
Nie do końca znany mi jest adresat słów mojego przyjaciela, który o popularnym budynku z neonem „U Barbary i Bogumiła” zapytał z oburzeniem w tonie: Co Wyście zrobili z tym miejscem? Zapewne, trudno o jednego sprawcę, ale łatwiej przychodzi mi za to odpowiedzieć na pytanie – skoro jest tak ładnie dlaczego jest tak brzydko? Niełatwo przychodzi stawać w obronie budownictwa z okresu Ludowej Polski. Łatka polityczna tych budynków ciągnie je na dno poważania w społeczeństwie. Mimo to spróbuję i wspomnę przy okazji nieco historii wirującej tutaj niegdyś na szpilkach.
Intonuje Dwa plus jeden
Słowa piosenki „Więc chodź pomaluj mój świat...” ziściły się pod adresem Górnośląska 69b. Po remoncie na początku XXI wieku, budynek z lat 70 przeszedł gruntowną metamorfozę, i nie chodzi tylko o makijaż jak z najniżej sytuowanej przaśnej potańcówki. Zrobiono krzywdę także samej bryle popularnego pawilonu, zacierając pierwotną tektonikę elewacji. Pomogła w tej zmianie wymiana okien z zupełnie zrywającymi z oryginałami, podziałami tychże. W gruncie rzeczy, jeśli wziąć pod uwagę (a zauważyć tego nie sposób), nowy kożuszek ze styropianu pomalowany tak jak śpiewa Elżbieta Dmoch, to patrzymy na całkowicie nowy budynek. Z jednym wyjątkiem. Szczęśliwie ocalałym neonem świecącym bara ultramaryny. Budynek zasłaniają drzewa i także wciąż rosnąca… pionowa powierzchnia reklam przy skrzyżowaniu. Całkowity rozkład bardzo dobrego założenia urbanistycznego. Zamiast uporządkowanej purystycznej przestrzeni, mamy tuż przy Barbarze i Bogumile antytezę miejskiego porządku i kakofonię barw.
Bigos na winie
Dworzec kolejowy podobnie jak dzisiaj, tak przed dziesięcioleciami, prócz oczywistej funkcji dla której go wybudowano, pełnił mimowolnie jeszcze kilka innych. Obszerna poczekalnia z miejscami siedzącymi i… leżącymi, prócz ogrzewania zapewniała także zaplecze gastronomiczne, czym zaskarbiała sobie sympatię nie tylko Kaliszan, ale także przyjezdnych. Choć próżno było szukać wytrawnego wina w bigosie, który tam serwowano i mimo prześmiewczej opinii o tym daniu, w skład którego kucharz rzekomo dodawać miał „co mu się nawinie”, o dworcowej nie usłyszeliśmy złego słowa. Dostrzegamy tutaj obraz – mozaikę wielu kultur, zawodów, z różnych części kraju, o różnych celach i zamiarach, w jakich osoby te odwiedzały Kalisz. Tutaj woda sodowa nie uderzała do głowy, chyba, że od wróżb starych cyganek… Po wyjściu z dworca, restauracja i dansing U Barbary i Bogumiła, wybiła gości jak lampa ćmy.
Był tu i striptiz
W roku 1970 podjęto budowę lokalu, który w późniejszym czasie zaskarbił sobie wśród mieszkańców Kalisza niemałą sympatię, obrazując znaczenie słowa prestiż. Restauracja U Barbary i Bogumiła, od samego początku jej funkcjonowania, postrzegana była jako powiew zachodu, a jej lokacja, przy skrzyżowaniu Górnośląskiej i Serbinowskiej, z całą pewnością pomogła jej znacznie w zdobyciu popularności. To właśnie tutaj w latach 70-tych koncentrowało się życie towarzyskie mieszkańców nowobudowanych dzielnic zachodnich. Warty odnotowania jest zamysł projektantów lokalu, którzy budując dwukondygnacyjny przybytek, zaplanowali zarówno część przeznaczoną dla codziennych gości restauracji, jak i okazjonalną otwartą przestrzeń, dla bawiących się. Nie jest to oryginalny projekt, jednak co ciekawe, podział ten znoszono podczas różnorakich okoliczności. Zwłaszcza w trakcie bali sylwestrowych i przyjęć weselnych – trwających tutaj nierzadko od soboty aż do poniedziałku! O takich przyjęciach bowiem, zwłaszcza z udziałem mniejszości romskich, dowiadujemy się od mieszkańców pobliskich blokowisk. Oni właśnie, opisują z sentymentem, iż w poniedziałkowe poranki, przed Barbarą i Bogumiłem można było spotkać widoki roztańczonych Cyganek, w kreacjach mieniących się od cekinów i brokatu. Czy po tak mile rozpoczętym dniu komukolwiek mogłoby przyjść na myśl kultowe zdanie: nie lubię poniedziałku?
Restauracja każdego dnia wabiła do siebie, nie tylko paletą barw, dźwięków i – podobno nie do przechwalenia – sznyclem po wiedeńsku, ale także nową, wówczas kontrowersyjną formą rozrywki jaką był striptiz. Pierwsze w Kaliszu pokazy nagich tancerek przywodziły tyle samo pozytywnych, co negatywnych opinii. Wielu bywalców, pytanych w czym tkwił europejski standard restauracji, wskazuje jednak właśnie na tę atrakcję. Warto wspomnieć, iż o randze lokalu świadczyli także jego znamienici goście. U Barbary i Bogumiła ustawicznie jadali aktorzy i publika Kaliskich Spotkań Teatralnych – imprezy cieszącej się ogromnym uznaniem zarówno w czasach przeszłych, jak i obecnie.
Trudny szacunek
Czy budowniczowie obiektów z PRL dopuszczali ich zestarzenie się? Coraz częściej słychać o tym w kontekście cech architektury modernistycznej Polski Ludowej. O specyfice budownictwa z płyty posłuchać można zapewne w każdej rodzinie. Od okna trochę ciągnie zimnem – któż z lokatorów blokowisk nie ratował się w tej sytuacji ręcznikiem, lub kocem? Pewni jesteśmy jednego – jakkolwiek zadbamy o kondycję opisywanych tutaj budynków, w pewnym momencie dojdziemy do wniosku, że architektura ta jest wyjątkową, i warto ją zachować. Co jednak z systemem dociepleń, który burzy odbiór specyfiki budowlanej wspomnianych obiektów? To problem, który rozwiążą kolejne pokolenia. Puki co, sławę Barbary i Bogumiła rozświetlają potężne niebieskie rurki z gazem.
Mateusz Halak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Paskudztwo rzucone proletariatowi jako ochłap. Do wyburzenia.
Zanim wyburzysz, wybuduj nowe !
Do autora tekstu: wyraz w ost.zdaniu " Puki " bardzo mnie razi. Proszę sprawdzić w Słowniku Ortograficznym.
rażący relikt komuny , tak jak i wszystkie te bloki wokół , łącznie z tą spółdzielnią ,( prezes . pod prezes, kierownik , pod kierownik itd )która nie może przestać istnieć . Będziemy to krytykować , DOPÓKI , żyjemy !!!!!!!!!!!!
Rzeczywiście te bloki bardzo rażą zwłaszcza władze, bo od czasów transformacji ustrojowej w Kaliszu nic wyższego nie pobudowano. Są przebąkiwania o zburzeniu pokomunistycznych bloków, wtedy nie będą raziły. Wychodzi na to co dziadek zbudował to wnuk będzie rozwalał.
Restauracja i kawiarnia były na miarę tamtych trudnych czasów. Za to w obecnej demokracji nie uświadczymy takiego lokalu na żadnym dużym osiedlu. Od Dobrzeca po Kaliniec. Praktycznie na tyle tysięcy mieszkańców brak lokalu z dansingiem czy salami do wynajęcia pod imprezy rodzinne. Za to buduje się wątpliwej urody kościoły. Znak naszych czasów. Wyburzono hotel Prosnę z restauracją i sławnym Piekiełkiem, by postawić barak z szyldem Lidl. To jest dopiero arcydzieło architektury. Może autor coś napisze o walorach estetycznych tego obiektu. Czemu na takim ogromnym placu nie wybudowano czegoś okazałego architektonicznie.
Trzeba by szukać w archiwum artykułów, ale coś mi się kojarzy, że na temat uroku Lidla w tej lokalizacji autor artykułu lub pan Sobolewski już cos pisali
do kk--iezalogowany --w tym hotelu Prosna , siedzieli cinkciarze , i cichociemni , o czym wiedziało większość kalisza, . poza tym , handel kobiecymi usługami --kwitł . O czym wy mówicie --żal wam bu.....?? I żeby była jasność --nie pochwalam baraku szwabskiego Lidla w tym miejscu Kalisza . .