Reklama

Dom nr 15 (część III)

07/12/2012 13:17

Przytłaczająca zabudowę monstrualna bryła, brak czerwonej dachówki. Do wątpliwej urody budynku dołożyła się też podkreślająca rozmiar obiektu jednolita, dziś brudna – różowa kolorystyka. Niedostatki estetyczne domu nr 15 w pełni rekompensuje historia

Lata dwudzieste, lata trzydzieste. Z gruzów podniosła się już większa część zniszczonej w 1914 r. dzielnicy staromiejskiej. Stary gród na tle innych miast wyróżnia się nieskazitelną bielą nowo wzniesionych murów. Kiedy mija entuzjazm niepodległości, a gospodarka pogrąża się w kryzysie, odbudowa traci impet. Kamienice przeplatają się z niezagospodarowanymi placami. Taka dziura znajduje się również na rynku przemianowanym w latach 30. XX w. na Plac 11 Listopada. To budynek nr 15. Przypomnijmy, że jego odbudowa rozpoczęła się w 1922 r. Dwa lata później stoi jednopiętrowe skrzydło od ulicy Piekarskiej, ukończono też jedną trzecią od rynku. Na tym inwestycja się kończy. W 1930 r. sporą część terenu szpecą ceglane, nieukończone mury. Strony od ulicy Rzeźniczej nawet nie rozpoczęto i nadal stoją tu szpecące rudery. W końcu bankrutujący właściciel Towarzystwo Akcyjne  Budowy Gmachów ogłasza upadłość. Działkę z niewykończonym domem kupuje, mieszkające w pobliżu (ul. Piekarska 1), żydowskie małżeństwo Lejb i Necha Apt. Dzięki nim w sierpniu 1931 r. na opustoszały plac budowy wraca życie. Lejb rozpoczyna zwozić materiały potrzebne do ukończenia domu i w związku z tym prosi o zwolnienie z podatku na m.in. 59.600 kg dźwigarów żelaznych i 5 ton blachy cynkowej. W nowych planach budynek zmienia funkcję – z hotelu staje się zwykłą kamienicą. Aby zmiejszyć koszty, właściciele przesyłają do magistratu propozycję dużo skromniejszego obiektu. Następuje również scalanie podzielonej posesji – w nowo założonej księdze hipotecznej figuruje ona pod nazwą „nieruchomość kaliska”. Prace posuwają się w imponującym tempie i budynek zostaje ukończony w 1932 r.

Szpecił czy zdobił?
Kamienica nr 15, zwana od nazwiska właściciela domem Apta, całkowicie odbiegała od dotychczasowej zabudowy placu. Na tle innych, olbrzymi obiekt wyróżniał się prostotą i brakiem detalu. Nic dziwnego, pod koniec lat 20. w Kaliszu pojawia się modernizmem. W skrócie nowy styl charakteryzuje się rezygnacją z ornamentu i upodobaniem do geometrycznych form. Na upowszechnienie się mody wpływ ma również zła sytuacja gospodarcza – budynki bez dekoracji są tańsze. Nie bez znaczenia był wpływ Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu (1929), prezentującej zalety nowej architektury. Czy dom Apta już w swojej przedwojennej formie należał do dzieł udanych, jest kwestią dyskusyjną. Ważniejsza wydaje się odpowiedź na pytanie, kto odpowiada za jego ówczesną formę. Wyjaśnienia nie znajdziemy w zachowanych dokumentach, jednak naszą uwagę powinna zwrócić powstała w 1933 r. hala Szrajerów (obecnie stoi w jej miejscu galeria „Tęcza”). Podobnie wyglądają rozwiązanie fasady rozdzielonej poprzecznymi pasami (fachowo zwanymi lizenami), jak i charakterystyczny schodkowy szczyt. W obu przypadkach kierownikiem budowy był znany architekt Albert Nestrypke, co nie jest jednoznaczne z przypisaniem mu autorstwa. Oba budynki w nikłym stopniu przypominają inne dzieła tego prekursora modernizmu. Z drugiej strony był on twórcą wszechstronnym i niestroniącym od nowatorskich poszukiwań. Kimkolwiek był twórca domu Apta, jedni będą uważać,  że obiekt oszpecił rynek, inni podkreślą jego przedwojenną nowoczesność. Dziś gmach dalece odbiega od stanu znanego z archiwalnych fotografii. W styczniu 1945 r. na skutek działań wojennych dach zostaje poważnie uszkodzony. Zniszczenia stały się przyczyną ostatniej przebudowy. W tej postaci, niekoniecznie udanej, dom trwa do dzisiaj.

