Reklama

Drogi prąd(u)

23/11/2024 06:00

Mateusz Halak
 
 Jak bardzo potrzebowało nasze miasto stałego dostępu elektryczności przed II wojną światową wiedzą już dziś nieliczni. Trudno wyobrazić to sobie, ale do 1939, po zapadnięciu zmroku latarnie oświetlały tylko ścisłe centrum Kalisza pomiędzy ulicami Wiejską (dziś Pułaskiego), a 3 Maja. Duża w tym swoistym postępie zasługa ostatniego prezydenta Kalisza – Ignacego Adama Nieściuszko – Bujnickiego. 

Światło na ruinach
Kalisz w strukturach niepodległej międzywojnenej Polski po odzyskaniu upragnionej wolności, został włączony administracyjnie do województwa łódzkiego, co stanowi ewenement w historii historycznej stolicy Wielkopolski Południowej. Był to jednak wyraz spadku znaczenia naszego grodu w organizującej się Rzeczypospolitej. Nie bez znaczenia dla faktu było zburzenie naszego miasta w 1914, ale o tym już pisano wielokrotnie i nie będę powielał tych ogólnie znanych krwawych faktów z dziejów Kalisza. Miasto na początku lat 20 XX wieku liczyło sobie około 45 tys. mieszkańców, z pośród których nie było osoby która w taki czy inny sposób nie była zaangażowana w podnoszenie Kalisza z gruzów. Służono temu w najróżniejszy sposób; dostarczając cegłę, piekąc chleb dla robotników, udostępniając konie z przyczepami czy sprowadzając maszyny do miasta. Dzieło odbudowy stawało się dziełem całej lokalnej społeczności. Solidarnej w tych trudnych chwilach, kiedy miasto metaforycznie ujmując – upadło na kolana. Czas pokazał że jednak mit o Feniksie odradzającym się z popiołów urzeczywistnił się, choć potrzeba było do tego nieprawdopodobnej siły, charyzmy, uporu i oddania. Z 1924 roku, pochodzi pierwszy międzywojenny nazwijmy to „rachunek miejski”. Wyliczano iż: miasto miało 70 ulic, 5 placów i trzy instytucje miejskie: gazownię, rzeźnię i  elektrownię. Ta ostatnia mieściła się w foluszu na Prośnie w budynku po byłej fabryce sukna Beniamina Repphana. Budynek wraz z turbiną wodną zakupiono jeszcze przed 1914 rokiem, ale dopiero od 1921 udało się obiekt właściwie zacząć eksploatować, tj. wytwarzać stały prąd dla miasta. Do tego czasu, Kalisz „korzystał” z innych turbin. A dokładniej z elektrowni zakładowej Kaliskiej Manufaktury Pluszu i Aksamitu przy ul. Fr. Chopina. Oprócz problemów wynikających z niestałego źródła energii powodującego raz po raz nastanie w mieście egipskich ciemności, Kalisz borykał się ze skutkami bardzo niekorzystnego kontraktu podpisanego w 1917 roku podczas pruskiej okupacji, przynoszącego ciągłe wzrosty cen energii. Złą kartę chciano jak najszybciej odwrócić wraz z uruchomieniem turbin w małej elektrowni miejskiej w dawnym foluszu repphanowskim. 

