Reklama

Czarna owca wśród antonińskich Radziwiłłów

02/09/2023 06:00

Jak to się czasami dziwnie a twórczo układa. Kiedy szukałem materiałów do gawędy o kaliskich i okołokaliskich wizytach Chopina (efektem artykuł z nr 31/2023) wciągnęła mnie historia nieszczęśliwego romansu antonińskiej Elizy Radziwiłłównej z przyszłym cesarzem pruskim Wilhelmem (o tym napisałem w nr 29). Ale oto przy okazji zainteresowała mnie  postać i alkowiane wyczyny matki księcia Antoniego i tak pani Helena stała się bohaterką następnej opowieści („Życie Kalisza” nr 33). Dziś spoglądam za okno – pogoda wybitnie sprzyja wypadom za miasto – może więc raz jeszcze wyskoczyć do Antonina i o Radziwiłłach jeszcze trochę poplotkować… A ponieważ największe ponoć zainteresowanie widzów w teatrze i kinie, tudzież czytelników pism wszelakich, budzą czarne charaktery moją mini-sagę antonińską pozwolę sobie zamknąć przybliżeniem postaci Michała Radziwiłła.

Błękitna ale i nad wyraz gorąca krew
Imię Michał pojawiało się w tej rodzinie dość często – Michasiem był zarówno ojciec księcia Antoniego jak i jeden z jego braci. Tym razem pomówimy jednak o Michale zwanym Rudym – urodzonym w 1870 r. w Berlinie synu Ferdynanda, wnuczku Bogusława i wreszcie prawnuku księcia Antoniego Radziwiłła. Po nich odziedziczył dobra antonińskie. Formalne dane nie budzą zastrzeżeń. Z „tych” Radziwiłłów, solidne wykształcenie – doktor praw i absolwent filozofii, kariera dyplomatyczna i wojskowa jak się patrzy – attachė ambasady Rosji w Paryżu, podpułkownik w armii niemieckiej i major w brytyjskiej, kawaler maltański. Znał kilka języków, nobilitował go nawet fakt, że miał aż osiem imion. W końcu był księciem i ordynatem, więc trzeba było to spektakularnie podkreślić już na samym początku. Nie dziwi więc, że był wzorcowym megalomanem i kazał zwracać się do siebie „Najjaśniejszy Książę”. Ogromne dobra położonej na Wołyniu ordynacji ołyckiej przypadły w udziale jego młodszemu bratu, Januszowi ale on nigdy nie pogodził się z wolą ojca. Niejednokrotnie publicznie oskarżał brata o zabranie Ołyki i kazał się tytułować „panem na Ołyce”.  
W burzliwym życiu nigdy nie stronił od kobiet. Lubującego się w licznych romansach księcia trudno było namówić do małżeństwa. W końcu, gdy zbliżał się do trzydziestki, zdecydował się na ślub z prawosławną córką Rosjanina greckiego pochodzenia, Marią de Benardaky.  Pałacowa służba nazywała ją Mazaraki gdyż jej ojciec zajmował się łowieniem raków. Zanim została żoną Michała była miłością samego Marcela Prousta (ale bynajmniej nie do tego  bezowocnego narzeczeństwa  odnosi się mega powieść pisarza „W poszukiwaniu staraconego czasu”). Mimo, że magnat miał u boku mroczny obiekt pożądania wielu, bił i upokarzał żonę okrutnie. Biedaczka znosiła to przez wiele lat ale miarka się przebrała kiedy w porywie „słusznego” gniewu wypchnął ją z samochodu co skończyło się złamaniem nogi. Zresztą Michał miał już na oku nową ukochaną. Małżeństwo unieważniono w 1915 r. co w sytuacji różnicy wyznań było formalnością. Opieki nad opuszczoną Marią podjął się ojciec Michała, który zapewnił utrzymanie zarówno jej, jak i dwójce swoich wnuków: Fryderykowi (plus siedem kolejnych imion) i Fryderyce – takoż doposażonej w kolejnych siedem imion.
Kolejną  wybranką okazała się hiszpańska wdowa, Joaquina Martinez. Księciu nie przeszkadzało, że kobieta miała już dobrze po pięćdziesiątce – oprócz atutów na wielu innych polach (w co nie wątpimy) miała majątek, dzięki któremu mógł próbować odzyskać mocno nadwyrężoną płynność finansową. O tym wątku za chwilę – najpierw – kobiety.  Joaquina była – jak na hiszpański temperament – wyjątkowo tolerancyjną kobietą, więc to małżeństwo przetrwało aż kolejnych 14 lat. „Rudy” zdecydował się na rozstanie bo jego serce biło już do angielskiej pielęgniarki, Mary Atkinson. Ta – w odróżnieniu od cokolwiek starszej poprzedniczki – temperament miała – namawiała do grzechów nieobyczajnych co przystojniejszych podwładnych męża (gdy była zbyt natrętna  ci ze strachu zwalniali się ze służby), później zagięła parol na urodziwego leśniczego z pobliskiej Kociemby. Finał romansu był tragiczny – chłopaka znaleziono w jego leśniczówce zastrzelonego – nie jest przesądzone czy do tej śmierci Miss Atkinson przyczyniła się bezpośrednio – zlecając zabicie opornego kochasia czy tylko pośrednio – powodując, że sam się targnął na życie.
Owe wybryki zirytowały dbającemu przecież o morale (?!) księcia Michała. Gdy w 1937 r. wygasła jej karta pobytu w Polsce ten nie kiwnął palcem by umożliwić jej prolongatę pobytu. Wróciła do Londynu i kilka miesięcy później popełniła samobójstwo. Nasz 67-letni wówczas „bohater” chyba nie przejął się tym zbytnio – właśnie rozpoczynał kolejny romans, który odbił się echem w całej Europie. Tym razem jego wybranką została młodsza o ponad 30 lat Żydówka, Judyta Suchestow. Na przeszkodzie do ślubu stała jednak nierozwiązana sprawa rozwodu z Joaquiną. Obawiając się oskarżenia o bigamię, książę rozpatrywał ponoć przejście na judaizm (zwróćcie na to Sz. Czytelnicy uwagę za chwilę). Radziwiłowie zatrwożyli się nie na żarty obawiając się, że majątek rodzinny przejedzie po śmierci księcia w ręce potomka Judyty z poprzedniego małżeństwa. Brat Janusz wystąpił o ubezwłasnowolnienie z powodu rzekomej choroby psychicznej. Michał uzyskał zaświadczenie lekarzy, że z jego psychiką jest wszystko w porządku czego potwierdzeniem w pewnym sensie był też fakt, że znalazł sobie kolejną miłość – znowu zamożną wdowę Harriet Stewart Dawson. Radziwiłł zawarł z Brytyjką w 1938 r. ślub cywilny w Londynie. Po zamieszaniu związanym z legalnością małżeństwa i uregulowaniu spraw paszportowych, ostatecznie zezwolono parze na przyjazd do Polski ale Angielka dość szybko zorientowała się, co to z mężulka za ziółko i wróciła na wyspy. Zdaje się, że wtedy jeszcze na miejsce w pałacu (i łożu księcia) zdążyła się załapać Włoszka Perry. Był koniec lata 1939 r,, zbliżała się II wojna. I tu książę zachował się skandalicznie. Wyjechał z lubą do Włoch, potem do Berlina i…

