Reklama

Dzieci jedzą „śmieci”

09/01/2008 13:04

Chipsy, batony, drożdżówki, kolorowe gazowane napoje – to najczęściej sprzedawane produkty w sklepikach szkolnych w Kaliszu

Półki szkolnych sklepików uginają się pod towarami, których dzieci nie powinny brać do ust. We wszystkich tych punktach sprzedaży dominują chipsy, czekoladowe batony i niezdrowe napoje gazowane, przesycone chemicznymi ulepszaczami

Fast food w szkole
Zespół Szkół nr 2 przy ul. Ciasnej w Kaliszu. Sklepik szkolny znajduje się tuż przy wejściu do budynku i jest oblegany przez uczniów podczas każdej przerwy. Niestety, produkty, które można tutaj kupić, trudno jest nazwać neutralnymi dla zdrowia. Dominują chipsy (różnych marek, różnych wielkości), soki w kartonach, coca- -cola, batony, gumy do żucia i lizaki. Na ścianach w korytarzu głodni uczniowie mogą z kolei przeczytać ogłoszenie, że w stołówce mogą zjeść hamburgery, hot dogi i minipizzę, czyli typowy fast food. Jak nietrudno się domyślić, chętnych nie brakuje, tym bardziej że ceny ,,śniadań’’ są przystępne.
– Odchodzimy od chipsów – zapewnia z kolei Elżbieta Ziętek, dyrektor Gimnazjum nr 1 im. Prymasa Tysiąclecia na Majkowie. – Ale można je jeszcze kupić. Staramy się jednak promować wśród młodzieży zdrowy styl życia, a przez to zdrową żywność. Próbujemy wprowadzić do sprzedaży jabłka i inne zdrowe produkty. Szkoła jednak, za pomocą wprowadzanych zakazów, nie jest w stanie sama poradzić sobie z tym problemem. Uczniowie, idąc do szkoły, mogą sobie przecież kupić dużą paczkę chipsów i jeść je na śniadanie zamiast zdrowej kanapki. Poza tym bardzo często widzieliśmy, jak podczas przerw wymykali się przez płot boiska do sklepu. Dlatego w pewnym sensie byliśmy zmuszeni do tego, aby poszerzyć asortyment sprzedawanych towarów. Między innymi dlatego uczniowie mogą kupić w naszym sklepiku cieszącą się olbrzymią popularnością minipizzę. Oczywiście cały czas staramy się przekonać dzieci, że lepsze od ciastek i batonów są kanapki.
Ale w szkolnym sklepiku zamiast tego uczniowie mogą kupić np. drożdżówki i pączki.

Chipsy i oranżada
na śniadanie
W październiku ub.r. w niektórych kaliskich szkołach odbyła się kontrola prowadzona przez inspektorów sanepidu. – Mieliśmy taką kontrolę, podczas której sprawdzano towary sprzedawane w sklepikach, właśnie pod kątem zdrowego żywienia – opowiada Grażyna Oleksy, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 8 w Kaliszu. – Inspektorzy ze specjalnej komórki odpowiedzialnej za medycynę szkolną nie mieli zastrzeżeń.
Ale w sklepiku można kupić chipsy, batony, czekolady i kolorowe soki z barwnikami, a więc wyjątkowo niezdrowy zestaw śniadaniowy. – Rzeczywiście, jest problem zdrowego żywienia – dodaje Grażyna Oleksy. – Niepokoi mnie, że uczniowie dostają od rodziców naprawdę dużo pieniędzy. Wielu z nich zaczyna dzień od chipsów i oranżady, a nie od kanapki. Jeden z rodziców był nawet oburzony, że w szkole nie ma automatu z kolorowymi gazowanymi napojami. Nie zgodziłam się jednak na jego zainstalowanie w szkole. Jeżeli uczniowi chce się pić, może skorzystać z gorącej herbaty podawanej w świetlicy.


5 złotych
zamiast śniadania
Niestety coraz częściej zamiast śniadania  mamy wkładają dziecku w rękę 5 zł: „Masz, kup sobie coś do zjedzenia”.  Wygląda na to, że rodzice coraz rzadziej zdają sobie sprawę z oczywistej prawdy, że rozwój dzieci, ich sprawność intelektualna i fizyczna zależy od sposobu odżywiania. Posyłają dzieci do szkoły, żeby zbudowały swoją wiedzę na przyszłość, ale zapominają, że w tym samym czasie budują się na przyszłość organizmy ich dzieci. Z czego się budują?
 Coraz częściej więc nauczyciele w kaliskich szkołach są świadkami zatrważających scen – to dziecko, a nie rodzic, decyduje, co zje na śniadanie, stając w kolejce do szkolnego sklepiku. A w tych dominują chipsy, batony i cukierki, przesycone barwnikami i toksycznymi konserwantami.
Producenci dodają do wysoko przetworzonej żywności ulepszacze smaku,  które niestety w pewien sposób uzależniają. To dlatego dzieci często marzą o batoniku, który jadły niedawno albo o chrupiących chipsach, które kuszą kolorowymi opakowaniami. Rodzice mają trudniej przekonać dziecko do zjedzenia przygotowanej przez mamę kanapki, ponieważ kanapka nie jest reklamowana w telewizji, w przeciwieństwie do niezdrowych produktów, które zapadają dzieciom w pamięć. A produkty sprzedawane w szkolnych sklepikach najczęściej, oprócz  niezdrowych cukrów i zestalonych tłuszczów, często zawierających tzw. frakcję trans, nie mają żadnej wartości odżywczej.
A`propos cukru. Do jego przetrawienia organizm potrzebuje witamin, mikro- i makroelementów, które nie są zawarte w cukierkach i muszą być wysysane z organizmu. Poza tym cukier zakwasza organizm. Ten broni się jonami wapnia, wyciągając je np. z kości – w pierwszej kolejności z zębów, jednocześnie osłabiając je i czyniąc podatnymi na próchnicę. Z kolei słodkie napoje gazowane mają w sobie sztuczne barwniki i inne szkodliwe substancje chemiczne (niewielu rodziców wie, że mała butelka coca-coli czy pepsi zawiera tyle kofeiny, co filiżanka kawy). Kwaśność coca-coli mierzona w pH wynosi 2, czyli tyle, co kwasu solnego znajdującego się w żołądku.
Chipsy zawierają mnóstwo konserwantów, które negatywnie wpływają na metabolizm. Wyjątkowo niezdrowe są również np. hamburgery, smażone na tanim tłuszczu „wielokrotnego użycia”. Tego typu tłuszcz zawiera szkodliwe związki rakotwórcze, o czym pisaliśmy w artykule „Na jakim tłuszczu smażyć”   („ŻK” nr 51/2007, artykuł ten można przeczytać także w internetowym wydaniu  „Życia Kalisza”: www.zyciekalisza.pl, w dziale „Zawsze aktualne/zdrowie”).

Dobre pomysły
Gimnazjum nr 8 na Dobrzecu. Nowoczesna szkoła i stosunkowo nowoczesne podejście do zagadnienia żywienia uczniów. – Sprzedajemy nie tylko chipsy, batony czy drożdżówki, ale również świeże kanapki – informuje ajent prowadzący sklepik. – Teraz jest już późno, więc towaru nie ma, ale od rana można zobaczyć, jak wielką popularnością cieszą się wśród uczniów właśnie kanapki z sałatą, plastrem wędliny czy sera. Wydaje mi się, że jeżeli uczniowie będą mieli do wyboru zdrową żywność i tę – powiedzmy – sztuczną, część z nich na pewno zdecyduje się na zdrowe jedzenie.
Patrząc na doświadczenia  w USA, gdzie doprowadzono do tego, że co trzecie dziecko jest otyłe, mamy dwa typy szkół. W jednych panuje całkowity zakaz sprzedaży coca-coli, a w innych – w celach zarobkowych – przyjmuje się reklamy coca-coli oraz zobowiązania, by nie sprzedawać w sklepikach innych napoi.
W USA bardzo ciekawie wypadł  eksperyment, w którym zmieniono jedzenie w szkolnej stołówce i sklepiku,  po czym zauważono wyraźną zmianę zachowania  uczniów.  Stali się mniej agresywni i osiągali lepsze wyniki w nauce.
Tematem szkolnych sklepików zajęto się poważniej w Warszawie. Czy  w Kaliszu nie można nic z tym problemem zrobić?
– Dotychczas nie docierały do mnie żadne sygnały w tej kwestii – ani ze strony rodziców, ani ze strony nauczycieli – zapewnia naczelnik Wydziału Edukacji UM w Kaliszu Mariusz Witczak. – Myślę, że trudno będzie zabronić sprzedawania chipsów, ponieważ te produkty są dopuszczone do masowej sprzedaży. Myślę jednak, że w tym przypadku szansę wykazania się miałaby jakaś organizacja pozarządowa, propagująca zdrowe odżywianie.
Podsumowując zyski i straty zauważmy, że szkoła zyskuje na czynszu od sklepiku, sklepikarz zyskuje na handlu, producent zyskuje na produkcji słodyczy, rodzic zyskuje czas, oferując dziecku 5 złotych zamiast śniadania. Jedynie dziecko traci. Dziecko, dla którego cała ta machina została uruchomiona.

Jakub Banasiak
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do