Na ratunek Bujnicki
Pierwsze informacje o działalności publicznej inżyniera Adama Ignacego Nieściuszko – Bujnickiego, pochodzą z kwietnia 1922 roku, kiedy tutejszy ratusz podjął uchwałę o przekazaniu mu w zarząd małej elektrowni miejskiej, wspomnianej powyżej. Jego pierwsza ważna decyzja na stanowisku zarządcy dotyczyła remontu starej turbiny i montażu nowej sprowadzonej z Wiednia turbiny typu dieslowskiego. Tak zmodernizowana elektrownia dawała światło dla ścisłego centrum miasta oraz ulic historycznego przedmieścia Wrocławskiego – Pułaskiego – wówczas Wiejskiej, Fabrycznej, alei Wolności i Nowoogrodowskiej – dziś Tadeusza Kościuszki. Miejski prąd wówczas pobierało także wiele prywatnych zakładów, które nie mogły sobie pozwolić na zakup własnych urządzeń wytwarzających energię. W następnych latach w przerobionym foluszu pojawiły się dwa kolejne agregaty prądotwórcze, co doprowadziło m.in. do zelektryfikowania całej Górnośląskiej aż do dworca kolejowego, oraz niektórych ulic dawnego przedmieścia Stawiszyńskiego – Warszawskiej, Łódzkiej, Stawiszyńskiej, Skarszewskiej aż do szpitala. Miasto rosło za dnia i w nocy, kiedy wywożono setki ton gruzu z zawalonych kamienic śródmiejskich i oczyszczano parcele pod budowę nowych domów. Sam budynek małej elektrowni dobrze ilustruje bodaj jedna fotografia z kwietnia 1938 roku. Był to budynek, na pozór nie pasujący stylistycznie do faktycznie spełnianej funkcji. Można go było spokojnie pomylić z drobną czynszówką, lub willą miejską. Była to typowa architektura przełomu XIX i XX wieku, dosyć reprezentacyjna, z uporządkowanymi elewacjami i dużymi otworami okiennymi oraz niemal pałacowo zaprojektowanym wysokim mansardowym dachem. Dziś w tym miejscu mamy urokliwy skwer z cisowymi kwaterami, zwany popularnie bulwarem nad Prosną. Obiekt nie przetrwał drugiej wojny światowej. 
Mimo dobrych stosunków magistratu z zarządem elektrowni miejskiej w alei Wolności i kolejno przedłużanych umów o dostawę prądu dla miasta, już pod koniec lat 20-tych ubiegłego wieku okazało się, że aby sprostać narzuconemu tempu odbudowy miasta i już wtedy widocznej wyraźnie jego rozbudowy, potrzeba sprawić Kaliszowi nowe źródło energii elektrycznej. Tak więc, po drodze spotkawszy wiele awarii, a nawet katastrofę wewnątrz małej elektrowni w Alei Wolności, sprawa budowy nowej elektrowni została postawiona na radzie miejskiej jako zadanie priorytetowe, wobec niemałych ambicji urbanistycznych włodarzy naszego miasta. Sprawa rozstrzygnęła się 1928 roku, a pomogło jej rozporządzenie Prezydenta RP otwierające możliwość łączenia się miast w międzykomunalne związki elektryfikacyjne. W Kaliszu, rzecznikiem orędującym za stworzeniem takiego okręgowego źródła produkcji energii był w rzeczy samej Ignacy Bujnicki. 
 
Trans – misja

Idea budowy nowej elektrowni dla Kalisza, została przeforsowana przez Bujnickiego zapewne w 1929, jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż pierwsze łopaty wbito w ziemię na miejscu inwestycji – w podkaliskich Piwonicach, na lato 1930 roku. Na cel budowy źródła energii wykupiono 6 hektarów ziemi, blisko rzeki Prosny, tuż przy żelaznej drodze na Łódź. Projekt budynku głównego, który szczęśliwie przetrwał do naszych czasów właściwie w niezmienionym kształcie, to dzieło architekta Konrada Kłosa, dotychczas budującego dla Warszawy. Przetarg na wykonanie robót budowlanych wygrała z kolei firma Józefa Prohaski z Poznania. Wraz z elektrownią powstała niezbędna infrastruktura towarzysząca – bocznica kolejowa, kolejka linowa, stacja do zmiękczania wody zasilającej kotły oraz zaplecze mieszkalne dla pracowników. Prace nad największą inwestycją miasta w schyłku międzywojnia trwały nieprzerwanie do 1932 roku. Po tym czasie zbudowano jeszcze małe osiedle robotnicze, z uwagi na znaczną ilość zatrudnionych w piwonickiej elektrowni osób. Od sierpnia 1937 roku, do września 1938 roku powstało 10 domów robotników w zabudowie bliźniaczej. Na realizację wszystkich prac związanych z budową elektrowni, miasto zaciągnęło pożyczkę równowartości 6 milionów złotych w złocie od szwedzkiego konsorcjum Akiebolaget Vestpol. Spłata rat pożyczki miała się rozpocząć 1 września 1939 roku. Z wiadomych przyczyn nigdy do tego nie doszło. 
Doczekawszy się bardzo nowoczesnej jak na tamtej czasy elektrowni, miasto nie długo cieszyło się z jej pracy w II Rzeczpospolitej. Do 1 września 1939 roku, miasto mogło sobie pozwolić na oświetlenie wszystkich ważniejszych ulic. Prąd w domach stał się czymś naturalnym. Słuchano muzyki w radiach, a nawet u nielicznych pojawiły się pierwsze telewizory, zwane wtedy telesuperheterodynami z okiem elektrycznym. Elektryczność oznaczała postęp. Tej zależności dziś już tak wyraźnie nie widzimy, gdyż transmisja prądu wydaje się być czymś całkowicie naturalnym, czymś co się nam należy jak powietrze. Prawie sto lat od uruchomienia turbin w elektrowni w Piwonicach, nadal płynie stamtąd prąd dla kaliszan. Modernistyczny zabytkowy gmach elektrowni dumnie przegląda się w lustrze Prosny i co istotnie służy nam nadal na pełnych obrotach.

Foto: Mariusz Hertmann

Aktualizacja: 23/11/2024 08:46
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do