
Zbierając materiały do artykułów z chęcią sięgamy do dawnej prasy. Przy okazji lektury wciąż natrafiamy na nowe, fascynujące informacje. Niestety, choć notatek coraz więcej, nie zawsze z tych ułomków wiedzy da się stworzyć spójną opowieść
Chcielibyście Państwo
przeczytać choćby dokładną monografię parku, dowiedzieć się kim była ta i ta osoba, do kogo należała tamta kamienica? Cała wiedza spoczywa właśnie w starych gazetach. Tyle, że aby zebrać wiedzę z wybranego przez siebie zakresu, badacz zmuszony jest dokładnie przewertować tysiące stron opasłych (i rozpadających się) tomisk. Wątpliwą alternatywą jest ślęczenie nad niekończącymi się rolkami mikrofilmów, na których skopiowano tysiące stron kaliskich periodyków. Skoro była już mowa o parku, przykładowy cytat z kwietnia 1882 roku: „Prace około upiększenia (…) postępują ciągle pod umiejętnym kierunkiem ogrodnika pana Nestribke, który obecnie zajęty jest urządzaniem klombu na skwerze za kościołem farnym, według planu p. Jankowskiego”. W tym samym miesiącu jakaś dama zgubi w parkowej alei cenny przedmiot. Napisze „Kaliszanin” (1882 nr 39): „W parku zgubioną została szpilka srebrna do włosów. Uczciwy znalazca zechce oddać w redakcji. W razie żądania wynagrodzenia przeznacza się rubla”.
Grające trumny, białoskrzydłe łabędzie i słowiki cenobici
W starej gazecie każdy znajdzie coś dla siebie. My, lubiąc cmentarne opowieści z pogranicza czarnego humoru, przytoczymy taką informacje: „Trumny z muzyką są najnowszym i bądź co bądź najoryginalniejszym wynalazkiem naszego stulecia udoskonalonej techniki. (…) W San Francisco istnieje wielki magazyn (…), który sprzedaje po 200 dolarów trumny z muzyką. Maszyneria, która nakręcona gra naturalnie tylko chóry pogrzebowe i marsze żałobne, znajduje się u dołu pod spodem (…). Dopóki nieboszczyk leży na katafalku w mieszkaniu swoim rozbrzmiewa w pokoju żałosna niewidzialna muzyka, która nie ustaje, gdy trumna stawiana jest na karawan. Podczas drogi na cmentarz hałas uliczny zagłusza muzykę, ale odzywa się ona znów głośno, gdy na cichym cmentarzu niosą trumnę do grobu. Podobno wstrząsające wrażenie wywiera gdy z dołu,(…) wydobywają się smutne dźwięki, które brzmią coraz słabiej i słabiej aż w końcu zamierają zupełnie pod grudami sypanej ziemi”. („Kaliszanin” 1871). Z lektury XIX-wiecznych periodyków jasno wynika, że ulubionym słowami redaktorów były przymiotniki „piękno”, „przecudny”. Oto próbka stylu: „Inne części ogrodu są pełne przecudnej piękności. Brak tylko parkowi kilku łabędzi, któryby na jego wodnem zwierciadle oprawnym szmaragdu ramy, uderzały białemi skrzydły o Prośniane nurty”. Dosłownie kilka linijek później uwagę pisarza zwróciły inne ptaki: „Nie wszystkie parkowe słowiki usłuchały św. Wita. Są między nimi koncertanci, co nie przestali swej majowej pieśni. Może są to cenobici – bezżenni śpiewać wolą niż płakać, czy jednak nie będą żałować tego, gdy ich samotników zaskoczy posępny szum jesieni” („Kaliszanin”, czerwiec 1877). Ileż to razy zdarzało się nam, że w obiecującym tekście, zamiast przydatnych informacji natrafialiśmy na dziewiętnastowieczne ochy i achy! A przecież tropiono z zapałem, choćby niedorzeczne napisy. Adam Chodyński, (sam skądinąd namiętnie ulegający urodzie słowa „piękno”) wynotował w gazecie taką nagrobną inskrypcję: „Tu leży Tekla z S…M (…)O okropny straszny widoku uczcij tutaj przechodniu grób Tekli na boku”...
Chwytliwe tytuły i anonse
Już w XX wieku, wraz z rozpowszechnieniem się nadawania artykułom tytułów, redaktorzy starali się czytelnika zaintrygować. Czy zawsze się im to udawało? Uwagę zwracają zwłaszcza abstrakcyjne nagłówki z popularnego w okresie międzywojennym „ABC kaliskiego”: Wagon humoru przywozi ze sobą niezrównany Antoś Kaczorowski (1928 nr 261), Kalisz, mając Prosnę, powinien mieć plażę: unikniemy wypadków tragicznych, będziemy swobodniej i wesoło się kąpać (1928, nr 141). Inne wydają się żywcem przeniesione z PRL: Mleczarnia „Ziemianka” cieszy się dużym poparciem konsumentów (1931 nr 1). Chętnie zadawano pytania: Czy to prawda? Czy przed gmachem teatru szemrać będzie wodotrysk? (1928 nr 34). Apelowano w sprawach istotnych: Rozbierać walące się ruiny! (o likwidacji śladów wojny „Ilustrowany Kurier Kaliski” 1926 nr 23) i mniej istotnych: Zwrócić, prosimy, uwagę na wielką wystawę sezonową („ABC kaliskie”, 1928 nr 113). Ten ostatni tekst dotyczący Magazynu Bławatów Wierusz i Nowakowski przenosi nas do form reklamowych: Tylko dwa dni jeszcze czarować cudowny pokój perski w „Europie”: kto może niechaj wykorzysta okazję kupna perskich dywanów („ABC Kaliskie”, 1928 nr 145).
Wierząc w zapewnienia o „cudności” dywanów firmy „Dicran Papazin i ska”, przeskakujemy w świat ogłoszeń belle epoque. Tutaj ceni się solidność i szczegółowość jak w przypadku znanego w Kaliszu kupca Gustawa Tschinkla, którego „Handel win, delikatesów i towarów (…) otrzymał (właśnie) świeży transport kawioru ziarnistego astrachańskiego w różnych gatunkach, oraz poleca Konserwy Rybne J. I J. I Becka w Odessie Anchovi i Szproty D. Daniełsena w Rydze, petersburski kawior prasowany białuży i doskonałe śledzie pocztowe po cenach umiarkowanych” („Gazeta Kaliska” 1901).
Skąd się wziął Krakus i co trzymała w dłoniach Sława?
Z natłoku codziennych informacji można wyłuskać ważne dane o historii kaliskich gmachów. Do dziś fasadę kamienicy u zbiegu ul. Sukienniczej i Browarnej zdobi figura, od której budynek wziął nazwę Pod Krakusem. Chociaż rzeźba pochodzi z okresu międzywojennego podobne przedstawienie znajdowało się tutaj już w XIX stuleciu. Przy okazji odnowienia figury w 1901 r. „Gazeta Kaliska” (nr 227) przypomniała, że po raz pierwszy charakterystyczna postać w stroju krakowskim stanęła w 1818 r., gdy dom ten wybudował stolarz Stelmaszewski. To samo pismo szczegółowo śledzi budowę teatru. Badacze jego dziejów przeoczyli drobną, acz ciekawą notkę: „Na szczycie budującego się teatru miejskiego, ustawiono w tych dniach figurę wyobrażającą Sławę. Figura ta przedstawia dziewicę trzymającą w jednym ręku wieniec laurowy, w drugim palma umieszczona jest ponad dachem środkowym. Wykonana jest ona prześlicznie i już z daleka przykuwa do siebie oko widza” (1899 r.). Nieco dalej na wysepce za teatrem aż do czasów II wojny światowej stała sobie rzeźba antycznej bogini. Kiedy ją tu postawiono? Odpowiedź znajdziemy również w tym samym źródle z października (nr 231 1899): „Na nowo usypanej wyspie na Prośnie (…) ustawioną została piękna statua, przedstawiająca mitologiczną Psyche. Statua ta sprowadzona z zagranicy, przyczynia się wielce do upiększenia wysepki, jak również do urozmaicenia parku widoku na park (…)”.
O co chodziło Panu K.?
Unikalne roczniki gazet przechowywane są w zbiorach bibliotecznych i muzealnych. Za to pojedyncze egzemplarze „Kaliszanina” zachowały się w miejscu nietypowym – w fundamentach kamienic. Skąd o tym wiadomo – oczywiście z lektury pożółkłych roczników. W 1882 r. na posesji Filipowskiego przy parku rozpoczęto budowę ozdobnego jednopiętrowego domu z kolumnadą w rotundę na pomieszczenie cukierni („Kaliszanin” 1882 nr 36). Kilka tygodni później (nr 41) donoszono, że „wikary parafii N.M.P ks. Horodjewicz dopełnił w obecności kilku osób poświęcenia kamienia węgielnego (…). Obecni podpisali dokument, włożyli monetę i egzemplarz „Kaliszanina” ułożony został w szklane naczynie, a następnie w blaszane, hermetycznie zamknięte i zamurowanym w węgle budującego się domu. Pierwszą cegłę położył budowniczy gubernialny p. Chrzanowski, który sporządził plan przyszłego gmachu, mającego stanowić niezadługo ozdobę tej części parku”. Dom Filipowskiego to prawdopodobnie willa przy ul. Niecałej, na pocz. XX w. mieszcząca zakład fotograficzny Borettich. Inną, mniej prawdopodobną lokalizacją są okolice pawilonu przy fontannie. W 1995 r. odkryto tam pozostałości niewielkiej rotundy. Kolejny egzemplarz „Kaliszanina” z 1872 r. kryje się również pod murami kamienicy u zbiegu Grodzkiej i Szklarskiej. Tym razem w obecności ks. prałata Lisieckiego i ks. Władysława Burcharcińskiego „w fundamenty włożono butelkę zawierającą różne dane statystyczne co do Kalisza, podpisy obecnych i numer „Kaliszanina” („Kaliszanin”1872 nr 28).
Na koniec zagadka. O co mogło chodzić Panu K., któremu „Kaliszanin” z 16 sierpnia 1892 r. odpowiadał w ten sposób: „Wszystko to jest dobre, lecz robi się to w razie istotnej potrzeby. Na co przedwcześnie straszyć ludzi, gdy nie ma do tego najmniejszego sposobu?”. Niestety tej odpowiedzi nie znajdziemy w prasie. Cóż, czytajcie stare gazety!
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie