
„Każdy nowy okres dziejów ma swoje dzieciństwo, chwilę radości i nadziei na długie piękne życie”
Tym aforyzmem określić można charakter czasów, do których zbliża nas historia Hotelu International. Międzywojnie w całej Polsce kojarzy się (i słusznie zresztą) jako okres dumnych nastrojów jej mieszkańców w odrodzonym kraju, w którym hasła „chęć” i „zdolność” były nad wyraz cenione. Uwidacznia się to zwłaszcza w Kaliszu, który podnoszony jest z ruin po I wojnie światowej. Ten radosny i owocny okres trwa jednak zbyt krótko, by zrealizować projekty „Wielkiego Kalisza”, sformułowane zwłaszcza w odniesieniu do zachodnich dzielnic miasta. Wielkie budowanie przy Górnośląskiej ma miejsce w kolejnym czasie dziejów, pod znakiem „wielkiej płyty”. O Kalińcu z żelbetonu i cegły pobudowanym, o jego symbolach i randze – w dzisiejszym artykule.
Droga ku upadkowi
Historia Hotelu International zdaje się na pierwszy rzut oka powielać schematy, których i w czasach obecnych dopatrzeć się można w Kaliszu wiele. Schemat ten tyczy się dziejów wielu przedsięwzięć kulturalnych, niezliczonej ilości kawiarni, pubów i wielu innych koncepcji, które w założeniach mają rację bytu, jednak realia decydują o ich losie zgoła inaczej. A schemat ten jest bardzo prosty: nadzieje na sukces – kryzys – upadek. O ile w roku 1927 Maksymilian Hopf miał nadzieję utrzymać dobrą pozycję International na lokalnym rynku hotelarskim, o tyle rok 1931 wskazuje już na znaczny spadek jego pozytywnego nastawienia. „Uprzejmie proszę o pozostawienie wymalowanego napisu na szczycie domu własnym przy ul. Górnośląskiej n. 70 w Kaliszu” – pisał Hopf w maju 1927 r. w podaniu adresowanym do Magistratu Kalisza. Chęć pozostawienia na budynku wyraźnej reklamy, zachęcającej do zaglądania w jego progi, jednoznacznie informuje o nadziei na utrzymanie świetności hotelu. Wskazuje także na wiarę właściciela w to, że jego troska w ostatecznym rozrachunku okaże się opłacalna. Dostępne świadectwa, których powstanie datuje się na jesień 1931 r., rozwiewają sielankowy obraz hotelu i sytuacji materialnej właściciela. „Jestem chory, mam na utrzymaniu 6-ro dzieci. Do pracy zdolny nie jestem, skutkiem czego, chcąc się jako tako wyżywić, zadłużam się coraz bardziej, gdyż tzw. «hotel» mój, składający się z 6 pokoji, żadnych absolutnie zysków nie przynosi”. W tym samym piśmie Hopf zaznacza: „Gdybym wiedział, że chęć upiększenia mego domu, a tem samem i miasta, pociągnie za sobą tak wysoką opłatę – nigdy nie wkładałbym gotówki w przemalowanie kilkakrotnie tego napisu, a raczej zamalowałbym zupełnie na biało”.
Wspomniany wcześniej schemat nie jest jednak w tym wypadku tak prosty. Wiadomo bowiem, że hotel, nim jego sytuacja chyliła go ku upadkowi, miał lata swej świetności. A wskazywać może na to nic innego, jak brak dostępnych podań o problemach z jego utrzymaniem. Zanim więc przybytkiem Hopfa zaczął „zarządzać” szeroko pojęty kryzys, należy zakładać, iż spełniał on w dużej mierze nadzieje jego właściciela. Jedne z pierwszych dostępnych podań wskazujących na początki problemów datować można na rok 1928. Wówczas wyszło na jaw, iż Hopf nie jest w stanie przeprowadzić na własny koszt remontu budynku, mimo kilkakrotnych wezwań Magistratu. Sam budynek zaś już w ówczesnych czasach musiał stracić wiele walorów estetycznych. W wezwaniu można przeczytać, iż wymaga się, aby „bezwzględnie został dokonany w miastach remont tych wszystkich budynków, które w skutek zaniedbania zagrażają bezpieczeństwu osobistemu lub publicznemu, oddziałowują szkodliwie na zdrowie mieszkańców lub szpecą ulice i place uliczne”. Skoro więc i International wpisany został na listę takich obiektów, to piętno nieprzychylnych czasów musiało już wówczas zostać na nim silnie odciśnięte. Rok 1933 obfituje już w doniesienia osób prywatnych, skarżących się na niepodejmowanie przez Maksymiliana Hopfa czynności przydomowych, których brak wpływa destrukcyjnie także na sąsiadujące z hotelem budynki. Kolejne lata przynoszą już wyłącznie troski. Dostępne źródła pozwalają wskazać rok 1939 jako czas, w którym hotel International przestaje istnieć.
Przychodzi „nowe”, nie pytając o zgodę
Relacje z lat 80. XX wieku wskazują jednoznacznie, że stan budynku po byłym już hotelu i jego otoczenie zmieniały się na gorsze w zatrważającym tempie. Na ten stan wpływała m.in. bezpośrednia obecność targowiska z brakiem zaplecza sanitarnego. Szczury swobodnie biegające przy dawnym International nikogo nie dziwiły, zwłaszcza w godzinach nocnych. Zapewne w Polsce Ludowej dokonuje się przebudowy budynku, w formę którą znamy z dziś. Znikają z jego elewacji dekoracje, a charakterystyczny taras przy najbardziej luksusowym pokoju w dawnym hotelu Maksymiliana Hopfa zostaje wyburzony. Jak można podejrzewać, by zniwelować nieco kontrast między architekturą byłego International a budowanymi nieopodal blokowiskami, rezygnuje się z wielu ozdób. Górnośląska w tym czasie przechodzi zresztą swoistą metamorfozę. Nowym tłem dla byłego hotelu stają się 10-piętrowe wieżowce. Powstają one krótko po zabudowaniu północnej strony Górnośląskiej blokowiskiem z cegły oraz wzniesieniem Orbis Prosny, w 1977 r. Studium zbudowania osiedla Kaliniec oraz dzielnic przyległych ukazuje sytuację, w której budynek po byłym International znajduje się w samym centrum wspomnianego na wstępie tego artykułu „wielkiego budowania”. Paradoksem jest, że przy wznoszonych wieżowcach na os. Adama Asnyka i XXV-lecia PRL wspomniany fragment ulicy niejako zastyga w czasie. Obecność natomiast nędznego targowiska tylko potęguję złą opinię tego miejsca, aż do lat 90. XX wieku.
W pogoni za zmianami
Dzieje budynku przy Górnośląskiej 70, którego historię pragnęliśmy przybliżyć, w dużej mierze ukazują schemat, który rządzi prawami rynku również dziś. Czasy współczesne często dają jednoznaczny sygnał, iż miejsca przeznaczone chociażby kulturze usuwane są na rzecz tych, mających zahamować konsumpcyjny głód jednostki. Pojęcie samorozwoju człowieka i towarzyszących temu przybytków, które powinny mieć swoje miejsce w każdym mieście, zastępowane jest powoli pojęciem rozwoju materialnego. Świadczyć mogą o tym dosadnie zmiany zachodzące na samej ulicy Górnośląskiej, zabudowywanej współcześnie nie tylko nowymi marketami i centrami handlowymi, ale także kolejnymi oddziałami banków. Coraz śmielej do rangi symbolu ulicy urasta, będąca jeszcze w trakcie budowy, Galeria Amber, która tylko potwierdza tendencję w nadaniu nowego, konsumpcyjnego charakteru Górnośląskiej. Świadczyć mogą o tym także losy hotelu Orbis Prosna, który niknie z oczu przechodniów i niebawem zostanie zastąpiony przez budynek marketu. Wraz z nową zabudową tej arterii, coraz częściej, niestety, rezygnuje się z jej symbolu na widokówkach sprzed kilku dekad. Dwa rzędy klonów, robinii, oraz jesionów zdobiło i, co równie istotnie, chłodziło niegdyś Górnośląską. Pozostaje wierzyć, że do tej z sentymentem wspominanej przez kaliszan tendencji powróci się z ochotą w niedalekiej przyszłości. Nawiązując raz jeszcze do Hotelu International, pozostaje mieć nadzieję, że skromna obecnie, aczkolwiek licząca sobie cały wiek, kamienica z uwagą zostanie zapamiętana przez kaliszan – jako świadek minionych czasów i zmian, jakie dokonały się na ich przestrzeni.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie