
Demontaż edukacji w kształcie jaki dotychczas znamy poprzez wprowadzenie edukacji włączającej (inkluzyjnej)
Jakie zagrożenia kryją się pod tym pięknie brzmiącym hasłem „Edukacja włączająca”? Być może ktoś pomyśli, że to szlachetny pomysł integracji dzieci niepełnosprawnych z pełnosprawnymi, wprowadzający ich na równi do szkolnictwa masowego? Nic bardziej mylnego. Jest to kolejny element strategii „globalistów” realizujący te same, co w przypadku przedstawionej już seksualizacji dzieci i młodzieży – cele. Tylko w Polsce aktualnie wydaje się, że jest to coś nowego. Ten rodzaj edukacji został już wprowadzony wcześniej w krajach Europy Zachodniej, a ponieważ spowodował tam bardzo negatywne skutki, dlatego większość krajów już się z tego modelu wycofuje. To tłumaczy dlaczego ta kolejna „utopijna ideologia” jest implementowana w Polsce. I podobnie, jak w przypadku zajęć seksualizujących, stoją za tym ogromne pieniądze, prawdopodobnie docelowo ok. 25 mld euro. Czy ktoś jest w stanie to zatrzymać przy takim finansowaniu? Ale może na początek parę faktów związanych z modelem edukacji włączającej, która nosi również nazwy edukacji inkluzyjnej, edukacji dla wszystkich, czy edukacji w zasięgu ręki.
Jako globalna strategia powstała w 1994 roku w postaci Deklaracji z Salamanki. Wówczas to rząd Hiszpanii, pod patronatem UNESCO, zorganizował konferencję, w której uczestniczyli przedstawiciele 92 krajów i 25 organizacji międzynarodowych oraz licznych innych organizacji. Przyjęto tam założenia globalnej polityki edukacyjno-społecznej, która jest kontynuowana do dzisiaj. Jest to też globalny projekt Agendy 2030, a w ten projekt wpisują się poszczególne agendy unijne. Czwarty cel Agendy Zrównoważonego Rozwoju 2030 brzmi: „Zapewnić wszystkim wysokiej jakości edukację oraz promować uczenie się przez całe życie”. A obok szczytnych postulatów np. zapewnienia wszystkim bezpłatnej edukacji na poziomie podstawowym, znajduje się tam zapis: „Tworzyć i poprawić stan placówek edukacyjnych, by uwzględniać potrzeby dzieci niepełnosprawnych, a także zapewnić bezpieczne, wolne od przemocy, inkluzywne i produktywne środowisko nauczania dla wszystkich”. W Europie edukacją włączającą zajmuje się Europejska Agencja ds. Specjalnych Potrzeb i Edukacji Włączającej. Natomiast w Polsce dokument o nazwie „Edukacja dla wszystkich – ramy rozwiązań legislacyjnych na rzecz wysokiej jakości kształcenia włączającego dla wszystkich osób uczących się”, powstał w Warszawie, w grudniu 2020 roku, następnie został podpisany przez ministra edukacji i nauki i trafił do prac wdrożeniowych. Osobą odpowiedzialną za wdrażanie edukacji włączającej jest Marzena Machałek, sekretarz stanu oraz pełnomocnik rządu do spraw wspierania wychowawczej funkcji szkoły i placówki, edukacji włączającej oraz kształcenia zawodowego. Aktualnie procedowany jest rządowy projekt Ustawy „O wsparciu ucznia, dziecka i rodziny” (projekt UD 319), zamykającej etap wprowadzania w Polsce edukacji włączającej.
Dotychczasowe kształcenie specjalne/specjalistyczne w Polsce
W Polsce uczniowie z niepełnosprawnościami edukują się w specjalnych/specjalistycznych ośrodkach edukacyjnych, profesjonalnie do tej opieki przygotowanych. Posiadają one specjalistyczną infrastrukturę – odpowiednio wyposażone sale, podjazdy, windy, specjalnie przygotowane sanitariaty, sprzęt rehabilitacyjny, sale do relaksu, kuchnie, pralnie, gdzie dzieci uczą się wykonywania czynności dna codziennego. Dla tych, którzy przyuczają się do zawodu, są pracownie zawodowe np. introligatorska. Zajęcia prowadzone są przez kadrę posiadającą odpowiednie specjalistyczne wykształcenie i kwalifikacje, wypracowane metody pracy, a przede wszystkim doświadczenie w pracy z dziećmi ze wszystkimi niepełnosprawnościami: autystycznymi, niedosłyszącymi, niewidomymi, z zespołem Aspergera, z zespołem Downa i niepełnosprawnościami sprzężonymi. Obowiązuje w tych szkołach odrębna podstawa programowa kształcenia ogólnego dla szkoły podstawowej dla uczniów z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym lub znacznym oraz kształcenia ogólnego dla szkoły specjalnej przysposabiającej do pracy.
Zajęcia odbywają się w małych grupach, których liczebność jest uzależniona od stopnia niepełnosprawości (najczęściej do 5 osób), w rytmie dostosowanym również do niepełnosprawności danego dziecka, jest zachowany spokój i harmonia. Kształcenie specjalistyczne w Polsce ma wspaniałą tradycję i wieloletnie doświadczenie. Warto tu przypomnieć choćby Instytut Głuchoniemych im. Jakuba Falkowskiego w Warszawie, założony w 1817 roku, czy Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych im. Róży Czackiej w Laskach, powstały w 1921 roku. Szkoły i ośrodki specjalne prowadzą przeróżne zajęcia rozwijające zainteresowania, a dzieci niepełnosprawne osiągają tu sukcesy na miarę swoich możliwości. Wielu z nich po ukończeniu szkoły pracuje w zakładach pracy chronionej, a niektórym udaje się zaistnieć również na oficjalnym rynku pracy. W związku z tym, jak można mówić przy tak specjalistycznej opiece, że ktoś jest tu dyskryminowany czy wykluczany? To w tych ośrodkach dziecko otrzymuje maksymalnie zindywidualizowaną opiekę i edukację. Zawsze się mówiło „dzieci specjalnej troski” i taką się je otaczało. I dlatego w imię prawdziwego dobra dziecka, te placówki powinny pozostać.
Edukacja włączająca czyli likwidacja kształcenia specjalistycznego
Natomiast według najnowszych przepisów związanych z edukacją włączającą, uczniowie ze wszystkimi stopniami niepełnosprawności, w tym w stopniu głębokim, będą się kształcić w szkołach z dziećmi pełnosprawnymi, w klasach liczących czasami powyżej 30 uczniów. Dotychczasowa edukacja integrowała dziecko we wszystkich aspektach jego życia ale na miarę możliwości przede wszystkim dziecka, ale również szkoły i nauczycieli. Natomiast wprowadzana edukacja włączająca, jest (cyt. wg. Hanny Dobrowolskiej – eksperta oświatowego) ideologicznym zamysłem „miksowania” wszystkich ze wszystkimi w imię źle pojętej równości, która sprowadza edukację do tygla niemożliwych do zrealizowania sprzecznych interesów poszczególnych dzieci.
Według nowych przepisów, w szkołach ogólnodostępnych pojawić się mają nauczyciele wspomagający nauczyciela podstawowego. Jaką rolę będą pełnić? To będzie zależało od modelu prowadzenia lekcji, jaki dana szkoła wybierze. Ale to niewiele zmieni w nowej sytuacji.
Nawet jeżeli w klasie 35-osobowej lekcje będzie prowadził nauczyciel wspierany 5 nauczycielami wspomagającymi (choć najczęściej mówi się o jednym nauczycielu wspierającym) i każdy będzie miał pod opieką ucznia z konkretną niepełnosprawnością, to wystarczy jedno dziecko nadpobudliwe, którym będzie zajmował się nauczyciel wspomagający, aby tą lekcję uznać za straconą. Co w tym czasie będą robić pozostałe dzieci i nauczyciel podstawowy? Jak będzie wyglądała taka lekcja, podczas próby uspokojenia dziecka, które będzie miało atak złości lub agresji?
Bardzo trafne stanowisko w tej sprawie prezentuje publicysta Jan Pospieszalski, który twierdzi, że już wkrótce dzieci niepełnosprawne staną się przedmiotem nowego globalnego eksperymentu. Zostaną wrzucone do zwykłych szkół, gdzie staną się obiektem treningowym dla całej klasy. Ich kosztem będzie się tresować pozostałych uczniów w równości i tolerancji. Za eksperyment zapłacą wszyscy. Ponieważ uczniowie z różnymi deficytami rozwojowymi mają różne, często wzajemnie wykluczające się potrzeby, nie jest możliwe, by w zwykłej, bardzo licznej klasie, nawet z udziałem nauczycieli wspomagających, zapewnić im nauczanie. Zatem największą szkodę poniosą ci, w których rzekomo interesie jest to przeprowadzone. Pozostali uczniowie stracą przez drastyczne obniżenie poziomu nauczania, ponieważ realizowana będzie jedna i ta sama nowa podstawa programowa. Choć pojawiają się głosy, które mówią, że w ogóle nie jest potrzebna podstawa programowa, ponieważ każde dziecko w tej ponad 30 osobowej klasie, będzie realizowało indywidualny program nauczania dostosowany do jego możliwości. Jest to również abstrakcja, ponieważ program nauczania zawsze tworzy się w oparciu o podstawę programową. Znikną podręczniki i zostaną zastąpione przez uproszczone zestawy materiałów edukacyjnych tworzonych „na szybko” przez nauczycieli. Zniesione będzie naturalne współzawodnictwo, ocenianie i system ocen. Pojawi się ocena funkcjonalna, której na razie nikt nie zdefiniował, nie określił jak ją stosować ale wiadomo, że do jej wystawienia będzie potrzebne poznanie całego spektrum życia wszystkich uczniów, inwigilowanie rodzin i ingerencja w ich życie. Prawdopodobnie z czasem zniknie nauczanie przedmiotowe i zostanie zastąpione zajęciami zbiorowej socjoterapii, skupionych na integracji społecznej. Nauczyciele otrzymają ogromną ilość dodatkowych funkcji, będą musieli tworzyć indywidualne programy nauczania i na bieżąco je modyfikować, zbierać dane dotyczące otoczenia, w którym funkcjonuje uczeń (nt. bliskiej rodziny, dalszej rodziny, przyjaciół, środowiska w którym przebywa), przygotowywać grupowe zajęcia integracyjne, uczestniczyć w licznych kursach i szkoleniach, doskonalić metodykę włączającą, prowadzić obszerną dokumentację wszystkich działań, tworzyć opisową ocenę funkcjonalną. Czy w tym nowym modelu znajdzie się czas na nauczanie merytoryczne? Rodzice dzieci niepełnosprawnych poddani są potężnej manipulacji i często nie mają świadomości, że ostatecznie chodzi o rozmontowanie systemu edukacji, bo ten nowy model nie ma szans na zaistnienie.