Smutny żart
Dom Apta to nie tylko kontrowersyjna architektura, ale również związani z nim ludzie, przede wszystkim mieszkający tu Żydzi. To właśnie dla nich w 1937 r. w podwórzu rozpoczęto budowę synagogi. Świątynia – samowola budowlana – stała się przyczyną protestów: Niniejszym donoszę, że (…) bezpośrednio przy posesji (Natana) Goldchamera dokonuje się budowy domu modlitwy murowanego bez planów i bez pozwolenia Wydziału Technicznego. Skargę wniósł współwyznawca wspomniany Goldchamer: zawiadamiam, że p. Lejb Apt bez mojej wiedzy i pozwolenia użył do budynku, który obecnie muruje ścianę, która stanowi moją wyłączną własność. Interwencje poskutkowały zamówieniem u Alberta Nestrypkego profesjonalnego projektu. Mimo przeznaczenia, dziś nieistniejący parterowy budynek, nie miał z zewnątrz sakralnego charakteru. Dozorca kamienicy otrzymał od Aptów obszerne mieszkanie. Na pytanie, czym sobie stróż zasłużył, właściciel miał mówić, że gdyby wyrzucono go z mieszkania, zawsze będzie mógł przeprowadzić się do swojego dozorcy. Żart okazał się smutną przepowiednią – w czasie okupacji hitlerowskiej Lejb Apt wraz z całą rodziną opuścił dom. Z getta nie wrócili.

Z okna mogłam
zrywać winogrona
Już po zakończeniu działań wojennych dom staje się siedzibą Komitetu Żydowskiego. Celem organizacji jest pomoc ocalałym z Zagłady. Z szacowanej nawet na 25 tysięcy osób społeczności rejestruje się do 1950 r. tylko 2270. Dodajmy, że nie wszyscy są dawnymi kaliszanami. Listę otwiera akuszerka Estera Łaja Pregerowa. Na ścianach w biurze komitetu wiszą też liczne ogłoszenia poszukujących się ludzi. Przykładowe z nich brzmiało: „Chaim Markowicz, syn Lajzera, ur. w 1913 r. w Kaliszu, ul. Ciasna No. 6. Obecny adres – Saut curson Los Angeles California USA”. Budynek stanowi też przytułek dla pozbawionych mieszkań – z kwietnia 1946 r. pochodzi upoważnienie dla Israela Rotstajna do odebrania ze składnicy miejskiej 50 metalowych łóżek. W jednym z mieszkań mieści się prowizoryczna synagoga. Kamienica nr 15 miała nieść nadzieje na normalność, ale w powojennej rzeczywistości łatwiej o zdziczenie. Ktoś rozpuszcza plotkę o zamordowanym chłopcu. Pogłoska szybko urasta do fantastycznych rozmiarów: Jedna nieujęta i niesprawdzona kobieta opowiadała, że widziała 14 główek dziecięcych i że mięso Ukraińcy, względnie sowieci, wywieźli na kiełbasy, a krew piją Żydzi. 4 lipca 1946 r. do siedziby komitetu dobijają się mężczyźni podający się za milicjantów. Na szczęście antyżydowskiemu zajściu udaje się zapobiec, według jednej wersji, „dzięki perswazji statecznych obywateli”, według innej – mieli pomóc rosyjscy żołnierze na prośbę wojskowego żydowskiego lekarza. Mimo podjętych przez komitet prób wskrzeszenia społeczności, stopniowo nowi mieszkańcy domu opuszczają Kalisz i Polskę, w której zostawiają prochy przodków i bolesne wspomnienia. Świadectwo o ostatnich żydowskich lokatorach domu daje pani Krystyna Velkova: We wspólnym komunalnym mieszkaniu mieszkałam z pewną Rosjanką i jej córką, przywiezionymi przez Żyda z Rosji Erlicha. Później je opuścił i wyjechał do Anglii. Dostawałam od niej zawsze znaczki z królową angielską. Druga rodzina to pani Weiz z dwoma córkami, Genią i Danutą. Męża pani Weiz zabili w kopalni w Rosji, ona wraz z dziećmi wyjechała w 1957 r. do Izraela; pracowały w kibucu i marzyły o ziemniakach i polskich grzybach, przysyłali paczki, tak nas lubili...  W pamięci pojawia się też postać dozorcy Pińczaka, żydowskiego lekarza Abramskiego i ewangelickiej rodziny byłych dziedziców Opatówka Wunsche:  Wyjechali do Szwajcarii, nie było tu życia dla nich, później wrócili do Bielska-Białej i ich syn pracował w fabryce FSO. Mieli niesamowitą bibliotekę, od nich też dostałam książki Jana Brzechwy w pięknym wydaniu.
Mijają kolejne lata, miejsce starych mieszkańców zajmują nowi; po śmierci dra Abramskiego do domu sprowadza się znany w Kaliszu redaktor Mieczysław Leń (zm. 1979 r.). Korowód dawnych i obecnych lokatorów wydaje się nieskończenie długi. Były tu dwie wielkie piaskownice i kwitły bzy. Z okna pierwszego piętra mogłam zrywać winogrona. Pozdrawiam dziedziniec tego domu – kończy opowieść, przebywająca na stałe poza granicami Polski, dawna mieszkanka kamienicy nr 15.
Autorzy dziękują pani Krystynie Velkovej za podzielenie się wspomnieniami, pani Halinie Marcinkowskiej za przybliżenie działalności Komitetu Żydowskiego i wojennych losów Lejba Apta.
 

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do