
Ze skarbca kaliskiej kolegiaty
Nawet jeśli dotychczas mieliśmy świadomość istnienia tych skarbów, trudno było sprecyzować, na czym polega ich wartość. Oprócz ogólników nie wiedzieliśmy nic. Dzięki badaniom dr Ewy Andrzejewskiej znakomity zbiór tkanin, przede wszystkim szat liturgicznych, z kolegiaty WNMP został rozpoznany
Postronni tutaj nie wejdą.
Wąskie schody prowadzą do niewielkiej przestrzeni po sklepienie wypełnionej najróżniejszymi sprzętami. Dobre miejsce dla literata, poety albo badacza. Ściany zdają się tutaj gadać, a rozproszony przez mnogość kształtów wzrok będzie błądzić to tu, to tam. Szczegółów nikt nie poda; ważny jest obraz, charakter całości. W skarbczyku Bazyliki św. Józefa swoje miejsce znalazły także drogocenne tkaniny – paramenty, tj. szaty kapłańskie oraz tekstylia służące do okrycia kielicha mszalnego. Starannie złożone i chronione przed światłem dziennym, zyskują kolejne lata trwania. Używane dzisiaj tylko z okazji największych świąt kościelnych stare ornaty oraz inne elementy liturgicznego stroju w sposób oczywisty łączą z tradycją wieków. Nawet jeśli pominąć najważniejszy aspekt ceremoniału i symboliki związanych z szatami, pozostaje walor estetyczny dotykający kategorii piękna – tylko tkanina noszona jest w pełni eksponowana. Stroje przechowywane stają się zabytkami; ich prawdziwą wartość może odkryć jedynie specjalista.
Z Francji i Włoch
Historia wielu szat z kaliskiej kolegiaty rozpoczyna się w Lyonie. Z najlepszych na świecie manufaktur tego miasta pochodzi gros tkanin, z których wykonano paramenty. Przeważają osiemnastowieczne materie francuskie – najszlachetniejsze jedwabie. – W oparciu o kolegiacki zbiór można byłoby nakreślić historię rozwoju osiemnastowiecznego tkactwa francuskiego: wszystkie jego style, techniki dekoracyjne i trendy zdobnicze są znakomicie reprezentowane – stwierdza dr Andrzejewska. Mniej liczne są tkaniny włoskie, ale w tej grupie znajdują się przykłady z różnych stuleci. Najstarszy w całej kolekcji jest altembas (odmiana wzorzystego aksamitu) wykonany pod koniec XV w., z którego zostały uszyte boki czerwonego ornatu. Powstały one zatem u schyłku włoskiego quattrocenta. Jak przybliżyć ten czas? We Florencji w 1492 r. umiera największy mecenas renesansowych artystów Wawrzyniec Medyceusz, wśród ludu coraz większe uznanie zyskują apokaliptyczne kazania Savonaroli, których temperatura wkrótce roznieci stosy na ulicach i placach miasta. W ich płomieniach będą ginąć kosztowności, książki i obrazy humanistów, m.in. Botticellego. Żyją i tworzą najwięksi. Między Mediolanem Sforzów, Mantuą i Wenecją krąży Leonardo da Vinci z nieodłącznym szkicownikiem, a pod dłutem Michała Anioła niedawno powstała jedna z najbardziej znanych rzeźb świata – Pieta dla bazyliki watykańskiej...
Każda z materii kaliskich została utkana ze swojej cząstki czasu, często opowiada fragment historii pochodzącej z różnych części świata. Zbiór wzbogaca kilka materii angielskich, a także bliskowschodnich: perskich i tureckich oraz jedna dalekowschodnia (Chiny bądź Japonia). Rodzimą produkcję reprezentuje Grodno czasów słynnego wizjonera doby stanisławowskiej Antoniego Tyzenhauza, budowniczego królewskich manufaktur na Litwie.