Uchrońmy dotychczasowy system przed destrukcją
Aktualnie rodzic ma możliwość wyboru ścieżki edukacji dziecka spośród 3 rozwiązań:
– szkolnictwa specjalnego,
– klasy integracyjnej,
– edukacji z elementami edukacji włączającej.
I ten system należy pozostawić, tak aby rodzice mogli podjąć właściwą dla dziecka decyzję. U dziecka niepełnosprawnego pozbawionego specjalistycznej opieki, poddanego silnej presji otoczenia, nasilają się objawy niepełnosprawności. Znane są liczne świadectwa rodziców, którzy po nieudanej próbie włączenia dziecka niepełnosprawnego do normalnej edukacji, wycofują je z pogłębionymi dysfunkcjami i problemami psychiatrycznymi. W wielu krajach, w których już funkcjonuje edukacja włączająca, ze względu na ogromne obniżenie poziomu wiedzy i umiejętności uczniów, następuje wycofanie się z tego modelu. Dla przykładu w niektórych regionach Niemiec wprowadzano edukację włączającą nie likwidując szkół specjalnych – dlatego teraz łatwiej im jest powrócić do poprzedniego modelu edukacji. Skoro inne kraje już się z tego wycofują, dlaczego nas na siłę przepycha się do czegoś, co już wiadomo, że w innych krajach się nie powiodło?
Ideolodzy równości, tak samo jak posłużyli się osobami o odmiennej seksualności, by zrealizować swoje liczne cele globalistyczne, tak teraz w podobny sposób używają niepełnosprawnych dzieci do realizacji tych samych celów, a przy okazji do zdemolowania polskiego systemu oświaty.
Zdzisława Piasecka
– nauczyciel dyplomowany, wykładowca akademicki, wieloletni doradca metodyczny, autor publikacji dla nauczycieli
Fot. Screen/Twitter/adusix
Dokończenie za tydzień
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Odbieram słowa p. Machałek jako kompletną nowomowę, bo niby mówi, że edukacja włączająca nie oznacza, że "każdy uczeń z SPE do masówki", ale mówi też, że nauczyciel musi znać się na pracy z każdym uczniem z SPE. Przecież jeśli w danym czasie nie będzie w danej placówce ucznia z danymi SPE, to wiedza na ich temat u danego nauczyciela zaniknie. I kiedy taki uczeń nagle się pojawi, to nauczyciel będzie na chybcika się doszkalać? Nadmienię dla tych, co na pewno chcą edukacji włączającej w wersji "każdy uczeń z SPE do masówki" (już nie wiem co konkretnie sama p. Machałek promuje), że część uczniów z SPE jak najbardziej dobrze funkcjonuje w czymś takim, ale wszystko zależy od konkretnych SPE, lub od ich stopnia. Żadnego ucznia nie chcę atakować, zwłaszcza że też byłam uczniem z SPE. Po prostu z własnych doświadczeń, oraz relacji znajomych z innymi SPE i relacji ludzi w Internecie wiem, że to nie zawsze działa, a czasem doprowadza do mniej, lub bardziej przykrych skutków. Tu kilka hipotetycznych, ale możliwych scenariuszy opartych na tym wszystkim. [1] Trzeba głośno mówić do ucznia niedosłyszącego (aparat słuchowy nie zawsze dobrze działa, widziałam po zm. babci) i wtedy wrażliwy na dźwięki uczeń z ZA czuje się źle. [2] Ale poleganie tylko na cudzych notatkach (tablica, książki i kserówki) utrudnia naukę uczniowi niedowidzącemu/niewidomemu (który przy ustnym wykładzie nauczyciela może lekcje nagrać i/lub robić notki hasłowo, a potem opracować szerzej w domu). [3] Część uczniów niepełnosprawnych intelektualnie nie jest w stanie kontrolować w ogóle, lub w pełni tego, co robi - i kogoś popchnie, zniszczy mu coś potrzebnego do funkcjonowania (np. okulary niedowidzącemu), itd.. Jeśli p. Machałek i jej współpracownicy tak się troszczą o włączenie każdego dziecka w życie społeczne, to gdzie są podstawy programowe nastawione na uczenie tego, co praktyczne - np. efektywnego wyszukiwania informacji, nawigacji elektronicznej i cyberbezpieczeństwa na Informatyce?