
W kilku poprzednich historycznych felietonikach szukaliśmy, wraz z czytelnikami Ż.K., śladów dawnego przemysłu w różnych częściach miasta. Dziś wrócę do tego wątku a swoje peregrynacje zrealizuję w części Kalisza, którą z uwagi na spokój i ciszę (nie licząc – rzecz jasna – ruchu samochodów, ale to już „urok” większości naszych ulic) emanującą stąd obecnie, wielu z nas z przemysłem bynajmniej nie kojarzy. A tymczasem ulica Babina – bo tam dziś zawędrujemy – była kiedyś nie tylko – jak chciał, tworząc ją, namiestnik Zajączek – traktem spacerowym nad malowniczą (?!) Babinką ale pochwalić się też mogła wieloma, mniej lub bardziej prężnymi, fabrykami. Zresztą – obecność tejże Babinki „usprawiedliwiała” w dużej części ich tu właśnie lokalizację. Drugim czynnikiem przemysłotwórczym na tej ulicy było bezpośrednie sąsiedztwo dużych „centrów” przemysłowych Kalisza. Rok temu pisałem już o przemyśle w kwartale żydowskim, dzisiejsza gawęda o doprowadzającej doń ulicy Babinej jest zatem na miejscu.
Nim powędrujemy ulicą Babiną przypomnę, że jej nazwę wyjaśniają trzy (niewykluczające się przecież) hipotezy: wzmożona tamże działalność „bab proszalnych” z pobliskiego przytułku św. Ducha, łatwość odnalezienia właśnie tam akuszerek czyli – jak je kiedyś nazywano – bab(ek) no i wersja na pół legendarna, jakoby rosyjscy sałdaci nazywali handlujące tam kobieciny „babinkami”. Już na rogu z placem Kilińskiego, w miejscu, gdzie od XIII aż do XVIII w. funkcjonował wspomniany szpital – przytułek św. Ducha, w czasach Królestwa Polskiego istniała spora fabryka. Nim o niej słów kilka, należałoby właściwie cofnąć się jeszcze na wspomniany plac Kilińskiego czyli dawne Warszawskie Przedmieście. Tam w zasadzie – głównie za sprawą fabryki sukna Repphanów „rodził się” wielki przemysł kaliski po 1815 r.. Ponieważ jednak o Repphanach, jak i Fingerhutcie i jego zięciu Szrajerze, którzy przejęli porephanowskie obiekty tworząc tam fabrykę zabawek –– napisano już sporo – a nawet jeszcze więcej – więc tym razem ja opuszczę ten wątek. Wspomnę jeszcze jedynie o stojącej w pobliżu klasztoru bernardynów garbarni Kleista, „zniesionej” przez powódź w 1854 r. i – to już pół wieku później – niewielkiej, choć prężnej fabryce narzędzi rolniczych Ludwika Przyrembla oraz o jej branżową konkurencji – fabryczce Michaela – no i wracamy na róg z Babiną.
Leżące tam tereny poduchackie „kusiły” inwestorów. Oto na rozebranych resztkach kościoła pobudował swą fabrykę maszyn Wilhelm Feller. Później próbował tu działać przybyły w 1819 r. ze Śląska Wilhelm Meyer (Mayer). W starym budynku szpitala duchaków umieścił on angielskie maszyny do przędzenia wełny (później przeniósł maszyny do byłego konwiktu Karnkowskiego na Rynku) a na mocy kontraktu z władzami województwa zobowiązał się wystawić farbiarnię, postrzygalnię, folusz, zainstalować 20 warsztatów dla sukienników, 10 warsztatów dla kazimierków. Niestety Meyer zmarł w 1822 r., nie finalizując ambitnego przedsięwzięcia. W alfabetycznym spisie fabrykantów jeszcze przed Mayerem znalazłby się Wilhelm May. W 1827. on także zaciąga kredyty. Od 1828 r. wyrabia maszyny włókiennicze i prowadzi manufakturę wełnianą z 12 warsztatami tkackimi zatrudniającą nieco ponad 100 osób, w której jednak stosuje jeszcze dla maszyn napęd konny. To „zapóźnienie technologiczne” i dodatkowo dwa kolejne pożary pomieszczeń fabrycznych w roku 1834 i 1838 sprawiają, że, mimo wystawienia za pożyczkę rządową „domu fabrycznego” i murowanej farbiarni oraz przestawienia się w 1834 na produkcję tylko sukna cienkiego (100 postawów do Rosji) i ten kompleks fabryczny odszedł w niebyt.
Ale najbardziej z tym miejscem kojarzony jest ambitny ziemianin spod Wielunia Wincenty Przechadzki. Chcąc stworzyć konkurencję niemieckim fabrykantom – głównie Repphanom (sądził się z nimi przy okazji także o grunty) w 1821 r. za uzyskaną z kredytu kwotę 350 tys. zł. wzniósł dwupiętrowy gmach fabryczny, w którym znalazło się osiem warsztatów. A w nich umieścił siedem angielskich maszyn przędzalniczych poruszanych konnym kołowrotem. Za kolejne 90 tys. pożyczki (a były to naprawdę spore kwoty) zamierzał sprowadzić kolejne maszyny oraz postawić folusz (przypomnę – nieopodal płynęła Babinka) i gręplarnię. Miał chyba znajomości w bankach bo oto dostał jeszcze jedną pożyczkę, za którą przystosował wspomniany konwikt w Rynku do celów fabrycznych. Ale sumy pożyczek były kolosalne, odsetki rosły a Repphanowie zapewne pilnowali, by produkty Przechadzkiego nie sprzedawały się za dobrze. Ten próbuje jeszcze robić wspólne interesy z Adolfem Fiedlerem z Opatówka (na jednym z wykazów jako właściciel fabryki znad Babinki widnieje – chyba pomyłkowo – właśnie Fiedler) ale i ten pomysł spalił na panewce. Cóż było robić, Przechadzki przebudował (według projektu Reinsteina) obiekt fabryczny z rogu Babinej na, stojący tam do dziś, budynek mieszkalny a sam powrócił na wieś z długami, których do końca życia nie spłacił.
Z kolei Jan Henryk Bȕhle, przybyły z Leszna w 1827 r., odkupił od Jana Huttera i rozbudował na Przedmieściu znaczącą manufakturę bawełnianą. W 1830 r. ożenił się z córką Beniamina Repphana, którym to bohaterskim czynem zabezpieczył się przed zgubnymi działaniami konkurencji (vide: przypadek Przechadzkiego). Po jego śmierci manufaktura została sprzedana spółce, którą tworzyli jego brat Gustaw oraz Karol Fuchs i Andrzej Hetzel. Ci na wszelki wypadek zmieniają też nieco profil produkcji i zaczynają produkować… „niegroźne” dla konkurentów tasiemki ale i rozszerzają działalność odkupując budynki fabryczne od Pohla (o którym za chwilę). Fabryka tasiemek Buhle et Comp. miała w 1848 r. 334 warsztaty, zatrudniała 65 pracowników i rocznie produkowała około 100 tysięcy arszynów tasiemek. W 1856 r. Gustaw Bȕhle ustąpił ze spółki, sprzedając prawo używania znaku firmy. W 1866 r. Fuchs i Hetzel sprzedali z kolei fabrykę „sąsiadom” – Oswaldowi i Fryderykowi Wilhelmowi Schnerr. Dalsze pomieszczenia fabryczne Fryderyk kupił od Guranowskiego, Brokmanna i Cohna. Do produkowanego asortymentu dorzuca sznurek. Przy okazji – dziadek Fryderyka był protoplastą kaliskiego przemysłu farbiarskiego. Swój zakład, otworzył już w 1804 r., syn Edward powiększył go o posesję odkupioną od spółki Pohla. Schnerrowie posiadali również na Wrocławskim Przedmieściu kamienicę. Od 1827 r. kontynuują działalność dziadunia prowadząc drukarnię i farbiarnię.
Mniej więcej na wprost ulicy Szklarskiej, stał dom Hamburgera. W oficynie tego domu w 1883 r. otworzył fabrykę haftów, jedną z pierwszych i bardziej znanych w mieście, Meissner, który równocześnie postawił już nową fabrykę przy Towarowej (budynek istnieje do dziś). A sam Hamburger na swym gruncie, sięgającym aż za dzisiejszą ulicę 3-go Maja, zbudował znany i przez długi czas największy w mieście młyn. Fragmenty tego kompleksu straszą nieco do dziś przy wejściu na targowisko.
No i dochodzimy już do rogu Babinej i Nowego Rynku. Od 1825 r farbiarz Jan H. Claaseen i postrzygacz Karol Fisher handlują suknem, skupując je w stanie surowym głównie od drobniejszych sukienników. Rok później dołącza do nich mieszkający we Wrocławiu i praktycznie zarządzający w efekcie firmą Fryderyk Pohl i spółka – „Pohl et Comp” rozpoczyna produkcję, przeznaczoną głównie na rynek chiński. Nie obyło się bez solidnej pożyczki ale przedsiębiorstwo rozwijało się bardzo dynamicznie. Powstała tkalnia i przędzalnia, wspólnicy mieli swoje farbiarnie i folusze pod Kaliszem, zatrudniali kilkaset osób. Ale panowie – jakbyśmy dziś powiedzieli – zbyt jednak „poszli w konsumpcję” Brali kolejne kredyty… W końcu zadłużenie firmy osiągnęło 354 tys. zł... w wyniku czego w 1834 r. zamknęli przedsiębiorstwo, przenosząc się w okolice Grodna, a część posesji i kamienice sprzedali wspomnianemu farbiarzowi Edwardowi Schnerrowi. Dwa lata później „cichaczem” sprzedali też swą obłożoną długami fabrykę Bȕhlemu, a cała ta transakcja skończyła się głośnym procesem a zakwestionowała ją Prokuratoria Generalna. Fabryka ta jeszcze kilkakrotnie zmienia właścicieli. Ale o nich jak i o kolejnych fabrykach i fabryczkach, których leżący przed mymi oczyma wykaz jest bardzo obszerny, musiałby kiedyś opowiedzieć, znający zapewne dokładniej ich lokalizację, nasz kaliski spec od zagadnień industrialnych – dr Jarek Dolat.
Z czasem ten odcinek ulicy stał się bardziej „mieszczański”, pierzeja od placu Kilińskiego po Nowy Rynek zaliczana była do „lepszej” części ulicy. Natomiast po roku 1850, wraz z budową nowych domów, przedłużyła się ona aż do Wodnej, zwanej onegdaj Ogrodowską, kończąc się w tym miejscu, gdzie Prosna otaczająca swym korytem mury miejskie łączyła się z Kanałem Rypinkowskim. Ale bliskość nowego targowiska mocno ożywiła i tą część Babinej, choć „potencjał przemysłowy” tego odcinka istotnie ustępował części przed Nowym Rynkiem. Była to już dzielnica żydowska więc – jeśli w ogóle – przeważały tu mniejsze warsztaty hafciarskie. Pisałem o tym w felietonie o przemyśle w żydowskiej dzielnicy Kalisza w grudniu ubiegłego roku a tamten spacer skończyliśmy – że przypomnę – przy znajdującej się już nad Prosną (a nie Babinką) garbarni Wilhelma Fuldego.
To na dzisiaj byłoby wszystko. Ale rozważania o przemyśle w tej części Kalisza nie byłyby pełne, gdybyśmy nie zajrzeli jeszcze na Majkowską. To tam właściwie po roku 1871 powstawały największe zakłady przemysłowe ówczesnego Kalisza. Ale o nich – w kolejnym odcinku.
Piotr Sobolewski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ja słyszałem że nazwa ulicy pochodzi od nazwiska rosyjskiego dostojnika Babin.