Antoniński pałac prezentem dla Hitlera
Dopasował się do nowych warunków. Z radością witał hitlerowskie wojska, podczas wieców wygłaszał poddańcze mowy oraz mienił się „Wielkim Niemcem” (wtedy to żona Harriet, wyzwała go od „niemieckich świń” i ostatecznie się z nim rozstała). Szczytem było ofiarowanie majątku w Antoninie w darze dla… Adolfa Hitlera. Książę miał nadzieję, że uda mu się w zamian za swój gest otrzymać rentę oraz zostać wpisanym na Volkslistę. Führer podarunku od „Rudego” nie przyjął, ponieważ: (…) przecież nie można przyjąć czegoś, co i tak zostało skonfiskowane. Namiestnik Greiser nie bardzo przejął się deklaracjami Michała Radziwiłła i orzekł konfiskatę jego majątku.
Wobec takich faktów inny skandal(ik) wydaje się więc już drobnostką. Otóż w 1929 r. książę Michał zamknął kaplicę rodową w Antoninie i polecił wyrzucić szczątki zmarłych krewnych – w tym ojca i matki Pelagii z Sapiehów – z podziemi (część zmarłych wróciła do kaplicy po interwencji rodziny, pozostali spoczywają na sąsiednim cmentarzu). Nie można odmówić mu oryginalnych pomysłów – w kaplicy planował urządzić kino a w „zwolnionych” kryptach miała się znaleźć aparatura. Zdaje się, że na realizację tego przedsięwzięcia  zabrakło jednak pieniędzy. 
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że wspomniany książę Janusz był całkowitym przeciwieństwem starszego brata – patriota, senator, współpracownik  Piłsudskiego. Gdy wybuchła wojna, w swym majątku w Ołyce organizował pomoc dla Polaków uciekających przed niemiecką inwazją. Interweniował u  Göringa o wstrzymanie represji wobec Polaków.

Książę z gestem
Kiedy po śmierci ojca Michał obejmował przeznaczone mu dobra przynosiły one znaczne dochody. Wystarczyło zaledwie kilka lat, a odziedziczoną przez siebie ordynację zadłużył na grube miliony. W połowie lat 30. XX wieku nieuregulowane zobowiązania księcia szacowano na około 6 milionów ówczesnych złotych. W przeliczeniu na współczesna walutę daje to blisko 80 milionów! Większość arystokratów nie ściubiło grosików ale to, co z pieniędzmi wyrabiał książę Michał przechodziło ludzkie pojęcie a jego rozrzutność mogłaby stanowić, ustawiony w Sevre, wzorzec. Porcelanowa zastawa, sztućce – wyłącznie  ze srebra jak i kieliszki zarówno w sensie ilości jak i jakości mogły budzić zazdrość w niejednym, magnackim domu. W menu śniadań (jadanych zwykle o 13.30!) znajdowały się – oprócz mięs i wędlin – bażanty, kuropatwy, indyki i jarzyny. Podawano też owoce południowe, lody i mocną kawę. Darujmy więc już sobie wyliczankę smakołyków podawanych na obiad (o 19.30), wymienię może tylko spécialités de la maison: głowa cielęca podawana w całości, z której to delikatne mięso przypominało w smaku golonkę. Sprzątano w pałacu specjalnymi froterkami i odkurzaczem sprowadzonym specjalnie z Anglii. Do dyspozycji księcia trzymano sześć par koni wyjazdowych i dwie pary kucyków a w wozowni stały dwa kryte pojazdy konne, dwie powózki i jeszcze kilka pojazdów służących do obsługi polowań. Które to polowania nie należały przecież do rozrywek najtańszych. Dalej świadek wyliczał, że książę, wyjeżdżając za granicę, zabierał ze sobą 48 kufrów. Zabierał wszystkie swoje ubrania w ilości około 30, poza tym dywany oraz pościel. Rzecz jasna książę i jego świta mieszkali w najlepszych hotelach, co wiązało się z astronomicznymi rachunkami. Pojęcie o gigantycznej rozrzutności „Rudego” daje opis jednego z zagranicznych wojaży, jakie odbył w 1932 r. „Byliśmy za granicą z księciem przez 8 miesięcy. Byliśmy wtedy w Londynie, później we Francji i we Włoszech. Jak mówił mi książę, cały ten pobyt za granicą kosztował go około 600.000 zł”. Bagatela – jakieś 6,5 miliona PLN z 2023 roku. Jakby tego było mało przejawiał  też wyjątkową skłonność do hazardu, czy może więc dziwić, że jednym z jego większych wierzycieli był bank w Monaco. Co ciekawe arystokrata wydawał ogromne pieniądze nie tylko na własne luksusy. Dobrze płacił również swoim pracownikom. Wysoki komisarz zarabiał w ordynacji 3000 złotych, tyle samo co premier i marszałek przedwojennej Polski. Takie eldorado skończyło się z momentem wyznaczenia księciu kuratora, który – w imieniu rodziny – kontrolował Michałowe wydatki.
Ale dobra karta się odwróciła. Po wojnie na antoniński adres księcia przychodziły monity, w których zagraniczne banki żądały spłaty. Zdecydował się na desperacki powrót do swojej drugiej żony, Joaquin Martinez. Sędziwa już wielce Hiszpanka zapewniła mu utrzymanie w swoim majątku na Teneryfie, gdzie w zapomnieniu dożył swych ostatnich dni. Zmarł w wieku 85 lat.

W publikacji wykorzystałem m.in. wspomnienia pana Stanisława Grzelaka – kamerdynera księcia Michała w opracowaniu Zbigniewa Gazdy ale Czytelnikom, którzy chcieliby pogłębić swoją wiedzę o antonińskiej gałęzi Radziwiłłów polecam lekturę książki Witolda Banacha: „Radziwiłłowie. Burzliwe losy słynnego rodu”.

Piotr Sobolewski

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do