
Ponad 20 tys. złotych udało się zebrać na rehabilitację Mateusza Herszla
Kilkaset osób wzięło udział w festynie dobroczynnym, podczas którego zbierano pieniądze na rehabilitację Mateusza Herszla. 18-latek uległ ciężkiemu wypadkowi i według wstępnej diagnozy groził mu dozgonny niedowład rąk i nóg, miał także samodzielnie nie oddychać. Od pewnego czasu jednak rusza rekami. Mateusz i jego rodzice są pełni nadziei, że dalsze leczenie oraz intensywna rehabilitacja spowodują, że będzie w stanie samodzielnie funkcjonować. Dochodzenie do zdrowia może trwać długo, a związane z tym koszty będą bardzo wysokie. Rodzice Mateusza nie byliby w stanie im sprostać. Okazało się, że ten może liczyć na pomoc nie tylko najbliższej rodziny, ale także setek anonimowych darczyńców.
Tragedia Mateusza Herszla poruszyła serca wielu osób i nawet niezbyt sprzyjająca aura nie popsuła charytatywnego festynu. W niedzielne popołudnie na teren przylegający do hotelu Kristoff w Łaszkowie przybyło wiele osób. Obecni byli najbliżsi Mateusza, sąsiedzi, koleżanki i koledzy z liceum, mieszkańcy gminy Blizanów i innych gmin powiatu kaliskiego, Kalisza i Chocza. Nie przyjechali jednak dla rozrywki. Zjednoczyło ich jedno, chęć pomocy Mateuszowi. Tydzień temu na łamach „ŻK” opisałem szczegóły tragedia, jaka spotkała 18-latka, mieszkańca Jankowa Pierwszego. Przypomnę. 24 czerwca Mateusz wracał z Kalisza autobusem PKS. To był ostatni dzień nauki. Wracał ze świadectwem ukończenia II klasy II Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki w Kaliszu. Następnego dnia zaczynały się wakacje. – Do wypadku nie powinno dojść. Rano tego dnia odwoziłem syna na przystanek, bo jechał na zakończenie roku szkolnego. Przez myśl mi nie przeszło, że może dojść do tragedii. Nie pomyślałem, że Mateusz może nie wrócić do domu, że zobaczymy go na przystanku PKS leżącego w kałuży krwi. Kiedy autobus zbliżał się do przystanku, syn sposobił się do wyjścia. Drzwi jadącego autobusu były otwarte. Na skutek manewrów kierowcy związanych z wjazdem do zatoki przystankowej i hamowaniem Mateusz wypadł na zewnątrz i uderzył w ścianę murowanej wiaty – powiedział Mariusz Herszel, tata chłopaka. Mimo fatalnych rokowań lekarzy, Donat Herszel, wujek Mateusza, nie dopuszczał myśli, by ten do końca życia miał być sparaliżowany i skazany na pomoc innych osób. Był optymistą. – Wiara przerodziła się niemal w pewność, kiedy Mateusz zaczął ruszać rękami. Uwierzyłem, że dalsze leczenie i długa rehabilitacja doprowadzą Mateusza do takiej sprawności, że będzie mógł funkcjonować samodzielnie. Barierą stały się wysokie koszty związane z rehabilitacją, która ma być prowadzona w Bydgoszczy. Wspólnie z moim przyjacielem ks. Tomaszem Strzeleckim, proboszczem parafii Blizanów, postanowiliśmy zorganizować festyn dobroczynny, a zebrane podczas niego pieniądze przekazać na dalsze leczenie i rehabilitację Mateusza. Nie sądziliśmy, że nasze starania wesprze aż tyle osób – podkreślił D. Herszel. Ks. Tomasz odpustową tacę przeznaczył dla Mateusza.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie