Reklama

Dlaczego architekci omijają Kalisz?

26/04/2017 11:38

Po zaskakującej rezygnacji projektantów z opracowania rewitalizacji Parku Miejskiego, gdzie prawdopodobnie straciliśmy 16 milionów zł. dotacji, grozi nam kolejna wielka ucieczka architektów i kolejna utrata dotacji.

Zespół architektów, który wtedy wygrał przetarg na rewaloryzację parku, jako powód odstąpienia podał nierealne terminy narzucone przez Ratusz.
Banalny komunikat o rezygnacji z powodu zbyt krótkich terminów nieobeznanym może sugerować, że wykonawcy nagle stali się leniwi, albo wycofali się z ukrytych powodów. Przyglądając się jednak bliżej procedurom przetargowym na kolejne zadanie – projekt rewitalizacji murów obronnych, widać że to Ratusz z uporem recydywisty po raz kolejny narzuca nierealne terminy, których przekroczenie obwarowuje sporymi karami finansowymi.
Przetarg na rewaloryzację murów obronnych ogłoszono 18 stycznia, a „wszystkie dwie” oferty, które wpłynęły otworzono 30 stycznia. Żeby jednak z tych dwóch ofert wskazać rozstrzygającym palcem zwycięzcę, Ratusz potrzebował prawie 2 miesięcy (wyboru dokonano 20 marca),  jednocześnie narzucając wykonawcy zaledwie ponad 3–miesięczny termin na samo wykonanie gigantycznego dzieła.   Widać tu sporą niesymetrię stron, trącącą wręcz niesprawiedliwością   co do przysługujących im terminów.
Już sam fakt, że do konkursu organizowanego przez Ratusz w ogóle nie przystąpili kaliscy architekci, jest bardzo, ale to bardzo wymowny. Dlaczego ci sami specjaliści startują w zamiejscowych konkursach, a nagle jak jeden omijają Kalisz? Czyżby wszyscy nagle wygrali miliony w totolotka? Może jakaś zmowa? Nie, oni tak samo, jak każdy inny szukają zleceń,  też chcieliby mieć robotę blisko, ale fatalnie oceniają poziom przygotowania inwestycji przez Wydział Rozwoju i Inwestycji kaliskiego Urzędu Miejskiego. Nawet niewprawionym okiem widać, że to, czego Ratusz wymaga, daje się porównać do żądania, by marchewka urosła w trzy dni. Jeśli nie urośnie, to płacisz karę.

Prawda o warunkach
Gdy dokładnie się przestudiuje wymagania konkursowe na rewitalizację murów miejskich, to widać, że rzeczywiście są one nierealne w tak krótkim terminie. Wg Ratusza projekt ma być ukończony 30 czerwca, więc wychodzi na to, że wykonawca ma na zadanie jedynie 70 dni roboczych. Jest to nierealne. Przecież najpierw trzeba przygotować mapę do celów projektowych. Choć mur jest wąski i pofragmentowany, to długi, może mieć 1,5 kilometra długości. Mapy te muszą obejmować pas uwzględniający minimum 30 metrów szerokości z każdej strony osi. Jeśli ktoś z czytelników kiedykolwiek robił mapę choćby dla jednej małej działeczki, ten wie, ile czasu to zajmuje i jak nieprzewidywalne były terminy. W przypadku mapy pod mury obronne  trzeba to pomnożyć o dziesiątki działek. Potrzebna jest mapa minimum dla 9 hektarów, a w porywach nawet 15 hektarów i to w niezwykle „zagmatwanym” terenie. Obszar kaliskiej starówki zawiera wiele niezinwentaryzowanych reliktów historycznych, wiele ukrytych artefaktów. Co będzie, jeśli podczas takiej inwentaryzacji geodeta znajdzie kolejną starą studnię, jaką właśnie odkryto przed  ratuszem, albo jakiś carski gazociąg czy szczątki ludzkie  nieznanego pochówku? Geodeta osobiście odpowiada za rzetelność map, które muszą pokazać zarówno to, co jest nad ziemią, jak i pod ziemią, więc na rzetelny obraz  potrzebuje naprawdę sporo czasu. Po opracowaniu map trzeba jeszcze uruchomić procedurę urzędowego ich zatwierdzenia.
Dodatkowo mamy tam   mnóstwo terenów o nieuregulowanym stanie prawnym, a tam gdzie znamy właściciela, ów może zwyczajnie odmówić geodecie wstępu. W wielu   miejscach obszar ten będzie wymagał jeszcze poszerzenia o strefy podlegające ochronie Konserwatora Zabytków, o procedurach którego można by tu napisać kolejną stronę.

Jeśli trafi się konieczność odwodnienia jakiegoś odcinka, co w tamtym rejonie jest bardzo prawdopodobne, to odprowadzenie tej wody będzie wymagać uzgodnienia i warunków technicznych od gestora sieci. To przedłuży projekt o kolejne tygodnie.
W Kaliszu ze względu na częste występowanie iłów przed jakimkolwiek projektem powinno się wykonać badania geologiczne. Inaczej bowiem projektuje się na glinie, a inaczej na piasku, ale to można postanowić dopiero  mając w ręku wyniki badań geologicznych. Geolog również może nie zostać wpuszczony na prywatny teren którejś z działek, a sądowa zgoda będzie wymagała sporo czasu i zabiegów. Poza tym geolog nie robi swych opracowań z dnia na dzień, to wymaga odwiertów, pobrania próbek i badań.
Sam proces projektowania jest także wielką niewiadomą, gdyż zawsze mogą wystąpić ewentualne kolizje instalacji i wiele przez nikogo nie przewidzianych niespodzianek. Dlaczego tak ogromne ryzyko ich pojawienia się i przedłużenia procesu ma obciążać wyłącznie projektanta?
Jeśliby nawet jakimś cudem nie trafiono na żadną z tych niespodzianek, to i tak w toku projektowania potrzeba uzyskać szereg urzędowych uzgodnień, decyzji administracyjnych i opinii, a czas ich powstania w Polsce jest bardzo długi.
Na domiar złego, wiele z tych decyzji musi następować sekwencyjnie, czyli  dana decyzja może powstać dopiero po uzyskaniu poprzedniej.   Jak wiadomo, decyzje administracyjne wymagają uprawomocnienia, a to trwa na ogół dodatkowe 12 bezproduktywnych dni i w żaden sposób nie można tego skrócić.
Przykładową, ale jedną z wielu decyzji, którą w tym przypadku projektant musi uzyskać, jest Decyzja Lokalizacyjna Celu Publicznego, na wydanie której Urząd ma 65 dni i która sama wymaga   szeregu innych opinii i postanowień niezależnych instytucji. Potem, gdy Decyzja Lokalizacyjna jest gotowa, potrzeba jeszcze 12 dni uprawomocnienia.
Architekci z doświadczenia wiedzą, że czasami dziesięciokrotnie mniejsze projekty były procedowane w urzędach kilkakrotnie dłużej.
Cóż, wychodzi na to, że   łatwiej wygrać w totolotka, niż projektantowi dotrzymać tak krótkiego terminu narzuconego przez ratuszowy WRI.
Dlaczego zatem w ogóle ktoś przystąpił do konkursu? Być może zakładał „że jakoś to będzie” z tym terminem, liczył na jakiś prolongujący aneks, słabo się zna, albo składa tak dużo ofert na lewo i prawo, że nie miał czasu dokładnie zapoznać się z tematem. Można więc z całą pewnością przewidywać, że termin projektu rewaloryzacji murów obronnych Kalisza nie będzie dotrzymany. Prawdopodobnie będzie tak, jak w przypadku Parku – gdy projektanci zorientują się, jaką pułapkę na nich zastawiono, zdołają się wycofać,  by uciec przed konsekwencjami zapłacenia kar za opóźnienia.  
Ewentualne grube dotacje znów kaliszanom przejdą koło nosa. Jako podatnicy za całą zabawę drogo zapłacimy i nadal będziemy się zastanawiać, dlaczego ludzie uciekają z Kalisza.

Arkadiusz Woźniak

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    oby - niezalogowany 2017-04-27 15:41:41

    A za tym wszystkim idzie cena, za takie wymagania trzeba płacić - i to słono z naszych pieniędzy (podatków).

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    kol - niezalogowany 2017-04-26 21:45:31

    Nie tylko architekci ale wszelkiej specjalności inż. budownictwa. Terminy nierealne a kary walą chętnie. Generalnie brak tam podstawowej wiedzy o realizacji inwestycji.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    andre - niezalogowany 2017-04-26 21:10:06

    To jest tak zwane podwójne oblicze władz miasta. Najpierw udaje się, że coś się robi, jakieś wizualizacje, rewitalizacje i wieczne konsultacje społeczne, a potem zmusza się wykonawców żeby "100 metrów przebiegli poniżej 9 sekund". Nawet ślepy prędzej czy później wywącha, że starania i dbałość władz o wizerunek miasta, to tylko pozory!!!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do