Od sukni do ornatu
Pochodzenie, czy – jak mówią naukowcy – proweniencja tkanin, podsyca jedynie wyobraźnię. Bo z Lyonu do Kalisza droga przecież daleka (nawet jeśli dzisiaj relatywnie krótsza niż kiedyś). Jak to się zatem działo, że najprzedniejsze materie trafiały do św. Józefa? Odpowiedzi dostarczają stare źródła – wśród dziękczynnych wotów: srebra, pieniędzy, precjozów, znajdowały się także komplety szat liturgicznych oraz odzież świecka. Informacja, która może dziwić ludzi epoki powszechnych lumpeksów i seryjnej produkcji, staje się zrozumiała dzięki porównaniu: wartość nawet znoszonej bogatej sukni wynosiła niewiele mniej niż połowę rocznego dochodu burmistrza Kalisza. Arcyważna dla poruszanego tematu okazała się m.in. praca ks. Józefa Kłossowskiego z 1780 r. Zawiera ona opis kilku setek zdarzeń uznanych za cuda i łaski św. Józefa, wybłagane przed jego wizerunkiem z kolegiaty. Czytana wnikliwie, książka staje się doskonałym materiałem dla badaczy kultury, w tym historyków sztuki. Choć relacje ks. Kłossowskiego z założenia miały przede wszystkim obrazować moc niebiańskiego opiekuna, dostarczają one często także szczegółowych informacji o wiernych, składanych przez nich darach i okolicznościach czynionych donacji: „Roku 1762. W. Jmć Pani Róża z Lipskich Niemojowska, podczaszyna ostrzeszowska, ciężko chorując na lewą rękę, tak że żadnej w niej władzy nie miała, a kiedy wszystkie lekarstwa nic nie pomogły, przyjechała do św. Józefa, i po odprawionej na jej intencyją solennej wotywie, zupełnie zdrową z kościoła wyszła, zostawiwszy znaczną jałmużnę na ozdobę Świętemu, po tym i wotum i sukien parę aksamitnych czarnych oddała”. Owe aksamity rozpruwano, krojono i zszywano, starej tkaninie nadając nową funkcję, np. ornatu. Kobiety oddawały suknie, panowie – elementy stroju narodowego. W kolekcji kolegiaty znajduje się ornat wykonany z jedwabnej tafty i aksamitu, z których pierwotnie uszyty był najprawdopodobniej kontusz i żupan Feliksa Czarneckiego, szambelana królewskiego, właściciela Brudzewa. Co ciekawe, żupan uszyty z identycznej tkaniny zachował się w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Prezydenci i magnaci
Konfrontując zapisy źródłowe z istniejącymi do dziś paramentami, Ewie Andrzejewskiej udało się zidentyfikować wielu donatorów kaliskiej świątyni, co ważne i niespotykane, autorka w wielu przypadkach powiązała konkretne osoby z zachowanych szatami. W przypadku postaci znaczących, np. arcybiskupów gnieźnieńskich, Stanisława Szembeka i Teodora Potockiego, sprawa może się wydawać stosunkowo prosta, ponieważ paramenty przez nich ofiarowane zwyczajowo zdobią herby (odpowiednio Szembek i Pilawa). Istnieje jednak cała grupa donacji magnackich oraz najliczniejsza, pochodząca od kaliskich mieszczan, których identyfikacja wymagała już detektywistycznego zacięcia. Jak dowiodły analizy porównawcze, jedna z ciekawszych szat opatrzona emblematami męki Pańskiej powstała w słynnej pracowni krasiczyńskiej, założonej przez Ludwikę z Mniszchów Potocką, drugą żonę Józefa Potockiego, hetmana wielkiego koronnego. Jak szata trafiła do Kalisza? Potoccy w XVIII w. byli właścicielami Krotoszyna. Tutaj pozostawili po sobie ważną fundację – klasztor i kościół trynitarzy. Prawdopodobne wydaje się, że można pani, właścicielka pracowni hafciarskiej, której wyroby dały podstawę dzisiejszemu zbiorowi paramentów w Krasiczynie, złożyła wotum także na ołtarzu św. Józefa Kaliskiego. Wśród ofiarodawców wywodzących się magnaterii można znaleźć m.in. nazwiska pań Ogińskich, Pauliny z Szembeków, żony fundatora koron dla cudownego wizerunku oraz Aleksandry z Czartoryskich, właścicielki Siedlec.
Działalność ks. Kłossowskiego, do 1798 r. kustosza kolegiaty, niestrudzonego propagatora kultu św. Józefa procentowała: im bliżej końca XVIII w., tym więcej bogatszych donacji i pochodzących z coraz odleglejszych rejonów Rzeczpospolitej. Przez cały czas tkane dowody swojej wiary składali kaliscy mieszczanie, żony burmistrzów i prezydentów w podziękowaniu za zdrowie, małżeństwa, które po latach starań dochowały się potomstwa, skłócone pary, które godziły się w imię jedności rodziny, etc.
Ciąg dalszy za tydzień.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie