Może łowimy je w miejscach, w których ryb nie ma. Może istnieją przyczyny, z których nie zdajemy sobie sprawy. Trudno jest znaleźć odpowiedź na tak postawione pytanie. Zbyt duża ilość zmiennych nie pozwala na jednoznaczne wnioski, ale istnieją pewne wskazówki, które pozwalają pokusić się na poszukanie choć częściowej odpowiedzi. Poznanie jej można wykorzystać podczas podejmowania decyzji o wyborze stanowiska wędkarskiego. Często ma ona decydujące znaczenie o wynikach połowów. Spotkanie uczestników cyklu zmagań (3 imprezy wędkarskie na tym samym łowisku), organizowanych przez Jerzego Wielgusiaka z Opatówka, może się przysłużyć w dokonaniu takiej analizy. Niewielka powierzchnia zbiornika powoduje, że zmiany zachodzące w zachowaniach ryb są szybsze od tych w dużych zbiornikach np. Szałe lub Murowaniec.
W dniu 18 października, nad brzegiem głównego stawu na łowisku Lipka zasiadło 14 wędkarzy. Zbiornik doskonale znany wszystkim uczestnikom spotkania, zarybiony dużą populacją ryb kilku gatunków, zazwyczaj obdarzał rybami. Osiągnięcie przez startującego wyniku 15 kg nie należało do rzadkości. Tym razem jednak złowienie jakiejkolwiek ryby było bardzo trudne. Wpływ na to miała dynamicznie zmieniająca się pogoda. Opady deszczu, nieustabilizowane ciśnienie atmosferyczne oraz silny zachodni wiatr. W tych prawie bezrybnych zmaganiach najlepiej poradził sobie Bogdan Woźniak. Złowił kilka niewielkich leszczy o łącznej wadze 1940 g. Również do niego należała nagroda za pierwszą złowioną w zawodach rybę. II miejsce wyłowił Tomasz Krysiak, któremu udało się złowić jednego leszczyka 810 g. Okazał się on jednocześnie największą rybą zawodów. Na III miejscu, także z jednym ale nieco mniejszym leszczykiem 780 g, znalazł się piszący te słowa. IV miejsce zajął Zbigniew Marchwacki (600 g), a ostatnim, któremu udało się cokolwiek złowić, był Grzegorz Glapa (410 g) Przez trwające blisko 5 godzin łowy nie działo się wiele. Jakie mogą być tego przyczyny?
Warto przypomnieć informacje, które w ŻK przedstawione były 2019 r. Zapamiętując je ułatwimy sobie nasze wędkarskie życie. W artykule zamieszczonym przed laty w „Wędkarzu Polskim” Jan Kuśnierz, doskonale zobrazował problemy związane z ciśnieniem atmosferycznym i jego oddziaływaniem na ryby. Normalne ciśnienie atmosferyczne wynosi około 1 kg/cm2, co odpowiada słupowi rtęci o wysokości 760 mm i słupowi wody o wysokości aż 10 metrów. Ryby rejestrują zsumowane ciśnienie wody i powietrza: spadek odczuwają jako obniżenie się poziomu wody. Ponieważ 1 mm słupka rtęci odpowiada 13 mm słupka wody, spadek ciśnienia o 15 mm Hg to dla ryb obniżenie się poziomu wody o 195 mm, czyli prawie 20 cm! Ryby odczuwają wówczas, że są na płytkiej wodzie. Odpływają od brzegów w głębsze miejsca, rekompensując sobie spadek ciśnienia większym zanurzeniem. Wzrost ciśnienia ryby odczuwają jako większy nacisk wody na powierzchnię ich ciała. Zmusza to je do przeniesienia się w wyższe partie wody. Pamiętając, że głębokość stawu jest mała (max. 100 cm), oddziaływanie zmian ciśnienia musi być dla ryb bardzo dotkliwe. Nagłe skoki ciśnienia powodują, że ryby „nie mogą” sobie znaleźć miejsca. Trudno jest je wówczas zachęcić do żerowania. Pamiętajmy także o tym, że duże ryby silniej reagują na wszelkie zmiany pogodowe niż drobnica.
Drugim, często niedocenianym czynnikiem decydującym o miejscach przebywaniu ryb, jest wiatr. Na grafice (internetowe wydanie ŻK) zobrazowałem rozkład stanowisk, a czerwona linia pokazuje podział łowiska na miejsca bezrybne i te, w których można było oczekiwać brań. Zachodni wiatr (na graficie w kierunku zabudowań) spychał wodę ku wschodniemu brzegowi. Tam także instynktownie spływały ryby. Warto zapamiętać tę informację. Jeśli od kilku dni wiatr wieje z jednego kierunku, nasze stanowisko powinniśmy wybrać na nabrzeżu, w które fale uderzają, łowić pod wiatr. Większość łowiących wybiera stanowiska zaciszne, chowając się przed nieprzyjemnymi podmuchami w twarz. Być może łowi się wówczas z większym komfortem, ale nie spodziewajcie się tam dużych ryb.
W opisywanych zawodach B. Woźniak łowił na stanowisku 2, T. Krysiak nr. 13, a ja na miejscówce z numerem 3. Jedyne branie miałem w początkowym okresie łowienia. Warto spojrzeć na wspomnianą grafikę wizualizującą łowisko.
Uroczyste podsumowanie zawodów połączone z obiadem sprawiło wszystkim uczestnikom wiele radości. Były oczywiście puchary, upominki i nagrody, ale najważniejsza była atmosfera pełna serdeczności i ciepła. Do zobaczenia w następnym roku.
Łączenie żyłki z plecionką
Łowiąc na długich dystansach feederem (40-50 i więcej metrów), niezbędne staje się używanie plecionki. Żyłka ma tak dużą rozciągliwość, że może dochodzić do utrudniania odczytywania brań lub problemów z zacięciem. Plecionka pozbawiona rozciągliwości, staje się w takich przypadkach niezastąpiona. Musimy jednak stosować przypony strzałowe wykonane z żyłki, aby nie dochodziło do spinania się ryb w trakcie holu oraz np. zrywania cienkich przyponów przy zacinaniu. Długość takiego przyponu strzałowego powinna wynosić minimum 2,5 - 3 długości wędziska. Można go wykonać z żyłki o grubości 0,20 - 022 mm. Dla wielu wędkarzy problemem jest skuteczne połączenie obu linek. Na grafice (internetowe wydanie ŻK), przedstawiam jeden z najskuteczniejszych węzłów, który stosuję od dawna. Płynnie przechodzi przez przelotki nie powodując „szarpania” wędziskiem podczas zarzucania i zwijania zestawu.
Podpis pod zdjęciem: Zwycięzca ostatnich zawodów B. Woźniak (pierwszy z prawej) oraz zwycięzca całego cyklu M. Grajek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie