmy swoje – przekonuje weteran spod Lenino. Kim byli, co myśleli i czuli żołnierze I Dywizji w szeregach sowieckiej armii, wespół z którą szli na Berlin? Jak widać, od samego „chrztu” ich położenie nie było łatwe. Większość żołnierzy dywizji Berlinga stanowili polscy rekruci z północno-wschodniej Syberii i Kazachstanu. – Poszedłem do armii, bo wiedziałem, że to jedyna szansa dla mnie i rodziny, abyśmy wrócili z Syberii. Krewnym żołnierza  zwiększano też normę żywnościową – wyznaje Wacław Jankowski.

Urodził się w 1924 r. na Kresach. Województwo nowogródzkie, powiat Stołcew. 1940 rok – Sowieci rozpoczęli oczyszczać zajęte tereny. Pierwszym transportem wraz z mamą i 5 rodzeństwa zostali  deportowani w głąb ZSRR. Syberia Centralna. Krasnojarski kraj.  – Żyliśmy w okropnych warunkach, głodowaliśmy i przeklinaliśmy władzę sowiecką. Po głowie chodziła tylko jedna myśl:  „Jak się stąd wydostać?”. Pierwsza szansa pojawiła się w 1941 r., kiedy na mocy porozumienia Sikorski-Majski zaczęto formować pierwsze odziały armii gen. Andersa. Dwa punkty zborne zorganizowano w Buzułoku i Tockoje (Kazachstan). –  Informacje o powstaniu armii Andersa dotarły do nas zbyt późno. Stalin patrzył inaczej na nas, wysiedlonych het w głąb Azji kresowian, i inaczej na wziętych w 1939 r. żołnierzy polskich, rozmieszczonych głównie w Kazachstanie. To oni zasili II Korpus. Być może Stalin nie chciał  ujawniać, że Polacy są nawet w tak dalekich, wręcz dzikich zakątkach Azji? – zastanawia się sybirak. Kiedy andersowcy opuścili Kraj Rad, wśród władz administracyjnych panowała nagonka na Polaków. – Uważano nas za zdrajców, najgorszy element – wspomina. W 1943 r. przeczytał obwieszczenie dla Polaków, zachęcające do wstąpienia w szeregi Wojska Polskiego. Baliśmy się, że w ramach zemsty za andersowców Stalin wyśle nas na front japoński. Po całej Syberii krążyły plotki, że Japonia zamierza uderzyć na ZSRR. My chcieliśmy walczyć z Niemcami – po pierwsze dlatego, że uciskali Polskę, po drugie uważaliśmy ich – w przeciwieństwie do Japończyków – za cywilizowanych Europejczyków z bogatą kulturą – uśmiecha się kombatant.

Przysięgę żołnierską złożył 26 maja 1943 r. w Sielcach n. Oką. Odbył szkolenie, awansował na plutonowego. Stosunek Rosjan do kościuszkowców w armii, a potem na froncie do polskich żołnierzy, był dobry. Polacy w I Dywizji – z jednej strony poddawani propagandzie, z drugiej świadomi sytuacji politycznej i docierających „obiektywnych” informacji – popadali w rozdwojenie jaźni. – Bardzo boleśnie przeżywaliśmy zamach na gen. Sikorskiego. Jeszcze bardziej – ustanowienie nowej granicy na  Wschodzie i odłączenie  od Polski Kresów. Pani sobie to wyobraża, 90 proc. kościuszkowców pochodziło z Wileńszczyzny, Podola i Wołynia – mówi. Świadomość tego, że akt konferencji jałtańskiej oddającej ziemie na Wschód od Bugu Stalinowi zatwierdzili Churchill i Roosevelt, pogłębiała frustrację i poczucie osamotnienia. Przebywający przez lata w ZSRR żołnierze zdawali sobie sprawę z rzeczywistej potęgi Kraju Rad i bezwzględności. – Chcieliśmy, żeby Polska była wolnym państwem. Wiedzieliśmy, że z nimi nie da się walczyć. To samo potem powiedział Churchill w odpowiedzi na zarzuty, dlaczego podpisał akt konferencji jałtańskiej. „A co, myśleliście, że będę z Sowietami walczył? Jak chcecie, to walczcie, jak czapą was nakryją. Myśmy wierzyli, że Polska będzie wolna. Wiedzieliśmy też , że na Sowietów nie ma rady, trzeba się dogadać – mówi.

Spod Lenino I Dywizja im. T. Kościuszki ruszyła wyzwalać Berlin. Mimo że stanie po drugiej stronie Wisły podczas powstania pozostawiało niesmak, żołnierze w euforii pomaszerowali na Berlin. – Szliśmy z zemstą! – mówi pan Wacław. – Kiedy w ZSRR mówiono o zbrodniach hitlerowskich, nie wierzyłem, a nawet protestowałem, tłumacząc sobie i innym, że Niemcy to cywilizowany naród o bogatej kulturze – wyznaje senior. Pierwszy szok przeżył w Lublinie, kiedy wyzwalali zamek. – Na dziedzińcu zobaczyłem jeszcze nieuprzątnięte zwłoki ludzi, na których lekarz przeprowadzał eksperymenty pseudomedyczne. Potem byłem na Majdanku – kupa czaszek, włosów, patelnie do wysysania tłuszczu. Do tego niesamowity odór lipcowego popołudnia – wspomina. Szok, złość i chęć odwetu były reakcją niemal wszystkich żołnierzy. W Berlinie radość z wyzwolenia mieszała się ze łzami żalu. – Myśleliśmy o kolegach poległych pod Lenino, którzy cierpieli tak jak my, a nie dane im było doczekać wolności; o Warszawie, której nie mogliśmy wyzwolić, zanim zniszczyli ją Niemcy.
 Medal spod Lenino miał dwie strony: jedną bolesną – polityczną, a drugą wojskową – pełną szczerego entuzjazmu i chęci walki za ojczyznę. 
Po wojnie pan Wacław Jankowski, podobnie jak pozostali kresowianie, nie miał dokąd wracać. Z wyzwolonego Berlina pojechał do Poznania, następnie do Kalisza. Tu się ożenił i założył rodzinę.

Anna Frątczak

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do